Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 5 °C pogoda dziś
JUTRO: 18 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Słowacki wirtualny, Słowacki realny

Juliusz Słowacki

Kilka dni temu jak zwykle włączyłem rano komputer. A tu w logo popularnej przeglądarki dziwnie znajoma twarz. Słowacki! Kolejna rocznica urodzin. Półokrągła, dwieście piąta. A więc, choć wakacje się skończyły – suplement do hasła „Czytajmy polską klasykę”.

Nazwisko Juliusza Słowackiego kojarzy nam się z zawiłymi wierszami, z tysiącem „profesorów Bladaczek” uporczywie wbijających do głów, że „to wielka poezja jest”, z imionami szkół, z nazwami ulic w każdym polskim mieście. Nawet tak niezwykły, nowatorski artysta, wciągnięty na cokoły, wypolerowany i unieśmiertelniony, przestaje być człowiekiem, zamienia się w figurę retoryczną. Wchodzi w ten sposób do „narodowego wirtualu” – katalogu legend, wzorców, ideałów, które teoretycznie powinny przyświecać naszemu realnemu życiu.

Jaki był Słowacki żywy, Słowacki realny i osobisty, wiemy bardzo niewiele. Niestety – polska historia! Aby przetrwać, trzeba było wznosić piedestały, „brązowić”, uwznioślać. Dotyczy to nie tylko artystów, także ich dzieł. Już Ludwika Śniadecka, pierwsza, nieszczęśliwa miłość Poety, a potem wierna czytelniczka jego książek, zauważa w jednym z listów:

W tych utworach poetę tylko widać – chował się człowiek – nieraz się jednak człowiek zdradził, a ja go poznałam.

Nam trudno jest dziś poznać Słowackiego-człowieka. Przeważa „wirtual” – Słowacki monumentalny i zakurzony. Bliżej pod ludzkim względem ukazuje go pierwsza biografia, napisana niedługo po jego śmierci przez lwowskiego profesora Antoniego Małeckiego.

Słowacki zwykły i codzienny jest niewielkiego wzrostu, ale przystojny, szczupły, smagły. Bywa porywczy, do przesady czuły na własnym punkcie. Poza geniuszem literackim znakomity rysownik i pianista, świetny tancerz, w młodości dusza towarzystwa. Zadbany, elegancki, przykładający ogromną wagę do ubioru we własnym stylu – czarne kamizelki, żółte rękawiczki, dopasowane granatowe płaszcze, lakierki od najlepszych paryskich szewców, no i oczywiście autorski krój kołnierzyka koszuli, znany do dziś. Zupełne przeciwieństwo Mickiewicza, dla którego takie rzeczy nie miały znaczenia. Słowacki cenił też sobie wielce rozmaite swobody życia w Paryżu. W jednym z listów pisał:

Ubierać się zaś można, jak się komu podoba. Śmiało bym tu wyszedł na ulicę w dziadowskiej lisiurce, którą niegdyś jak syn marnotrawny dziadkowi zarwałem. Widziałem tu nieraz ludzi (…) na modnym spacerze w jesieni przechadzających się w błękitnym jasno watowanym szlafroku, na frak zamiast płaszcza wdzianym.

Ach, ten Paryż, Paryż! Nawet w 1832. roku… Bardzo żałuję, że w twórczości Słowackiego tak niewiele jest prozy, publicystyki, felietonu. To byłby dopiero popis dla tego zmysłu obserwacji i ironicznego dowcipu. Tak jak tutaj:

(W Paryżu) Chcąc zainteresować jakąś damę, trzeba po angielsku gadać – udawać Anglika, bo wiedzą, że Polacy nie mają pieniędzy.

Jakoś to dziwnie aktualne… Poecie zdarza się też opisywać w listach swoje rozkosze stołu:

Potem Zienkowicz sporządził litewski kaliszan, taki, jakeśmy w Wilnie pijali. Było tam piwo, porter, wino, syrop z konfitur, cukier, cynamon, cytryna i grzanki, słowem było wszystko, co tylko mogło się w wazie pomieścić… a tak był dobry, że się nawet mojej dziewczynie podobał.

Ta „moja dziewczyna” to tylko przelotna fascynacja, córka kucharki. Nie znamy tu dalszego ciągu. Ale nie znamy też prawie wcale tej sfery życia Słowackiego, bo do czysta „wykasowano” ją przy tworzeniu „wirtualu”, wizerunku Poety „nieskalanego” przyziemnością. Znamy więc dedukcje, hipotezy badaczy.

A zatem podobno: w Paryżu krótko pozostawał w związku z Korą Pinard, jedną z właścicielek drukarni, gdzie wydawał swoje książki. Podczas pobytu w Genewie rozkochał w sobie Eglantynę Pattey, córkę właścicielki pensjonatu. Wzmianki w listach i relacjach świadczą, że później przyjeżdżała do niego do Paryża. Równocześnie sam podkochiwał się w Marii Wodzińskiej, późniejszej malarce i narzeczonej Chopina. Wynikła z tego nie lada towarzyska chryja. Znakiem zapytania w życiorysie Słowackiego jest też Joanna Bobrowa, heroina salonów Wielkiej Emigracji. Jeszcze większym – nieznana z nazwiska Amerykanka, którą poznał podczas wyjazdu na kąpiele morskie do Bretanii.

Współcześnie utwór literacki tak lub inaczej musi się wiązać ze swoim autorem. Temu służą wywiady, promocje, festiwale. W przeszłości – jak widzimy – niekoniecznie. Ale na słynne gombrowiczowskie „Słowacki wielkim poetą był” odpowiem: Tak. Jest wielkim Poetą. Nawet w wirtualu.

Zatem: Czytajmy polską klasykę.

Włodzimierz Kowalewski

(bsc)

RadioOlsztynTV