Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 4 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Audycje w języku ukraińskim – maj 2017

Audycje w języku ukraińskim nadajemy codziennie, również w święta, o godzinach 10.50 i 18.10. Audycje zawierają bogaty serwis informacyjny o życiu diaspory ukraińskiej na Warmii i Mazurach, a także w Polsce oraz wieści z samej Ukrainy. Po kilku dniach od emisji zamieszczamy też tłumaczenia audycji w języku polskim. Do słuchania audycji zapraszają dziennikarze: Jarosława Chrunik, Hanna Wasilewska i Sergiusz Petryczenko. Audycje w języku ukraińskim emitowane są z nadajnika w Miłkach koło Giżycka na 99,6 FM.

31.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Jest przyjemnie ciepło, kwitną drzewa i jeszcze zieleń nie jest wypalona słońcem – to to czym kusi Lwów turystów. W podróż do Lwowa zaprasza ukraińska szkoła w Bartoszycach. Natomiast górowscy Ukraińcy przyjmowali u siebie gości w zeszłą sobotę. Władimir Putin w gościach u nowego prezydenta Francji starał się błysnąć wiedzą historyczną, co nie do końca mu się udało. Ukraińskie wiadomości z regionu i świata usłyszycie za moment. W studiu jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Bartoszycka szkoła imienia Łesi Ukrainki zaprasza na podróż do Lwowa. W zeszły weekend Zespół Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania otworzył swoje drzwi dla przyszłych uczniów. Podczas wizyty we Francji Władimir Putin fałszował historię. Drzwi NATO są otwarte dla Ukrainy i Gruzji. A teraz dokładniej.

(-)

Dla chętnych do odwiedzenia Lwowa pozostały miejsca w autobusie bartoszyckiej szkoły im. Łesi Ukrainki. Wycieczka odbędzie się od 8 do 13 czerwca. Pojadą uczniowie i nauczyciele szkoły ukraińskiej wraz z dyrektorem Lubomirą Tchórz.

Będziemy wędrować ulicami Lwowa, poznawać jego historię. Będą także warsztaty w bibliotece. Stare miasto, cmentarz Łyczakowski, gdzie pochowani są wybitni przedstawiciele ukraińskiej i polskiej kultury. Pomyślałam także, że pokażę dzieciom cmentarz Orląt Lwowskich, bo uczymy się historii Polski i żeby one zobaczyły, że cmentarz jest piękny i zadbany i nikt go na szczęście nie niszczy. I żeby dzieci zobaczyły, że stosunki polsko-ukraińskie są tam normalne; że nie ma nienawiści i konfliktów. Na pewno odwidzimy księgarnie, będziemy w cerkwiach, w soborze Jury. Więc mamy dobry program, ciekawy i myślę, że spodoba się dzieciom. A oprócz tego trochę rozrywki. Pojedziemy po mieście tramwajem turystycznym, pójdziemy do fabryki kawy, czekolady. Umożliwimy im kupno ukraińskich wyszywanek. Mam nadzieję, że uda nam się kupić bilety na jakąś wystawę i do opery.

Jak przyłączyć się do wycieczki można dowiedzieć się w administracji szkoły imienia Łesi Ukrainku w Bartoszycach. Pospieszcie się i nie przegapcie możliwości zobaczenia Lwowa na własne oczy.

(-)

W zeszły weekend Zespół Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Górowie otworzył swoje drzwi dla przyszłych uczniów. O zmianach, które czekają szkołę w kolejnych latach opowiedział dyrektorka szkoły Maria Olga Sycz. Program przewidywał zajęcia integracyjne z pedagogiem szkolnym Lidią Maksymik. Tradycyjnie miały miejsce spotkania z nauczycielami, wycieczka po klasach, koncert, piknik i dyskoteka. Tegorocznym rodzynkiem okazał się być konkurs „Międzynarodowy dzień różności kulturowej” i „70 lat Akcji Wisła”. Wydarzenia na miejscu śledził Sergiusz Petryczenko.

Serdecznie was witam. Cieszę się, że jest was tak dużo, że ciężko zmieścić się w jednym kole… żebyście siebie wzajemnie poznali, żebyśmy wiedzieli skąd jesteście i znali wasze imiona….ale zrobimy tak, ja puszczę od siebie taką krótką rundkę, a każdy z was mówi jak chce po polsku, czy ukraińsku. Czy wszyscy mnie rozumieją? Cieszę się. Jestem Lidka, jestem szkolnym pedagogiem i będę brać udział z wami w tej zabawie. Ja już powiedziałam o sobie, teraz idziemy w prawo, zapraszam. Tak głośno, żeby wszyscy słyszeli.

Mam na imię Igor i chodzę do 6 klasy podstawówki

Oksana, 1 gimnazjum.

I tak mówcie, Igor, Kuba, Oksana. Dalej. A możecie jeszcze powiedzieć, skąd przyjechaliście, przepraszam. Igor ty jesteś z?

-Uczniowie przyszli do szkoły i pani od razu wzięła ich na zajęcia integracyjne.

-Tak, taki cel tych zajęć, żeby młodzież zintegrować z tego powodu, że przyjechała ona z różnych miast; żeby po pierwsze znali swoje imiona, wiedzieli skąd są i tak trochę zabaw ruchowych, żeby poruszać się, pośpiewać i zintegrować się. Wie pan, pierwszy ten moment, jak mówi się swoje imię, potem idzie dalej. Zabawy na stojąco, a nie siedząco, nie w ławkach i ten stres odchodzi i oni z ochotą, taką mam nadzieję, że z ochotą brali udział we wszystkich zabawach. Teraz poszli na inne zajęcia, chodzą po klasach i myślę, że już będą zwracać się do siebie po imionach i będzie im o wiele prościej.

-I od 1 września będą uczestniczyć w różnych zajęciach pozalekcyjny?

-Taka mam nadzieję. Na podstawie tych dzisiejszych zajęć można zobaczyć, kto może być liderem, kto ma takie zdolności. Mam nadzieję, że oni wszyscy przyjdą do nas. Będzie z kim pracować.

(-)

Administracja Petra Poroszenki zarzuca Władimirowi Putinowi, że podczas wizyty we Francji fałszował historię. Rosyjski prezydent podczas spotkania z Emmanuelem Macronem przywołał postać Anny Jarosławówny, jedenastowiecznej ruskiej księżniczki, która była też królową Francji. Miał to być przykład wielowiekowych związków Rosji i Francji. Zdaniem Ukraińców to mocne historyczne nadużycie.

(-)

Drzwi do NATO pozostają otwarte dla Ukrainy i Gruzji, a także dla wszystkich krajów, które podzielają priorytety sojuszu, odpowiadają jego założeniom i gotowe są finansować wspólne bezpieczeństwo. W granicach polityki powstrzymywania Rosji NATO zwiększa swoją obecność w regionie. Takie oświadczenia od przewodniczących organizacji pojawiły się na posiedzeniu NATO, które odbywało się w Tbilisi. NATO mówi, że z Gruzją i Ukrainą łączą je partnerskie stosunki. Drzwi NATO są otwarte, więc każdy kraj może przeznaczyć na jego cele 2% PKB. Wiele krajów nie osiąga tego wskaźnika. Bogatsze kraje krytykują te, które oszczędzają na obronności, a niebogata Ukraina w tym roku przeznaczyła na obronę 5% PKB, bo wie jaka jest cena pokoju – podkreślił Andrij Parubij.

Dzisiaj płacimy wielką cenę za swoją wolność. Ponad 10 tysięcy poległych, milion przesiedlonych. Chcę, żeby pamiętali o tym nasi koledzy, którzy znajdują się tu na zgromadzeniu parlamentarnym.

Na kolejne miejsce zgromadzenia parlamentarnego NATO spiker ukraińskiego parlamentu, zaproponował Kijów. Rosję i jej agresję, zarówno tradycyjną, jak i hybrydową, w NATO określają jako największe wyzwanie. Stosunki z Kremlem zgromadzenie parlamentarne zerwało w 2014 roku po agresji na Ukrainę.

(-)

Takie informacje przedstawiliśmy dzisiaj. Co przyniesie nowy dzień dowiecie się jutro o 10:50 na falach Polskiego Radia Olsztyn. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

30.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Jubileusz greckokatolickiej parafii na Warmii i Mazurach to dobra okazja do tego, żeby wspomnieć jak wszystko się zaczęło. W zeszłą sobotę wśród gości uroczystości w parafii Świętych Cyryla i Metodego w Lidzbarku Warmińskim była Jarosława Chrunik. Natomiast Sergiusz Petryczanko rozmawiał o historii polsko-ukraińskiej i teraźniejszości z Igorem Hałagidą – profesorem historii z Gdańska, a Paweł Buszko opowie o spotkaniu Emanuela Marcona z Władimirem Putinem. Ukraińskie wiadomości już za moment. W studiu Hanna Wasilewska. Witam.

