Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 15 °C pogoda dziś
JUTRO: 14 °C pogoda jutro
Logowanie
 

O ciemiężyku, uczepkach, krasnoludkach, analizowaniu DNA i monitoringu środowiska

Cudze myśli są jak uczepki – przyklejają się i są przenoszone w inne miejsce. O tym, czym są uczepki będzie niżej, jak i o tym dlaczego czepiają się owadów. W sumie to owo czepianie się ma seksualny i prokreacyjny aspekt. Będzie także o krasnoludkach, analizatorach DNA i zintegrowanym monitoringu środowiska przyrodniczego.

Spacerując nad jeziorem Wigry spotkałem biało kwitnącą roślinkę. Spytałem botanika – nie był pewien gatunku… a nazwa szybko mi z głowy wyleciała. Nad Wigrami byłem na konferencji naukowej, poświęconej monitoringowi środowiska przyrodniczego. Szybkie rozpoznawanie gatunków roślin i zwierząt jest koniecznością monitoringu. Wiedza zgromadzona w głowie i łatwość rozpoznawania obrazów bardzo ułatwia prowadzenie wszelkiego monitoringu czy inwentaryzacji przyrodniczej. A i przyjemniej wędruje się po lasach i kniejach, gdy się wie, co widać. Wtedy można dotrzeć do znacznie głębszego kontekstu. Wiedza rozszerza obraz, który widzimy. Bo niby patrzymy na to samo, a znacznie więcej dostrzegamy.

Spędzając wiele godzin, dni i tygodni na żmudnych pracach terenowych nie jednemu biologowi marzą się krasnoludki…. Dałoby się parę okruszków chleba, kubeczek mleka a krasnoludki wykonałyby czarną robotę, nierzadko wśród pokrzyw, komarów i ślepaków. Jeśli nie krasnoludki to może chociaż automatyzacja? Mieć jakiś przyrząd, taki jakich teraz wiele, przyjechać nad rzekę czy jezioro, wetknąć sondę do wody, chwilę zaczekać, a tu cudowny automacik-przyrządzik zawarczy, zapiszczy, pomruga światełkami-diodami i wydrukuje – niczym przenośna kasa fiskalna – listę gatunków chruścików, żyjących w danym miejscu. Jakże proste i wygodne byłyby badania inwentaryzacyjne i monitoringowe.

Turysta także pewnie chciałby taki aparacik-smartfonik: wyjmuje z kieszeni, kieruje na jezioro, las czy łąkę, trochę pobzyczy, powarczy i już pojawiają się opisy nazw gatunkowych, historii, ekologii i opisów z życia roślin, grzybów i zwierząt. W wersji audio byłyby to opowieści przez słuchawke do ucha. Bo wygodniej się słucha niż czyta. Początki tego już chyba są, w rozszerzonej rzeczywistości. Wystarczy najechać kamerką z aparatu na budynek, a odpowiednia aplikacja rozpozna obraz np. zamku w Olsztynie czy Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie i od razu poda opis co to jest, jaką ma historię itd. W odniesieniu do obiektów przyrody chyba jeszcze nikt się o coś takiego nie pokusił. Ale kto wie, co będzie w przyszłości.

Przyrządzik do monitoringu przyrody, jak i ten turystyczny, wydaje się ciągle równie nierealny co krasnoludki. Ale na wspomnianej konferencji ktoś powiedział mi, że w Holandii czy Niemczech już tak badają obecność płazów w zbiorniku wodnym – pobierają próbkę wody i analizują fragmenty DNA – potrafią rozpoznać konkretne gatunki płazów. Wystarczy, że żaba czy kumak był w wodzie i zostawił trochę śluzu ze skóry. Brzmi obiecująco… ale trzeba najpierw takie markery opracować i raczej będą to kosztowne analizy. Gatunków płazów jest mało, chruścików więcej, próżne więc moje nadzieje na taka automatyzację.

