Tajemnica olsztyńskich kolibrów co czasem jadowitą kobrę przypominają – przeczytaj felieton prof. Czachorowskiego
Kolibry to pewnie każdy widział w telewizji. Małe, urocze, kolorowe ptaszki, zawisające w locie nad kwiatem. Jedzą (spiją nektar) w nocie. Niczym współcześni pracoholicy, nie przerywając swojej pracy jedzą i piją równocześnie. Kolibry to ptaki egzotyczne, z dalekiej Ameryki. A co czuje mieszkaniec Olsztyna, gdy widzi takie coś jak koliber u siebie? Oczom nie wierzy… i szuka po książkach. Albo wydzwania do specjalistów.
Informacje o tym, że widziano kolibra w Olsztynie, docierały do mnie już od kilku lat. Jakiś czasem temu otrzymałem od znajomej zdjęcie. Nie trudno rozpoznać zawisaka (motyl nocny), o gatunkowej nazwie zmrocznik gładysz lub zmierzchnik gładysz (Deilephia elpenor). Nazwa jak najbardziej adekwatna do motyla nocnego.
Czemu po nocach się po świecie włóczy? Przecież ciemno i z nawigacją trudniej niż za dnia. Może i trudniej, ale z ewolucyjnego punktu widzenia była to ucieczka przed drapieżnikami – ptakami i owadami drapieżnymi (np. ważki). Ucieczka ćmom (motylom nocnym) się udała. W nocy ptaki owadożerne ani ważki nie polują – można pożywiać się nektarem w spokoju. Udała, ale nie całkiem, bo nocne zasoby pokarmowe ewolucyjnie… opanowały nowe drapieżniki – nietoperze. I teraz dalej się trzeba kryć… tym razem poprzez „włochatość”, co ukrywa przed nietoperzową echolokacją (gęste włoski wytłumiają dźwięki niczym ściany w studiu radowym). Dlatego motyle nocne są takie puchate i mocno owłosione.
Taki zmrocznik nie ma czasu spokojnie przysiąść, tylko konsumuje w „locie”, niczym wielkomiejscy korporanci z kubkiem kawy na chodniku. Ten zawisający lot upodabnia zawisaki do kolibrów. Tak więc zawisaki to takie nasze, warmińsko-mazurskie kolibry.
„Może pamięta Pan, jak kiedyś zadzwoniłam do pana, z pytaniem czy mamy u nas jakieś „kolibry”, bo u mnie latają takie szybko machające skrzydełkami dziwne stwory?”. Pamiętam. Z samej opowieści to można zidentyfikować rodzinę. Ale dzięki zdjęciu można rozpoznać już konkretny gatunek.
Zmrocznik gładysz lata o zmroku lub zmierzchu. Nazwa dobrze oddaje zwyczaje tego owada. Ale dlaczego gładysz? W słowniku etymologicznym języka polskiego Aleksandra Brücknera znalazłem informację, że „gładysz” znaczy „strojniś”, „piękność”. Fakt, zmrocznik gładysz jest cudnie ubarwiony, zarówno w postaci dorosłej (motyl) jak i w stadium gąsienicy.
Zmrocznik gładysz należy do niezwykle ciekawej rodziny zawisaków (Sphingidae). Nazwa adekwatna do zachowania tych motyli nocnych. Zawisaki, niczym koliby, spijają nektar w czasie lotu. A wysunięta trąbka wydaje się niczym dziób kolibra. Wielkością też są zbliżone do tych egzotycznych ptaków. O pomyłkę więc nie jest trudno.
Dorosły zmrocznik gładysz przylatuje do kwiatów bzu lilaku, wiciokrzewu, petunii, żmijowca (motyw żmii jeszcze się ponownie pojawi), mydlnicy lekarskiej i innych kwitnących roślin ze słodkim i energetycznym nektarem. Cukier krzepi, chciałoby się wspomnieć Melchiora Wańkowicza.
Ten pięknie ubarwiony owad dorosły (wielkość ciała 2,5-3,2 cm, rozpiętość skrzydeł 4,5-6 cm) spotykany jest od początku maja do początku lipca (w niektórych regionach nawet do początku sierpnia), a jeśli występuje drugie pokolenie, to także w sierpniu i wrześniu. Ciało oraz przednie skrzydła ma koloru oliwkowo-zielonego z ukośnymi smugami barwy czerwonego wina, lub jak kto różowego. Tylne skrzydła są ubarwione na czarno-czerwono lub czarno-różowo. Spotkać gładysza można na polanach, wilgotnych śródleśnych łąkach, zaroślach nadrzecznych, przy drogach, w parkach i ogrodach. Jest to gatunek pospolity i stosunkowo liczny.
Gąsienice, dorastające do 8 cm długości, mają w z przodu ciała po dwie (z każdej strony), duże plamki, przypominjące oczy. Ale te niby-oczy służą nie do patrzenia tylko do straszenia. Zaniepokojona gąsienica unosi przód ciała (niczym kobra), wciąga głowę i pierwszy segment tułowia, na skuter tego segmenty z niby-oczami ulegają powiększeniu (uwydatnieniu), a plamki przypominające oczy powiększają się. Strach ma rzeczywiście duże oczy! Boi się gąsienica… i bać się ma drapieżnik. W wyniku tego zabiegu gąsienica przypomina małego węża lub żmiję z czterema oczami. Na końcu odwłoka znajduje się krótki wyrostek w kształcie rogu (typowa cecha wielu zawisaków).
Same gąsienice ubarwione są zazwyczaj na zielono lub ciemno brązowo. Spotkać je można od czerwca do października, żerujące między kwiatami lub nasionami przytulii (przytulia to taka roślina o łacińskiej nazwie rodzajowej Galium, nieprawdaż że sympatyczna nazwa?), wierzbownicy (Epilobium sp.), na wierzbówce kiprzycy (Chaemaenerion angustufolium) i wiesiołku (Oenothera sp.), w niektórych regionach Europy na wiciokrzewie, krwawnicy, mimozie. W ogrodach gąsienice żerują także na fuksjach. Starsze gąsienice za dnia przebywają ukryte przy ziemi, a żerować na roślinach wychodzą w nocy. W czasie zimy larwa (gąsienica) przepoczwarcza się, schowana w jedwabnym oprzędzie, czasem zakopana płytko w glebie.
Co jeszcze można dodać? Że to gatunek o rozmieszczeniu palearktycznym. A i żeby ułatwić wzrost poetyckiej weny warto sięgnąć do dziewiętnastowiecznego „Słownika nazwisk zoologicznych i botanicznych polskich” Erazma Majewskiego, gdzie pod nazwą gładysz kryje się zarówno kilka roślin (konwalia, przebiśnieg i in.) jak i różne owady: Musca polita, Staphylinus politus. Wszystkie zapewne gładniej urody, ale ze zmrokiem czy zmierzchem tylko nasz zawisak bezsprzecznie się kojarzy.
W rodzinie zawisaków nie tylko zmrocznik gładysz. Zatem, gdy zobaczysz w północnej Polsce jakiegoś kolibra, to zrób mu zdjęcie. W ten sposób uda się go zidentyfikować. Dostępność aparatów cyfrowych i ich dobra jakość sprawia, że wiele osób, przyrodniczych wolontariuszy, może sensownie włączyć się w dokumentowanie i inwentaryzowanie naszej rodzimej bioróżnorodności. Będziemy wiedzieli co i gdzie u nas rzeczywiście występuje i które gatunki są rzeczywiście rzadkie i ginące. Oraz to, jakie to „kolibry” u nas do kwiatów przylatują.
Stanisław Czachorowski