(-)

W sobotę 27 maja w Lidzbarku Warmińskim uroczyście świętowano 25 lecie parafii greckokatolickiej. Zjawiło się wielu gości – zaproszeni przedstawiciele władzy lokalnej i regionalnej (obecnej i poprzedniej). Nabożeństwu przewodniczył zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego w Polsce arcybiskup kir Jewhen Popowycz, nabożeństwo koncelebrowało kilkunastu księży. Była to duża i radosna uroczystość, którą 25 lat temu trudno było sobie nawet wyobrazić. O tym, w jaki sposób powstawała parafia Jarosławie Chrunik opowiedział ówczesny radny Józef Zysk, który odegrał kluczową rolę w tym, by Ukraińcy otrzymali w Lidzbarku Warmińskim budynek na swoją świątynię.

[materiał w języku polskim]

(-)

W związku z III Polsko-Ukraińskim Forum Naukowym, które miało miejsce w marcu w Olsztynie, tematyce historycznej poświęcono konferencję na zamku w Olsztynie. Wystąpi tam historyk, współpracownik Uniwersytetu Gdańskiego Igor Hałahida. Swoimi przemyśleniami dotyczącymi historii i teraźniejszości naukowiec podzielił się w rozmowie z Sergiuszem Petryczenką.

-Znajdujemy się na konferencji poświęconej przeszłości, ale rozumiem, że dotyczy ona także dzisiejszych problemów i spojrzenia w przyszłość?

-Oczywiście. Ja jestem historykiem, a tu gdzie się znajdujemy to forum Polsko-Ukraińskie i dotyka bardziej współczesności. Badacze, którzy przyjechali tu z Ukrainy, a także z Polski koncentrują się bardziej na współczesnych polsko-ukraińskich relacjach. Co ważne, patrząc w przyszłość nie zapominają o przeszłości, nawet bolesnej. Ale nie patrzą w tę przeszłość, żeby rozdrapywać rany i czynić wzajemne zarzuty, ale przeciwnie – wspólne patrzą w przeszłość dla lepszej przyszłości.

– Jesteśmy na Warmii i Mazurach, gdzie – jak się wydaje – współpraca między Polakami i Ukraińcami jest prawie wzorcowa.

-Ale to nic nowego. Nie jak w latach 80., kiedy w Polsce istniał jeszcze komunizm, a Ukrainy na mapach Europy nie było w ogóle; pierwsze polsko-ukraińskie inicjatywy, choćby historyczne, kiedy spotykali się badacze i mówili o bardzo często tragicznych wydarzeniach przeszłości; to takie dyskusje, takie spotkania były ostre, pamiętam; One odbywały się właśnie głównie w Olsztynie, Gdańsku, często Szczecinie, czyli w tych ośrodkach akademickich, które były oddalone od granicy polsko-ukraińskiej, gdzie nie było pamięci o polsko-ukraińskich konfliktach, a i władza, jak sądzę, mniej przyglądała się takim inicjatywom.

(-)

Spotkanie Emmanuela Macrona z Władimirem Putinem nie przyniesie przełomu w sprawie Donbasu. To właśnie sytuacja na wschodzie Ukrainy byla jednym z tematów wczorajszych rozmów obu polityków we Francji. W związku z wizytą rodziny przetrzymywanych prze Rosję ukraińskich więźniów politycznych wystosowały do francuskiego prezydenta list. Szczegóły w materiale Pawła Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Tym żegnam się z wami. Równo za dobę zapraszam do radioodbiorników wszystkich, którzy zainteresowani są życiem Ukraińców i Ukrainy. Z wami była Hanna Wasilewska. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

29.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Podczas tego gorącego weekendu schować się przed słońcem można było w murach Górowskiego zespołu szkół. Tam otwarto drzwi przed przyszłymi uczniami i ich rodzicami. Zdecydowanie gorąco było w Donbasie. Tam wczoraj separatyści ostrzelali krasnohorkiwski szpital. Są ranni wśród cywilów. Nierealizowanie przez Rosję ustaleń mińskich ciągnie za sobą zaostrzenie sankcji. Rozmowy na ten temat trwają między krajami wielkiej siódemki. Za moment usłyszycie ukraińskie wiadomości. W studiu jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Tradycja, rodzinna atmosfera i wysoki poziom nauczania – to tylko początek całej listy przewag szkoły ukraińskiej w Górowie.W zeszłą sobotę, Sergiusza Petryczenkę, przekonywali o tym wszyscy uczestnicy procesu nauczania. Kilkunastu rannych pacjentów. Takie są skutki ostrzału, przez rosyjskich separatystów, szpitala w Krasnohoriwce w Donbasie. Państwa grupy G7 są gotowe do zaostrzenia sankcji wobec Rosji. Ukraińskie władze wyrażają ubolewanie z powodu śmierci Zbigniewa Brzezińskiego. Szczegóły za chwilę.

(-)

Dni otwartych drzwi odbyły się podczas ostatniego weekendu w Zespole Szkół z Ukraińskim Językiem Nauczania w Górowie Iławeckim. Z samego rana uczniowie i ich rodzice uczestniczyli w integracyjnych zajęciach, poznawali się z nauczycielami i uczniami.

-Jestem absolwentką tej szkoły i bardzo sobie chwalę. Bardzo dobra szkoła i jestem bardzo zadowolona, że moje dziecko będzie się tu uczyć.

-Co pani wspomina z okresu swojej nauki.

-Przede wszystkim atmosfera, taka rodzinna. Bardzo fajni ludzie, otwarci, ciekawi świata. Wiele zajęć dodatkowych, bardzo dobry poziom nauczania i to najważniejsze.

-Tak samo było za pani czasów tak zostało, prawda?

-Za moich czasów tak było i z tego co słyszałam tak jest dalej.

-Dlaczego tę szkołę warto wybrać?

-To bardzo dobra szkoła, zawsze jest wesoło, coś wymyślają i jest możliwość dla uczniów z Ukrainy, jak i Polaków nauki różnych języków. To bardzo fajna szkoła i przyjacielskie dzieci. Bardzo się cieszę, że tu trafiłam.

-A skąd?

-Ja z Dniepropietrowska.

Organizatorzy przygotowali ciekawy program. Był koncert uczniów szkoły, konkursy, piknik i wieczorna potańcówka. Dokładniej o dniach otwartych w Górowie opowiemy w naszych kolejnych audycjach.

(-)

Wspierani przez Rosję separatyści ostrzelali Krasnohoriwkę w obwodzie donieckim na wschodzie Ukrainy. Pociski trafiły między innymi w budynek szpitala. W wyniku ataku ranni zostali cywile. Ogółem minionej doby bojówkarze dokonali w Donbasie kilkudziesięciu ostrzałów.

(-)

Państwa grupy G7 są gotowe do zaostrzenia sankcji wobec Rosji, jeśli kraj ten nie wprowadzi w życie postanowień mińskich oraz nie będzie przestrzegał suwerenności całego terytorium Ukrainy. Chodzi miedzy innymi o aneksję Krymu.
W opublikowanym oświadczeniu państwa G7 napisały, że „czas trwania sankcji jest powiązany z realizacją przez Rosję zobowiązań zawartych w porozumieniach mińskich”. Grupa dodała, że sankcje mogą zostać zniesione, jeśli Rosja wypełni podjęte zobowiązania.
Rosja dokonała aneksji Krymu w lutym 2014 roku. W marcu prezydent Rosji Władimir Putin podpisał traktat o przyłączeniu Krymu do Federacji Rosyjskiej. Towarzyszył temu sprzeciw społeczności międzynarodowej.

(-)

Ukraińskie władze wyrażają ubolewanie z powodu śmierci Zbigniewa Brzezińskiego. Ukraińskie media przypominają o antykomunistycznej i krytycznej wobec obecnych rosyjskich władz postawie znanego politologa. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Jutro o 10:50 słuchajcie kolejnego wydania ukraińskich wiadomości. A wieczorem czekać na was będzie Jarosława Chrunik w programie „Kamo hriadeszy”, która opowie o uroczystościach z okazji 25-lecia parafii greckokatolickiej w Lidzbarku Warmińskim. Z wami była Hanna Wasilewska. Do usłyszenia jutro. (bsc/dw)

28.05.2017 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

Znowu, w mgnieniu oka, pojawił się weekend. Więc przed nastaniem kolejnego tygodnia opowiemy wam najciekawsze rzeczy z życia Ukraińców Warmii i Mazur. Program „Od niedzieli do niedzieli”. W studiu jest Hanna Wasilewska. Dobry wieczór!