Z takimi marzeniami wróciłem do domu, wrzuciłem fotografię spotkanej rośliny na portal społecznościowy i w ciągu kilkudziesięciu minut otrzymałem nazwę gatunkową. Nie ma co prawda krasnoludków, ale jest wielu współpracujących miłośników polskiej przyrody z dużą wiedzą praktyczną. Żywi ludzie. Niemożliwe staje się możliwe, i to bez krasnoludków.. Wzajemna pomoc i konsultacje oraz aparat fotograficzny jako prosty przyrząd pomiarowy, umożliwiają powszechność monitoringu i obserwacje w wielu punktach kraju. Wolontariat naukowy daje to, czego zawodowa nauka nie jest w stanie zrobić, nawet przy dużych funduszach. W tym „amatorskim” ruchu naukowym widzę ducha prawdziwej nauki dla wiedzy, a nie dla kariery czy pieniędzy, bez syndromu korporacyjnego wyścigu szczurów. Ośmielam się także to zjawisko nazwać science 3.0, bo uwzględnia nie tylko interaktywne korzystanie z Internetu ale i interaktywną współpracę naukowców z szerokimi kręgami społecznymi, tak zwanymi „amatorami”.

Znając nazwę gatunkową, mogłem dalej szukać sam, w źródłach papierowych podręcznej biblioteczki i coraz obszerniejszych (ale zabałaganionych) źródłach internetowych. Ciemiężyk białokwiatowy (Vincetoxicum hirundinaria Medik., dawna nazwa, synonim: Cynanchum vincetoxicum R. Br.), bylina  – czyli roślina zielna, wieloletnia ale nie drzewo ani krzew – żyjąca dłużej niż dwa lata i zwykle wielokrotnie w tym czasie wydająca nasiona. Należy do rodziny toinowatych (Apocynaceae) podrodziny Asclepioideae, dawniej jako rodzina tojeściowate (Asclepiadaceae). W tych zmieniających się urzędowych nazwach zawarta jest historia. Tak jak w dawnych nazwach miejscowości. A warto je znać, aby umieć interpretować starsze dokumenty. Bo na przykład, jeśli szukamy informacji o Olsztynie i znajdziemy w dokumentach Allenstein to będziemy wiedzieli, czego to dotyczy.

Ciemieżyk jest hemikryptofitem czyli rośliną naziemnopączkową,  jedną z form życiowych roślin, których pączki, umożliwiające roślinie odnawianie się, znajdują się tuż przy powierzchni ziemi (albo na niej, albo tuż pod nią). Takie ułożenie początków jest przystosowaniem do przetrwania zimy. Siedliskiem życia ciemiężyka (czyli miejscem, gdzie można ciemiężyka spotkać w naturze) są widne lasy, głównie dębowe i sosnowe, zarośla, skraje lasów, zbocza, murawy.

Jest to roślina o specyficznej budowie kwiatów (tzw. kwiaty paściowe ), które, dzięki specjalnym uczepkom, znajdującym się pomiędzy pylnikami, przytrzymują owada (na zewnątrz kwiatu) i niejako zmuszają go do zabrania pyłku. Owe uczepki unieruchamiają owada na zasadzie zatrzasku. Owad, próbując się uwolnić, wyrywa pyłkowiny (ziarna pyłku zlepione w całość za pomocą substancji zwanej wisciną lub kitem pyłkowym) i przenosi na inny kwiat. Barwne kwiaty są niczym kolorowo wystrojone kobiety, zwabiające i kuszące. Owady przylatują za nektarem, a nieświadomie przenoszą pyłek i uczestniczą w mimowolnej prokreacji. Uczepki to taki doskonalszy wytwór ewolucji, nachalniej przymuszające owady do uczestnictwa w seksualności roślin. Nie ma nic za darmo, siorbiesz nektar to pomagaj i transportuj…

