Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 6 °C pogoda dziś
JUTRO: 11 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Tetetka – wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej

Wiele razy przyznawałem się Państwu, że z całej literatury najbardziej lubię wspomnienia i biografie. Żadna, nawet najlepsza artystyczna proza nigdy nie będzie tak wiarygodnym źródłem refleksji o życiu. Biografii na naszym rynku wydawniczym coraz więcej, choć bywa z nimi różnie. Niektórzy autorzy idą w komercję, tworząc tylko rozwlekłe wersje sensacyjek z plotkarskich gazetek i portali, ale inni wykazują rzeczywistą pasję dokumentalistów i odkrywców. Chciałbym zatem polecić Państwu „Tetetkę” Mirosława Nowika, wydane ostatnio wspomnienia o Teresie Tuszyńskiej, gwieździe polskiego kina lat 60-tych świecącej krótko, ale za to z jakim blaskiem!

Przez dziesiątki lat w ogóle nie znałem tej aktorki. Mało kto ją pamiętał, nikt nie szukał, chociaż cały ten czas żyła gdzieś w Warszawie, zmarła w roku 1997. Dopiero później telewizja zaczęła przypominać stare filmy, między innymi „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna z 1960 roku, którego współscenarzystą był Zbigniew Cybulski. Film odważny, metafora wegetacji za „żelazną kurtyną” i tęsknoty za Zachodem. Tam osiemnastoletnia Teresa Tuszyńska zagrała główną rolę – Margueritte, córki francuskiego dyplomaty, partnerując Cybulskiemu i Romanowi Polańskiemu. Można ją też zobaczyć w innych filmach z tego okresu: wstrząsającym „Białym niedźwiedziu” Jerzego Zarzyckiego, „Tarpanach” Kutza z mazurskimi plenerami, „Poczmistrzu” Lenartowicza. Zagrała też w kilku filmach czechosłowackich i enerdowskich, w Polsce ostatni raz w roku 1970.

Była niezwykle piękna, o żywej, sugestywnej twarzy. Nie skończyła żadnych artystycznych studiów, ale reżyserzy i krytycy podkreślali jej żywiołowy, filmowy talent, coś, czym dysponowały tylko największe osobowości Hollywood. Nie bała się kamery, była naturalna. Nawet dziś, gdy oglądamy ją na ekranie, zapominamy, że to złudzenie, gra, a czujemy się jak świadkowie autentycznej historii prawdziwych ludzi.

Początki kariery Tuszyńskiej to również prawie „Hollywood dream”. Córka rzeźnika z warszawskiej Pragi o nazwisku Tusiński ( ktoś pewnie pomylił się w dokumentach ), została dostrzeżona przez fotografika Andrzeja Wiernickiego na potańcówce w klubie „Stodoła”. Tygodnik „Przekrój”, ówczesna wyrocznia młodej inteligencji, zdecydował się umieścić jej zdjęcie na okładce. Spełnienie marzeń każdej dziewczyny!

Patrzę na ten egzemplarz pisma z 1 czerwca 1958. Pod hasłem numeru „Przekrój” cię odświeży” cztery czarno-białe fotografie Teresy Tuszyńskiej, każda w innej mimice: poważna, roześmiana, zamyślona, rozmarzona. Niezwykłe spojrzenie, niezwykła uroda. Trudno się dziwić, że nie musiała długo czekać na propozycje od reżyserów filmowych i na pracę modelki w „Modzie Polskiej”.

„Tetetka” – tak nazywano aktorkę od inicjałów, jak „Bebetka” – Brigitte Bardot. Ale to również popularna nazwa pistoletu. Tuszyńska była jak broń palna, nad którą utracono kontrolę. Nieobliczalna, kapryśna, obrażała i zrażała do siebie ludzi. Odrzuciła poważny kontrakt, marnując szanse na karierę we Francji. Opowiadano o jej wyskokach, fochach, dąsach, romansach i alkoholowych ekscesach bulwersujących nawet liberalne środowisko artystyczne. Powoli przestawała się liczyć w filmowym światku. Zawaliły się jej dwa małżeństwa, do destrukcji życia przyczynił się związek z Adamem Pawlikowskim, jedną z „twarzy” polskiego kina tamtych lat, Andrzejem ze słynnej sceny przy barze w „Popiele i diamencie”. Postaci tragicznej, człowieka, który, uwikłany w kontakty z SB, popełnił samobójstwo wyskakując z okna.

Teresę Tuszyńską w ostatnich latach życia trudno było rozpoznać. Czasem pożyczała pieniądze od dawnych koleżanek. Jej mieszkanie słynęło z pijackich awantur i policyjnych interwencji. Kiedy umarła, ostatni mąż nie miał jej za co pochować i znikł bez śladu, zabierając wszystkie dokumenty.

Książka Mirosława Nowika nie została jednak napisana dla prawienia morałów. Raczej po to, żeby pokazać, jak wielu rzeczy jeszcze nie wiemy o naszej kulturze i jej twórcach.

Na grobie Teresy Tuszyńskiej jej brat kazał wyryć tytuł najważniejszego dla niej filmu: „Do widzenia, do jutra…”

Włodzimierz Kowalewski

(bsc)

 

 

RadioOlsztynTV