(-)

Nikt nie zdziwi się na widok tradycyjnego ubrania na Ukrainie, a na szczyty mody w czasie wojny, wzniosła się wyszywanka. Ukraińcy z Warmii i Mazur zakładają ją od pokoleń na wszystkie święta i każdą niedzielę do kościoła. W lokalnych ukraińskich szkołach to uroczysty ubiór uczniów podczas pasowania. Na ukraińskim weselu nawet panna często ubrana jest w suknię wyszytą w tradycyjne ukraińskie wzory. Nic więc dziwnego, że ponad 10 lat temu Ukraińcy zdecydowali, że cały kraj założy wyszywanki, a diaspora zawsze jest z ojczyzną i w sercu, i działaniach. We czwartek ukraińskich uczniów można było łatwo poznać na ulicach Bartoszyc. Wszyscy pochwalili się swoimi najładniejszymi wyszywankami. Wśród nich była znana wam Katarzyna Dąbrowna, gimnazjalistka i dziennikarka. Opowiedziała o szkolnym święcie:

Wszyscy mieli ubrać się w wyszywanki. Na tablicach były rozwieszone kartki, że wszyscy mają założyć wyszywanki. Dzisiaj wszyscy uczniowie naszej szkoły zebrali się przed szkołą i robili wspólne zdjęcie; wszyscy uczniowie, którzy mieli wyszywanki. Tych wyszywanek jest wiele wyszywanek, które mają różne kolory, wzory. Myślę, że każdy ma inną wyszywankę i powinien je pokazywać i myślę, że fajnie będzie jak wszyscy będą ubrani tak samo.

-Ale jeśli to ubranie coś jeszcze oznacza, bo wyszywanka ma jakiś sens. Jaki?

Ja myślę, że dla nas Ukraińców w Polsce to takie wsparcie, że są Ukraińcy jeszcze w Polsce.

-Masz na sobie bardzo ładną wyszywankę. Widzę, że to ręczna robota i ona nie jest tylko wyszyta, ale jeszcze i haftowana.

Ja dostałam ją pięć lat temu na pierwszą komunię od ciotki z Kanady. Jest bardzo fajna.

-Bardzo ładna, taka bardzo kolorowa. Twoja koleżanka ma wyszytą na czerwono-czarno. Jak się nazywasz?

Nikola Rybacka.

-Jesteś Ukrainką?

[wypowiedź w języku polskim]

-I uczysz się języka polskiego?

Uczę się, myślę że dobrze. Myślę, że język ukraiński jest fajny i rodzice tu mnie zapisali, bo to mała szkoła i uczniowie mają tu dobry kontakt z nauczycielami.

To nie pierwsza i nie ostatnia Polka, którą spotkałam w wyszywance. Joanna Kuształa z Dobrego Miasta też podchodzi nabożnie do ukraińskich wyszywanek. Czerwone maki na czarnym tle:

[wypowiedź w języku polskim]

Nadzieja Ortyńska ma czym się pochwalić. Na pytanie – ile ma wyszywanek, nie odpowiedziała od razu.

Oj, nie wiem, trzeba by policzyć. Mam dwie wyszywane sukienki, 5 koszul i bardzo dużo serwetek, od zielonego, żółtego, niebieskiego, brązowego, czarno-białego, białego, czerwonego, także te elementy ukraińskie pozwalają mi wspomnieć dom i jego ciepło i robi się przyjemniej na sercu, nawet podczas pochmurnych dni. Sama wyszywam, wyszywam bardzo dużo. Swojej córce wyszyliśmy koszulę razem z mężem. Ona wtedy miała 10 lat. Myślę, że nie obrazi się, jak powiem, że teraz ma 33 lata. I myślę, że ta specjalnie uszyta dla niej koszula będzie teraz dla wnuczki. I może to jest ta nasza rodzinna koszula, która będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Moja córka też cudownie wyszywa. Na wesele wyszyła dobie taki cudowny ręcznik, na którym od tyłu nie ma ani jednego węzełka. Wyszywanka nie musi być tylko na koszulach, ale może być na serwetkach. Mam wyszywane obrazy na ścianach. Wyszyte rzeczy są wokół nas.

– Czyli święto wyszywanki jest dla pani globalne.

Tak.

(-)

Czasy bezładnego ruchu na przygranicznych ziemiach Polski i Ukrainy zaczęły się długo przed wojną i zakończyły się nie szybko po niej. Ludzie, którym przyszło żyć tam wtedy widzieli wiele zła. Takie wspomnienia z dzieciństwa przywiózł ze sobą na Warmię i Mazury Włodzimierz Lipiński – Ukrainiec przesiedlony z ziemi jarosławskiej w czasie Akcji Wisła. Kiedy zabrali całą swoją trzodę z wiejskiego pastwiska, a ich koń wrócił, kiedy palono wieś, a ich chata ocalała, kiedy wszystkich wysiedlili do Związku Radzieckiego, a im pozwolono zostać, to przez chwilę zdawało się, że trafił im się inny los. Ale tylko na chwilę. Wspomina Włodzimierz Lipiński.

Bandyci…wojskowi i milicja. I był taki przypadek, że chodzili i szukali. Ja akurat taki chłopiec…powiedz, gdzie są banderowcy. Ja nie wiem, nie widziałem. Jak nie powiesz, to cię zastrzelimy. [fragment po polsku] poszedłem jakieś pięć kroków i wróciłem [fragment po polsku]. No i podszedłem przodem, ale on nie strzelił i jak doszedł do niego, to tylko trzymali te nagany i mnie tak przez głowę, że upadłem na ziemię i przez jakiś czas byłem nieprzytomny. I takie napady miały miejsce gdzieś dwa razy w tygodniu. W 1947 roku zaczęła się Akcja Wisła.

-Wiedział pan o niej wcześniej, że coś takiego będzie?

Tak, że coś takiego będzie. Zaczęliśmy kombinować, co zrobić, żeby nie jechać. Różne sytuacje były. Niektórzy mówili, że trzeba to na polski, toto, tamto. No u nas akurat takich nie było. U nas było tak, że wieś przed nami nazywała się Stubieńko i wyjechali stamtąd ludzie szybciej, chyba zostało kilka polskich rodzin. To z naszej wsi przenieśliśmy się tam, bo akcja już tam się skończyła, więc zostaliśmy tam chyba z miesiąc. Na początku czerwca, chyba po 10., jakoś tak cicho się zrobiło, że chyba przestali wywozić. To pamiętam, że wróciliśmy i był spokój chyba z tydzień. Około 15 czerwca, albo 13. To była gdzieś druga po obiedzie – krzyk, że wojsko otoczyło wieś i będą wywozić. Uciekać nie było gdzie, bo wojsko na koniach wieś otoczyło, to zaczęliśmy się pakować. Furmanek było mało, zaczęli komuś ładować, a nas tak…może dadzą, może nie. W końcu podjechała furmanka, ale pełna. Także nam nie udało się z domu wziąć nic, ani dokumentów ani fotografii. Akurat rano bawiłem się z chłopcami, byłem w krótkich spodenkach, ktoś mnie pociągnął, urwał jedną szelkę i ja w tych spodenkach na jednej szelce. Ojciec mówił, ale jak to tak, jak mamy wziąć coś, no to san nahajem po głowie pogonili i wyszliśmy prawie bez niczego z domu. Zabrali nas tak, bez niczego. Nie byłem nawet ubrany. Tak szliśmy piechotą przy tej furmance…jakieś dwa tłumoczki zawiązane i tak przy tej furmance. Gorąco było, zgrzałem się i jak dojechaliśmy, to położyłem się na ziemi i zasnąłem, tak byłem przegrzany. Zachorowałem. Zapalenie stawów. Nie mogłem chodzić w ogóle. Przez całą drogę szliśmy. Przez tydzień chyba jechaliśmy, to ja na tłumokach, w wagonie, w którym były cztery rodziny, leżałem bo nie mogłem chodzić w ogóle. Przywieli nas do Ornety. Rodzinę zabrali, a mnie do szpitala. Także w szpitalu leżałem chyba dwa tygodnie. Rodzinę zabrali, ale nie wiedziałem gdzie. Po dwóch dniach mama mnie znalazła. Mama był w 8 miesiącu ciąży.