Nie wszystko jest jeszcze w Internecie i w Wikipedii oraz nawet najobszerniejsze encyklopedie i bazy danych nie zastąpią naszego myślenia i konieczności kojarzenia faktów oraz wyciągania wniosków. W botanice i zoologii jest jeszcze sporo języka łacińskiego, dawnego urzędowego języka naukowego i uniwersalnego. Zachował się nie tylko w nazwach gatunków ale i w określeniach medycznych czy farmaceutycznych. Ciemiężyk białokwiatowy używany był w dawnej medycynie, sam medykament nazywany był „korzeniem św. Wawrzyńca” czyli w języku farmaceutycznym Rhiz. Vincetoxici seu Rad. Hirundinariae. Podobno jeszcze i obecnie używany jest w weterynarii i homeopatii.

Właściwości lecznicze wynikają z obecności glikozydów o nazwie wincetoksyna lub asklepiadyna. Ciemiężyk zawiera także olejek lotny, żywice, śluzy, cukry, kauczuk i trójterpeny. Warto podkreślić że jest rośliną trującą. Truciznę od lekarstwa różni tylko ilość i czasem sposób podania.

Ciemiężyk białokwiatowy jest rośliną pospolitą i stosunkowo często spotykaną na niżu i w niższych partiach terenów górskich. Występuje w Europie Południowej, Środkowej i Wschodniej, w Afryce Północnej, w Turcji i na Kaukazie. Dawniej ciemiężyk uprawiany był w ogrodach (od połowy XVI w.), zapewne jako podręczna apteczka. Obecnie spotkać można w parkach i ogrodach zielarskich. Surowcem zielarskim są kłącza i korzenie. Najpopularniejszą postacią leku jest odwar z kłącza, który przyrządza się z jednej łyżeczki do herbaty rozdrobnionego suszu, zalanego jedną szklanką wody i gotowanego pod przykryciem przez około 3-5 minut od momentu wrzenia wody. Odwar następnie należy przecedzić i pić w razie potrzeby 2-3 razy dziennie po 1 /4 szklanki. Działa napotne, moczopędne, przeczyszczająco i ogólnie tonizująco.

Ciemiężyk jest rośliną o silnie trującym działaniu, dlatego nie wolno leczyć się nim bez zgody lekarza. Do wiedzy przyrodniczej i medycznej ludzkość dochodziła przez setki lat eksperymentowania. Były to udane i nieudane próby. Uczmy się więc na błędach innych. Gromadzenie wiedzy umożliwia nam rozwój cywilizacji. Kultura kumulatywna to zdobywanie (pozyskiwanie) informacji od innych i przez własne obserwacje przyrody, gromadzenie i upowszechnianie tych informacji. W tym wspaniałym dziele uczestniczyć mogą nie tylko „zawodowi” naukowcy ale niemalże każdy.

Nowoczesna technologia w postaci Internetu i aparatów cyfrowych powoduje, że w monitoringu przyrodniczym nie musimy jałowo marzyć o krasnoludkach. Odwiedzasz tego bloga niczym owad, czymś zwabiony. Może niektóre myśli uczepią się jak uczepki i przeniesiesz nieświadomie gdzieś indziej? Tam, gdzie zakiełkuje nowa-stara myśl. Prokreacja wiedzy a może tylko dyspersja. Tak samo jak przy czytaniu książek. A może pomoże ci odnaleźć w sobie bogactwo myśli i wrażeń: „Czytanie to jest odnajdywanie własnych bogactw i własnych możliwości przy pomocy cudzych słów.” (Jarosław Iwaszkiewicz)

 

Informacje medyczno-farmaceutyczne zaczerpnąłem z opracowania: Marian Nowiński „Dzieje upraw i roślin leczniczych”, wyd. II. PWRiL, Warszawa 1983

 

 

 

Więcej w Slider
Wspominamy najbliższych

Uroczystości Wszystkich Świętych W całym kraju wspominamy dziś naszych najbliższych. Uroczystości - na cmentarzach w Olsztynie i Elblągu - obserwowali reporterzy Radia Olsztyn - Daniel Machnowski...

Zamknij
RadioOlsztynTV