-Ile was było w ogóle? Mama była ciężarna, a były jeszcze inne dzieci?

Brat, siostra i ja. Trójka nas była. I przyjechaliśmy tak tu…znaczy ja przyjechałem, oni chyba ze dwa tygodnie już mieszkali, to nie było, ani drzwi, ani na czym spać; przywieźli okna, skądś skombinowali i dopasowali.

-Duży był to dom?

Ładny, duży, do dzisiaj jest. Mój brat tam mieszka. Koło Ornety, 6 kilometrów do Ornety. Wieś nazywa się Krosno. Przywieźli nas na kolonię. Do najbliższego domu gdzieś kilometr. Nie było się gdzie położyć i jak spać, ale był wielki strach, że ktoś przyjdzie i nas zamorduje. No bo było tak, że przywieźli najgorszych, najgorszych ludzi, Ukraińców, morderców.

-W mieście rozpuścili plotki, że przywieźli takich

Już wiedzieli, że tacy ludzie przyjadą. Najgorsi, jacy mogli być.

I tak rodzina Włodzimierza Lipińskiego osiedliła się koło Ornety. Ojciec chorujący na nogi i po operacji, ciężarna matka i troje dzieci. 11 letni Wołodia wyglądał na starszego. O życiu przesiedleńca słuchajcie w kolejnej części wspomnień, a teraz czas się pouczyć. Słowo o języku:

(-)

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

Dobiega końca ostatni weekend maja. I już niebawem będziemy przygotowywać się do górowskiej E-kołomyi. Tam nie tylko usłyszymy, ale i zobaczymy Romana Bodnara. A póki co, posłuchajmy co nam dzisiaj przygotował:

[parada hitów Romana Bodnara]

(-)

Przyszedł czas pożegnania. Do następnej niedzieli. Równo za tydzień zapraszamy do radioodbiorników wszystkich, którym nieobojętna jest Ukraina i Ukraińcy. Nad programem pracowali: Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia. (dw/bsc)

 

26.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Jeśli zatęskniliście za szkolnymi murami i dzwonkiem na lekcje, to szczerze zapraszam, przyłączcie się do nas. Na antenie program „Od A do Z”. Z wami jest Hanna Wasilewska.

Jakie zmiany czekają ukraińskie szkoły w Polsce w przyszłym roku szkolnym, w jaki sposób ukraińska poezja stała się dostępna dla polskich uczniów i jak prawidłowo powiedzieć: mój ojciec był kowal, czy mój ojciec był kowalem? O tym opowiemy dzisiaj. Ale najpierw najlepsze życzenia dla wszystkich mam z okazji Dnia Matki. Wszystkim mamusiom, matulom i mamuśkom!

[wierszowane życzenia]

(-)

Nasza szkoła wraca do początków. Tak zaczynaliśmy w 1990 roku, jako szkoła podstawowa i jak widać tak się złożyło, że dalej będziemy tą szkołą im. Łesi Ukrainki.

Czemu z Zespołu Szkół szkoła stanie się znowu podstawową? W jaki sposób reforma oświaty wpłynie na szkoły mniejszości narodowych i jakie podstawowe zadania stoją przed ukraińskimi nauczycielami w Polsce? Takimi pytaniami zasypałam metodystkę i dyrektorkę szkoły im Łesi Ukrainki w Bartoszycach Lubomirę Tchórz, a ona od razu mnie uspokoiła:

Ukraińska szkoła w Bartoszycach będzie, dlatego że nasza szkoła to Zespół Szkół z językiem ukraińskim, składająca się ze szkoły podstawowej i Gimnazjum numer 3. Po reformie 1 września 2017 nie będzie naboru do pierwszej klasy gimnazjum, w związku z tym, że gimnazjum wchodzi w skład szkoły podstawowej i od 1 września nasza szkoła będzie nazywać się Szkoła Podstawowa im. Łesi Ukrainki z ukraińskim językiem nauczania w Bartoszycach – to jej pełna nazwa. Co się zmieni? To, że staniemy się ośmioletnią klasą i będziemy mieli 8 klas, a nie 9 tak jak dotychczas. Nadal będzie funkcjonować przedszkole, w którym 5-6 latki przygotowują się do nauki. U nas wiele się nie zmieni. Zmienia się tam, gdzie likwidują gimnazja. Wtedy wiąże się to ze zwolnieniem nauczycieli i takimi problemami. Ja uważam, że nasza szkoła nie będzie miała problemów. To dla nas nawet na korzyść, bo mamy wiele dzieci, a mało miejsca, więc ta jedna sala przyda się na dodatkowe zajęcia. Będzie do dyspozycji dla logopedy, psychologa, bo dotąd mieliśmy problemy, żeby zmieścić wszystkie klasy.

-A jeśli chodzi o zmniejszenie klas, czy to wiąże się ze zmniejszeniem zespołu?

Na razie nie, za dwa lata pewnie będzie trochę problemów z tym, bo będzie brakować godzin do pełnego etatu godzin, ale będziemy się nad tym zastanawiać za dwa lata. Mam nadzieję, że pojawią się jakieś dodatkowe godziny, może na świetlicy, bo i ministerstwo zastanawia się jak pomóc, żeby nie zwalniać nauczycieli, albo nie zmniejszać im etatów. Ja jestem pozytywnie i optymistycznie nastawiona. Zawsze staram się widzieć w każdej sytuacji, nawet tej, która jest dla nas niezręczna, bo reforma to zmiany w dokumentacji, dużo pracy dla nauczycieli, bo musimy na nowo pisać programy, plany lekcji. Zresztą modyfikujemy je co roku. Dobry nauczyciel co roku modyfikuje dokumentacje, przygotowuje, bo ona musi być dostosowana do poziomu danej klasy, do tego kogo uczymy, tak? I trzeba wszystko zmieniać, żeby normalnie funkcjonować, jak to mówią uczniowie, żeby mieć power, ten zapał, te energię do pracy.

-A jak reforma wpłynie na szkoły mniejszości narodowych? Są jakieś zmiany w nowym programie?

Opracowano nowe podstawy programowe nauczania języka ukraińskiego. Muszę powiedzieć, że one są dla nas korzystne, bo one niewiele się zmieniły, a pojawiło się to czego brakowało, to zadanie wspierania tożsamości narodowej oraz wszystkie rzeczy powiązane z podtrzymywaniem narodowej świadomości dzieci, które uczą się w szkole ukraińskiej, niemieckiej, w ogóle mniejszości narodowych. Te wszystkie cele rozpisane są inaczej, ale oznaczają dla nas, że mamy pracować, mieć wysoki dobry poziom, nauczyć dzieci dobrze pisać, czytać, żeby umiały być sobą, żeby nie wstydziły się swojego, przeszłości, żeby podtrzymywały tradycję przodków, dbały o swój język. To chyba najważniejsze dla nas zadania.

(-)

W Górowie Iławeckim zadania nauczycieli także nie ulegną zmianie, tylko najpierw pewnie zreformowany zostanie zespół szkół składający się ze szkoły podstawowej i liceum. Ma to też plusy, bo do szkoły będzie nabór pierwszaków i nauka od samego początku. I bez wątpienia nadal będziemy szczycić się uczniami z ukraińskich szkół w naszym regionie. Na przykład naszymi młodymi dziennikarzami z Bartoszyc i uczestnikami konkursu recytatorskiego, który niedawno miał miejsce. Nie słyszeliście jeszcze? To posłuchajcie:

Dzień dobry szanowni słuchacze. Dzisiaj z wami są dziennikarki z Bartoszyc. Ostatnio w naszej szkole wiele się dzieje, ale w naszej audycji usłyszycie o jednym wydarzeniu, a dokładniej o recytujących ukraińską poezję w tłumaczeniu na język polski. Zapraszamy. 18 maja w naszej szkole odbywał się VII ogólnopolski i XI ogólnopolski konkurs recytacji ukraińskiej poezji w tłumaczeniu na język polski „Poznaj nasz kraj”. To kolejny raz, kiedy nasza szkoła organizuje tę imprezę. W tym roku, aż 32 uczestników z 9 miejscowości zaprezentowało wiersze ukraińskich poetów. Komisja w składzie Barbara Królikowska-Wunderlich, Irena Jurewicz, Witold Kiejrys, Zdzisław Żytko, Anna Dąbrowna i Lubomira Tchórz oceniała deklamatorskie umiejętności uczestników konkursu. Posłuchajmy krótkiego frgamentu konkursu:

[-]

Nasza koleżanka Katarzyna zapytała o wrażenia uczestników konkursu z Górowa Iławeckiego, Kandyt i Pieniężna. Posłuchajmy

Cześć, mam na imię Asia. Mam 15 lat. Przyjechałam z Górowa Iławeckiego. Konkurs był bardzo ciekawy, wiele czasu na niego poświęciliśmy i długo przygotowywaliśmy się. Poezja, którą przedstawili uczestnicy była bardzo poważna i oddała moje odczucia do mojego narodu. Mój wiersz był, można teraz tak sądzić, o wojnie na Ukrainie. O tym, jak to wyglądało dawniej.

[wypowiedź w języku polskim]

Cześć nazywam się Natalia Misiewicz. Mam 15 lat i jestem z Pieniężna. Jestem po raz pierwszy na tym konkursie. Ja wiersze […] od pani, która mnie przygotowywał do występu i razem z tą panią uczyłam się ich. Wiersz Iwana Franki „Ispyt” i on jest o studencie, który opowiadał jak było na egzaminie.

Komisja długo wybierała nagrodzonych, laureatów i osobę, która miała otrzymać nagrodę specjalną. Laureatami zostali Natalia Nisewicz z Pieniężna, Julia Łabędzka z naszej Szkoły, Natalia Łatanyszyn z naszej szkoły, Izabela Nizio z Gimnazjum numer 2 w Bartoszycach, Anna Januszewska ze Srokowa, Wiktoria Dzirba ze Srokowa, Kacper Moskalik z Bisztynka. Specjalną nagrodę otrzymał Adam Pisarczyk z Kandyt. Żegnamy się. Do usłyszenia.

(-)

Form gramatycznych słów w językach słowiańskich jest mnóstwo. Dlatego na tym polega trudność w nauce języka obcego, nawet pokrewnego. Ale trzeba się schylić, żeby napić się wody ze studni. Więc nie będziemy się lenić i pouczymy się.

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

To wszystko. Równo za tydzień w programie „Od A do Z” dowiemy się, czym żyją gimnazjaliści z Górowa Iławeckiego, a dzwonek znowu wezwie nas na lekcję. Z wami była Hanna Wasilewska. Życzę wesołych przygód i jasnego słońca. Do usłyszenia. (dw/bsc)

25.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Dobry wieczór tym, którzy są z nami. Na antenie ukraiński program z odrobiną humoru. Z wami jest Hanna Wasilewska. Jeszcze dzisiaj usłyszycie od dawna znany wam głos Stefana Migusa przewodniczącego olsztyńskiego ZUwP. Niedawno rozmawialiśmy o pomniku ofiar Akcji Wisła przy okazji jej 70 rocznicy. Pomniku koło olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej, który postawiono dzięki znacznemu wysiłkowi, między innymi i pana Stefana. O tych, którzy jeszcze mieli w tym swój udział opowie inny przedstawiciel ZUwP, Michał Kajda. A po poważnych rozmowach, jak zwykle pośmiejemy się i pożartujemy wspólnie. Zostańcie z nami.

(-)

Czemu wsie stały się grobami

Czemu z wyraju nie wracają ptaki

Skonały słowiki wesołe

A niwy wyschły z krwi

Milczą usta dawniej kolorowych ogrodów

Zamilkły śpiewy na marach

Czterdziestej siódmej wiosny

(-)

Te słowa Mili Łuczak, przesiedlonej mieszkanki Przemyśla zostały wyryte na pamiątkowej płycie przy olsztyńskiej cerkwi greckokatolickiej. Prz okazji smutnej rocznicy te słowa odnalazł Stefan Migus i znalazł dla nich godne miejsce, miejsce pamięci dla kolejnych pokoleń Ukraińców na Warmii i Mazurach. Ten rok wydawał się być ważnym dla ukraińskiej mniejszości w Polsce. Ciągłe prowokacje ze strony Rosji, której przyjaźń polsko-ukraińska nie jest na rękę, brak finansowego wsparcia ze strony państwa i nawet zwykły film Wołyń, który na nowo spowodował w Polakach nienawiść do Ukraińców. Przy tym nic nie mogło przeszkodzić uczczeniu pamięci ludzi, którzy 70 lat temu ucierpieli w tragedii Akcji Wisła. Cała społeczność ukraińska w Olsztynie i daleko poza nim przyłączała się do sprawy. I oto stoi przy cerkwi pomnik. Komu dziękować za obelisk, czyj to pomysł i realizacja. O to zapytałam Michała Kajdę przewodniczącego koła miejskiego ZUwP.

Wszyscy razem i cerkiew i Związek; pomyśleliśmy, że musimy to robić wspólnie, a nie każdy osobno, bo idea jest wspólna. Fundatorami są naprawdę ludzie, którzy przychodzą tu co tydzień. Niestety w tym roku zmagamy się z tą sytuacją, jaka jest i nie mamy funduszy ze strony państwa. Dlatego staramy się to zorganizować własnymi siłami.

-Kto jest autorem pomnika?

To rodzina spod Olsztyna. Projektował pan Zbyszek Piszczako, on jest autorem projektu, a tak naprawdę autorami są wszyscy ofiarodawcy. Czemu przy cerkwi? To oczywiste. Nie może być tak nigdy, że Związek jest bez Cerkwi. To jedna wielka wspólnota i musimy być razem.

Ze względu na incydent w Hruszowicach, gdzie za zgodą wójta demontowano pomnik poświęcony żołnierzom UPA, argumentując to jego nielegalnym postawieniem, zapytałam czy pomnik poświęcony ofiarom Akcji Wisła w Olsztynie jest legalny.

Jest 70 rocznica Akcji Wisła i musimy oddać cześć tym, którzy zginęli i tym, którzy jeszcze żyją. Im to zwyczajnie się należy i nie możemy patrzeć na kodeksy i jakieś takie rzeczy. To jest przy cerkwi i ziemia do niej należy, więc myślę, że nie powinno być problemów.

-Czyli nikt z polskich władz w Olsztynie zgody nie dawał, bo ziemia należy do cerkwi?

Ja tak myślę, ale szczerze powiem, że nie znam się na tym kodeksie, jak to wygląda…

-Można nazwać ten pomnik legalnym i jeśli coś się stanie, to można szukać prawdy na policji i ukarać winnych?

Ja myślę, że tu w Olsztynie nie powinno być takich problemów. Wszyscy dobrze wiedzą ile tu ludzi mieszka, kto postawił ten pomnik i myślę, że nie będzie jakichś; no nie wiem, mam nadzieję, że nie będzie jakichś prowokacji.

Niepewne odpowiedzi młodego przewodniczącego potwierdził bardziej doświadczony – przewodniczący olsztyńskiego oddziału ZUwP Stefan Migus. Przypadek z Hruszowic porównał do kolejnej prowokacji ze strony północnego sąsiada Ukrainy.

Nie odnosiłbym tego do wydarzeń w Hruszowicach, czy wstrzymania legalizacji polskich pomników na Ukrainie, bo to inna skala – to jedno, a drugie toto, że walka z pomnikami, to chyba najgorsza z rzeczy, która może spotkać dwa sąsiednie narody, bo tak jak pani

podkreśliła – polskie legalne pomniki na Ukrainie, trzeba dodać, że ich jest ponad setka, a ukraińskich – takich nielegalnych, takiej wielkości jak w Hruszowicach, czy podobnych są dwa, może trzy. To wynikało z tego, że rozmowy były prowadzone, one się nie skończyły, a należało upamiętnić tych ludzi. Ja nie wiem czemu wywoływało to tyle emocji, mogę tylko domyślać się, że w tym jest ktoś trzeci. Trzecia osoba, trzecie państwo. Każdy może to wyjaśniać po swojemu. Najwięksi złoczyńcy, hitlerowcy, którzy prawie zniszczyli całą Europę mają legalne cmentarze, w naszym województwie, pod Ełkiem wielki cmentarz i w wielu innych miejscach. I to spokojnie ludzie przyjmują. Teraz większe emocje to zaczęło wywoływać, kiedy Ukraina jest w stanie wojny, więc nie bez podstaw powiedziałem, że ktoś trzeci za tym stoi. To niedopuszczalne – powiem jeszcze raz – walczyć z pomnikami, z kośćmi, z kośćmi ludzi, to barbarzyństwo. I dlatego nasz znak pamięci, bo my go nie nazywamy wielkim pomnikiem, to takie wspomnienie tego, że 70 lat temu stało się coś takiego, co nie mieści się w głowie żadnemu zdrowo myślącemu człowiekowi niezależnie od jego pochodzenia narodowościowego. Bo dwa lata po wojnie wysiedlić 150 tysięcy ludzi; wysiedlić to zbyt delikatne słowo, wygnać pod lufami automatów. Przewieźć na drugi koniec Polski i spróbować zasymilować, bo o to chodziło i dzisiaj są ludzie, którzy nie chcą tego potępić.

-A żeby nie doszło do takiego incydentu, jak np. w Hruszowicach, to ten znak pamięci, jest jakoś prawnie chroniony? Jest jakieś zezwolenie na jego umieszczenie? To w ogóle legalne?

Nie ma zakazu do postawienia na swojej ziemi pomnika, jeśli to nie jest znak zakazany przez państwo, mówię o faszystowskich znakach, czy czymś takim. Tu nic takiego nie ma. Na płycie jest wiersz wysiedlonej, za dziecka, Mili Łuczak, która mieszkała niedaleko Ostródy i wyjechała do Przemyśla. To jej przemyślenia i jej wiersz i napis „w 70 rocznicę, ofiarom Akcji Wisła”. Nie chciałem dawać cyfr. Wszystkie fakty są znane, chciałbym, żeby to ludziom trochę do duszy trafiło.

I na pewno trafiło. I w ogóle, jeśli chodzi o Ukraińców, to do wszystkiego podchodzą z duszą i humorem. Tego drugiego dodamy teraz.

[humoreska]

Nasz czas antenowy dobiega końca. Zostaje mi więc tylko podziękować wam za uwagę i pożegnać się do jutra. Do usłyszenia w programie „Od A do Z”. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

24.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Wita was Hanna Wasilewska. Dzisiaj jest środa, więc tematem naszego programu określa przestrzeń kulturalno-muzyczna. Dzisiaj opowiemy o tym, jak ziarenko ukraińskiej kultury wykiełkowało na polskim gruncie, a Żurawli poniosły ukraińską piosenkę po całym świecie. Czekajcie także na repertuar Klirosa – zespołu muzyki cerkiewnej. Jan Połowianiuk opowiedział o nowościach w wywiadzie z Sergiuszem Petryczenką. Będzie ciekawie i muzycznie. Zapraszamy.

(-)

Zespół muzyki cerkiewnej Kliros wziął udział w olsztyńskiej nocy muzeów, która odbywała się w zeszłą sobotę. Zespół występował w kościele ewangelickim w Olsztynie. Tak w wykonaniu Klirosa można było usłyszeć utwory Bortniańskiego, Czajkowskiego, Archangielskiego. Jan Połowianiuk kierujący zespołem opowiedział Sergiuszowi Petryczence o repertuarze i dalszych planach Klirosa:

Kościół ewangelicki to ciekawa kubatura. Akustyka nie jest za duża, ale dla takiego kameralnego zespołu jest dobra. Myślę, że śpiewało się tu dobrze.

– Kliros działa już ponad 3 lata. Jak rozwija się zespół?

Śpiewamy już 4 lata. Będzie jubileusz w 2018. Co my robimy? Teraz budujemy repertuar i chcę, żeby był bogaty. Co to znaczy. To dawne śpiewy, bizantyjskie chorały, kijowskie śpiewy, ale przede wszystkim, myślę że i śpiewakom podoba się klasyka. To znaczy Bortniański, jego koncerty. I tego mamy już wiele, trzy koncerty Bortniańskiego w repertuarze. Z romantyzmu mamy Czajkowskiego i ostatnio zaczęliśmy wprowadzać do repertuaru Archangielskiego. To ciekawy kompozytor XIX/XX wieku. On komponował jeszcze romantycznie, ale korzystał też z maniery XX wieku i myślę, że publiczności podoba się to co robił Archangielski. I jego, tak myślę, jeszcze jedną piosenkę wprowadzimy. Ale też chcemy wziać więcej kompozytorów ukraińskich. No Bortniański. Chcę jeszcze Berezowskiego. Wiele jego kompozycji zaginęło, nie ma. Jest jeden koncert, zachował się i chcę go wziąć teraz do repertuaru, a jeszcze chcemy wziąć ukraińskich kompozytorów, może Dyleckiego. Dlatego, że planujemy wybrać się na festiwal muzyki cerkiewnej do Giżycka. Myślę, że pokażemy coś po ukraińsku, ale przede wszystkim po cerkiewnosłowiańsku.

[-]

– Dylecki to XVII wiek. Jego utwory były niezasłużenie zapomniane. Teraz wiem, że na Ukrainie wracają do łask. Wiele chórów go wykonuje.

I bardzo dobrze, tak powinno być. Ale to może na Ukrainie. Ja pamiętam, że jak przyjeżdżałem do Hajnówki na festiwal, jako słuchacz, prywatnie, a nie tylko z zespołami, to Dylecki był w programach chórów. Ukraińskich i nie tylko. A teraz będzie w repertuarze Klirosa. Takie są plany.

– A może coś ze współczesnych ukraińskich, na przykład Dyczko albo Sylwestrow.

Chciałem jeszcze powiedzieć, że Łesia Dyczko także mnie interesuje. Z liturgii weźmiemy z jedną piosenkę. Może to „Sława otcu i synu” , ona taka interesująca kompozytorsko. Tam jest co śpiewać. Druga część ma takie nawiązanie do chorałów bizantyjskich. To też ciekawe. Dyczko koniecznie będzie.

– To eksperymentalna muzyka.

To był koniec XX wieku, wydaje mi się. Ona to wtedy napisała. I to był taki czas, kiedy i na Ukrainie, Białorusi, w Rosji nie było tych nowych kompozytorów. Muzyki cerkiewnej nie pisali. I to było pierwsze, według mnie, jakie są możliwości na wschodzie. Łesia Dyczko. A teraz jest ich wiele, teraz nie znam wszystkich.

– Gdzie będzie można usłyszeć Kliros w najbliższym czasie?

Teraz myślę, że pod koniec przyszłego miesiąca będziemy w olsztyńskim ratuszu. 29. Taki wspólny koncert z chórem Bel Canto. To także mój Chór. Sacrum-Profanum. Sacrum zaśpiewa mój chór, a Profanum Bel Canto. To będzie pierwszy koncert z takiego muzycznego cyklu „Muzyczne czwartki u prezydenta” . Otrzymałem grant z departamentu kultury olsztyńskiego ratusza. To będzie pierwszy koncert.

(-)

Zawsze mnie oczarowuje śpiew chóralny, szczególnie a capella. Męski chór oczarowuje swoim aksamitnym tembrem. A tu, w Polsce już zdążono polubić Żurawli, przede wszystkim robią wrażenie swoją historią. Od ponad 40 lat chór Żurawli swoim śpiewem przypomina Ukraińcom ich strony rodzinne, Ukrainę. W tym znanym na całym świecie męskim chórze śpiewają Ukraińcy z prawie wszystkich zakątków Polski. W latach 80. przez prawie 10 lat chórem kierował dyrygent Roman Rewakowicz. W tym czasie głos chóru usłyszano w Europie Zachodniej, USA i Kanadzie. Ale co najważniejsze – chór po raz pierwszy wystąpił na Ukrainie.

[-]

Roman Rewakowicz urodził się w Lidzbarku Warmińskim. Z czasem skończył średnią szkołę muzyczną w Olsztynie, a potem uniwersytet muzyczny w Warszawie. Tak wszedł w świat muzyki razem z jego gigantami – Bachem, Beethovenem, Szopenem. Domowa przestrzeń ukraińska – język rodziców, wyjazdy do cerkwi i na festiwale w Kętrzynie od 1968 roku odcisnęły się na sercu. W 1971 roku, będąc jeszcze studentem, Roman Rewakowicz usłyszał po raz pierwszy ukraiński chór męski Żurawli na warszawskim festiwalu kultury ukraińskiej. W 1979 roku zaśpiewał w nim sam. „Mój udział w chórze jako chórzysty to swego rodzaju prezent dla matki, zakochanej w ukraińskiej muzyce” – mówi Roman Rewakowicz. Po 10 latach pracy z Jarosławem Polańskim chór stał się reprezentacyjnym zespołem ukraińskiej mniejszości w Polsce.

[-]

Od początku do dzisiaj chór funkcjonuje tak, że chórzyści żyją na terenie całej Polski, a chór ożywa raz na kilka miesięcy, kiedy uczestnicy zjeżdżają się w wybrane miejsce, ćwiczą i dają kilka koncertów. W czasach Romana Rewakowicza zespół odbył tournée po Kanadzie i Ameryce jesienią 1986 roku. Z propozycją takiego zwrócił się do Ukraińskiego społeczno-kulturalnego towarzystwa polski impresario Henryk Michałowski. 40 chórzystów dało 22 koncerty jednego miesiąca. W Toronto tylko w jeden wieczór chórzyści zaśpiewali dwa razy w wielkich salach. Nawet zabrakło kwiatów. Wielkim sukcesem zakończyło się tournée po innych miastach – Montrealu, Chicago, Waszyngtonie, Filadelfii, Nowym Jorku i Bostonie.

W marcu 1989 roku, po raz pierwszy po 17 latach istnienia, chór Żurawli pojechał na Ukrainę. Tournee obejmowało Lwów, Równe, Kaniw, Czernichów i Kijów. Sukces był ogromny. We Lwowie zamiast zaplanowanych dwóch, odbyły się trzy koncerty. Sala znowu była pełna. Ukraiński chór z Polski po raz pierwszy w okresie postradzieckim zaśpiewał na scenie modlitwę Ojcze Nasz. W kolejnym roku przyjechał znowu na zaproszenie. Wtedy wszędzie powiewały niebiesko-żółte flagi. W 1993 roku Roman Rewakowicz oddał kierowanie chórem swojemu następcy Romanowi Radziwoniczowi. Potem chórem kierował Jarosław Lewków, a od 2003 roku do dzisiaj Jarosław Wujcik.

(-)

Śpiewacy chóru to przedstawiciele ukraińskiej mniejszości, potomkowie przesiedlonych w czasie Akcji Wisła w 1947 roku. Mieszkają na terytorium całej Polski. Tak wykiełkowało na polskiej ziemi to ukraińskie ziarenko. I daj Boże, niech długo rodzi. Dziękuję wam za uwagę. Z wami była Hanna Wasilewska. Usłyszymy się jutro na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw/bsc)

23.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim kalejdoskopie historycznym. Dzisiaj w programie usłyszycie ciąg dalszy wspomnień o latach powojennych, szczególnie o przebiegu Akcji Wisła oczami Włodzimierza Lipińskiego pochodzącego z ziemi jarosławskiej mieszkańca Olsztyna. Dla tych, którzy śledzą bohaterów z Chłodnego Jaru mamy kolejną część historycznej powieści, która przenosie nas do wcześniejszego, ale nie mniej ciekawego czasu. W studiu Hanna Wasilewska. Szczerze zapraszam na niewielką podróż w czasie od razu po muzycznej przerwie. Zostańcie z nami jak zwykle.

(-)

Czasy bezładnego ruchu na przygranicznych ziemiach Polski i Ukrainy zaczęły się długo przed wojną i zakończyły się nie szybko po niej. Ludzie, którym przyszło żyć tam wtedy widzieli wiele zła. Takie wspomnienia z dzieciństwa przywiózł ze sobą na Warmię i Mazury Włodzimierz Lipiński – Ukrainiec przesiedlony z ziemi jarosławskiej w czasie Akcji Wisła. Kiedy zabrali całą swoją trzodę z wiejskiego pastwiska, a ich koń wrócił, kiedy palono wieś, a ich chata ocalała, kiedy wszystkich wysiedlili do Związku Radzieckiego, a im pozwolono zostać, to przez chwilę zdawało się, że trafił im się inny los. Ale tylko na chwilę. Wspomina Włodzimierz Lipiński.

Bandyci…wojskowi i milicja. I był taki przypadek, że chodzili i szukali. Ja akurat taki chłopiec…powiedz, gdzie są banderowcy. Ja nie wiem, nie widziałem. Jak nie powiesz, to cię zastrzelimy. [fragment po polsku] poszedłem jakieś pięć kroków i wróciłem [fragment po polsku]. No i podszedłem przodem, ale on nie strzelił i jak doszedł do niego, to tylko trzymali te nagany i mnie tak przez głowę, że upadłem na ziemię i przez jakiś czas byłem nieprzytomny. I takie napady miały miejsce gdzieś dwa razy w tygodniu. W 1947 roku zaczęła się Akcja Wisła.

-Wiedział pan o niej wcześniej, że coś takiego będzie?

Tak, że coś takiego będzie. Zaczęliśmy kombinować, co zrobić, żeby nie jechać. Różne sytuacje były. Niektórzy mówili, że trzeba to na polski, toto, tamto. No u nas akurat takich nie było. U nas było tak, że wieś przed nami nazywała się Stubieńko i wyjechali stamtąd ludzie szybciej, chyba zostało kilka polskich rodzin. To z naszej wsi przenieśliśmy się tam, bo akcja już tam się skończyła, więc zostaliśmy tam chyba z miesiąc. Na początku czerwca, chyba po 10., jakoś tak cicho się zrobiło, że chyba przestali wywozić. To pamiętam, że wróciliśmy i był spokój chyba z tydzień. Około 15 czerwca, albo 13. To była gdzieś druga po obiedzie – krzyk, że wojsko otoczyło wieś i będą wywozić. Uciekać nie było gdzie, bo wojsko na koniach wieś otoczyło, to zaczęliśmy się pakować. Furmanek było mało, zaczęli komuś ładować, a nas tak…może dadzą, może nie. W końcu podjechała furmanka, ale pełna. Także nam nie udało się z domu wziąć nic, ani dokumentów ani fotografii. Akurat rano bawiłem się z chłopcami, byłem w krótkich spodenkach, ktoś mnie pociągnął, urwał jedną szelkę i ja w tych spodenkach na jednej szelce. Ojciec mówił, ale jak to tak, jak mamy wziąć coś, no to san nahajem po głowie pogonili i wyszliśmy prawie bez niczego z domu. Zabrali nas tak, bez niczego. Nie byłem nawet ubrany. Tak szliśmy piechotą przy tej furmance…jakieś dwa tłumoczki zawiązane i tak przy tej furmance. Gorąco było, zgrzałem się i jak dojechaliśmy, to położyłem się na ziemi i zasnąłem, tak byłem przegrzany. Zachorowałem. Zapalenie stawów. Nie mogłem chodzić w ogóle. Przez całą drogę szliśmy. Przez tydzień chyba jechaliśmy, to ja na tłumokach, w wagonie, w którym były cztery rodziny, leżałem bo nie mogłem chodzić w ogóle. Przywieli nas do Ornety. Rodzinę zabrali, a mnie do szpitala. Także w szpitalu leżałem chyba dwa tygodnie. Rodzinę zabrali, ale nie wiedziałem gdzie. Po dwóch dniach mama mnie znalazła. Mama był w 8 miesiącu ciąży.

-Ile was było w ogóle? Mama była ciężarna, a były jeszcze inne dzieci?

Brat, siostra i ja. Trójka nas była. I przyjechaliśmy tak tu…znaczy ja przyjechałem, oni chyba ze dwa tygodnie już mieszkali, to nie było, ani drzwi, ani na czym spać; przywieźli okna, skądś skombinowali i dopasowali.

-Duży był to dom?

Ładny, duży, do dzisiaj jest. Mój brat tam mieszka. Koło Ornety, 6 kilometrów do Ornety. Wieś nazywa się Krosno. Przywieźli nas na kolonię. Do najbliższego domu gdzieś kilometr. Nie było się gdzie położyć i jak spać, ale był wielki strach, że ktoś przyjdzie i nas zamorduje. No bo było tak, że przywieźli najgorszych, najgorszych ludzi, Ukraińców, morderców.

-W mieście rozpuścili plotki, że przywieźli takich

Już wiedzieli, że tacy ludzie przyjadą. Najgorsi, jacy mogli być.

I tak rodzina Włodzimierza Lipińskiego osiedliła się koło Ornety. Ojciec chorujący na nogi i po operacji, ciężarna matka i troje dzieci. 11 letni Wołodia wyglądał na starszego. I dotąd nie może zrozumieć, jak on, jeszcze dziecko, mógł tak dobrze wszystko rozumieć i odpowiadać za swoje męskie uczynki. Ale to jeszcze inna historia. Wrócimy do niej następnym razem. Czas na wspomnienia Jurija Horlis-Horskiego Chłodny Jar. Słuchamy:

Chociaż ostatnie noce września były dość chłodne, część stepowych obozowała nocą na dworze. Nocą otrzymaliśmy wiadomość, że wrogie jednostki, jakie szły w ślad za dywizją stepową przeszły Tiasmyn w Czehryniu i idą Pobrzeżem w kierunku Czerkas. Rano nasz wywiad doniósł, że połączyli się z oddziałami, które przybyły z Bobryńskiej i dostawszy w nocy posiłki z Czerkas przygotowują się do ataku na Medwediwkę. Chłodnojarska brygada uzupełniona została sotniami ze wsi i miała ponad 5 tysięcy. Medwediwka stała się ogromnym obozem wojskowym. W wojskowych kuchniach, kotłach wkopanych w ziemię gotowano dla 12 tysięcznego wojska. Wsie dostarczały dostatecznie dużo żywności. Około godziny 11 straże zobaczyły, że na piaskach za mostem na Tiasmynie, pojawiły się pierwsze wrogie siły. Most osłaniał nasz pierwszy kureń. Doszło do strzelaniny przez rzekę Tymczasem cała grupa po obiedzie, przygotowała się do pochodu. Część stepowych i nas 2 kureń przeprawił się przez Tiasmyn promem koło monasteru w Medwediwce. Pierwszy kureń przesunął się do monasteru w Onufrijewce, który stał dalej od mostu. Do mostu podeszły oddziały. My z Petrenką oglądaliśmy z dzwonnicy wroga na przeciwnym brzegu, kiedy pojechali do nas: Błakytnyj i Derkacz. Piaszczyste wzgórki pokrywały się świeżymi czerwonymi oddziałami, które wolno zbliżały się do mostu. Oczywiście nasi przeprawiwszy się na drugi brzeg naskoczyli na wroga. Czerwoni padli na ziemie i zostając w miejscu zaczęli strzelać w naszym kierunku. Łewadnyj postawił na wygodnych pozycjach kilka karabinów maszynowych, które jeszcze milczały. Wraz za wzgórkami rozległ się strzał z działa i wrogi pocisk rozerwał się gdzieś w ogrodach Medwediwki. Potem drugi, trzeci…Jeśli choć jeden wpadnie na kolumnę na drodze, to narobi paniki. Błakytnyj wysłał łącznika do baterii, która była jeszcze w Medwediwce, żeby z dwóch dział ostrzelać wroga szrapnelami. Nad wzgórkami, nisko nad wrogimi oddziałami rozerwały się szrapnele. Działonowych stepowi mieli nienajgorszych. Po sześciu szrapnelach czerwoni zaczęli uciekać. Łewadnyj puścił w ruch trzy karabiny maszynowe, żeby pognać ich dalej. Szkody czerwonym nie zrobiły bo odległość i tak byłą za duża. Szybko opuścili wzgórki. Wroga armata przeniosła swój ogień na Truszewce, gdzie na pewno zobaczyli drugi kureń chłodnojarski. Przez most przeleciał zagon Czornego Worona i szybko znikł za pagórkami. Dziesięć minut później odezwał się z daleka ogniem z taczanek. Mostem ruszyły nasze kolumny i konnica Błaktynego, który bał się, żeby Woron nie zagnał zbyt daleko. Uspokoiliśmy go, że po piasku daleko nie pojedzie. Koni mu będzie szkoda. Długa walka powstańczych oddziałów z rozpuszczonymi proporcami ciągnęła się od pagórków do Pobrzeża. Po trzech wiorstach dogoniliśmy Czornego Worona. Jego oddział zdobył wrogą armatę. Ktoś z obsługi zabrał jednak zamek i uciekł, a armata bez zamka nie nadawała się, ale znaleziono z dziesięć pocisków, które wywołały radość dowodzącego baterią, który żałował straty sześciu szrapneli. Po dziesięciu wiorstach czerwoni chcieli nas zatrzymać, ale widząc kozackie ławy odstąpili. Dalej mogliśmy zająć Czerkasy, ale Błakytnyj i Derkacz postanowili ominąć miasto i iść na spotkanie z Hołym. Przenocowaliśmy we wsi Ruska Polana, w pobliskich chutorach i wsiach. Następnego dnia wyruszyliśmy do Moszyn. Zgodnie z naszym wywiadem, we wsiach, które były nan naszej drodze znajdowały się niewielkie oddziały wojsk służby wewnętrznej, które walczyły z powstańcami czerkaskimi. Rano nie spotkaliśmy już czerwonych. Uciekli w kierunku Cwitkowego.

(-)

Na tym nasza historyczna wędrówka dobiegła końca. Kończy się czas antenowy. Więc dziękuję za uwagę i zapraszam do radioodbiorników jutro o 18:10. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. (dw/bsc)

 

14.05.2017 – godz. 20.30 – magazyn (opis do dźwięku)

Niedzielny wieczór, więc czas podsumować zeszły tydzień. Proponujemy dokonać tego razem z nami w programie „Od niedzieli do niedzieli”. Z wami jest Hanna Wasilewska.

(-)

W zeszłą sobotę w Morągu odbyły się uroczystości z okazji 25-lecia tamtejszej parafii greckokatolickiej. Najpierw zostało odprawione nabożeństwo do NMP, a potem rozpoczęła się liturgia święta, której przewodniczył arcybiskup, Jego Ekscelencja Eugeniusz Popowicz. U progu cerkwi chlebem i solą powitali go morąscy parafianie:

(-)

Witamy was władyko w naszej morąskiej wspólnocie. Proszę pozwolić w imieniu wszystkich parafian powitać księdza w naszej parafii. Świętujemy wielki jubileusz. 25 lat minęło od pierwszego nabożeństwa. Chcemy podziękować i pokłonić się nisko ojcom pracującym w Morągu. Doceniamy wasz trud.

[fragment liturgii]

Początki parafii nie były łatwe, jak to zazwyczaj bywa – mówi jeden z budowniczych, Michał Hałanycz:

– Zaczynaliśmy w takiej świetlicy, pierwsze liturgie były odprawiane tam, przy Pomorskiej, w takiej… tymczasową świetlicę nam tam przydzielili. No i tam już zaczęli w niedziele odprawiać, jeszcze był ks. Taras, a potem pomaleńku, pomaleńku… Różnie to bywało. Najpierw nie było miejsca, bo to było maleńkie, tak że jak się w niedzielę zeszli, to nie w świetlicy, nie w jednym miejscu, tylko ludzie stali na klatce schodowej, na schodach i słuchali liturgii, bo tam weszło parę osób, ale niewiele. No a potem zaczęliśmy czynić starania i przydzielili; tu kiedyś była baza samochodowa. I tu była świetlica, ale to było też takie inne wszystko, ale mieliśmy pomieszczenia… Początkowo to szło tak, że jedni mówią – budujemy, inni że nie, bo to wiadomo, do początki zawsze są trudne, a tu nie wszyscy są z miasta, część jest z terenu. Ale potem zaczęliśmy twardo, pomalutku i dostaliśmy plac. Nawet nie cały, a tylko pół i zaczęliśmy budowę. Rozbieraliśmy stare domy poniemieckie na cegłę. Funduszy trochę od nas, a trochę dostaliśmy. A przede wszystkim siła robocza była nasza.

-Było wielu budujących?

Majster był zatrudniony, ale resztę co mogliśmy sami to robiliśmy sami. I tak pomaleńku zbudowaliśmy.

-A kto robił ikonostas?

Ikonostas ojciec Andrij sprowadził z naszych stron. Studenci ze szczecina robili renowację, bo to było stare i trzeba było wszystko poprawiać. Tak więc oni poprawili sprowadzony z naszych stron, z Karpat ikonostas.

[fragment liturgii]

Życzymy morąskim parafinom rozwoju w Słowie Bożym oraz pokoju na wiele lat.

[fragment liturgii]

(-)

Tydzień temu w Giżycku widzowie zachwycali się talentem małych artystów z Polski i Ukrainy. Odbywało się tam święto twórczości dziecięcej. Dzieci z Punktów Nauczania Języka Ukraińskiego z Giżycka, Wydmin, Węgorzewa, Bań Mazurskich, Sobiechów, Budr i Więcek przygotowały program poświecony Ukrainie. W koncercie udział wzięły także polskie dzieci z przedszkola Bajka i młodzież z zespołu tanecznego Czar Par z Giżycka. Z Ukrainy przyjechał zespół taneczny Kałynońka z Dubna. Z organizatorką wydarzenia Katarzyną Polewczak, nauczycielką z Dubna Ludmiłą Czariną i uczestnikami święta rozmawiał Sergiusz Petryczanko:

Dzisiaj było bardzo dużo tych naszych dzieci. 8 punktów nauczania prezentowało się, a mamy ich 10. Spodziewaliśmy się 120 dzieci plus goście z przedszkola to było ich 24 i z Ukrainy 30.

-Ja myślę, że taki kontakt waszych dzieci z dziećmi z Ukrainy ma wielkie znaczenie dla tego, żeby mogły one rozwijać swoją kulturę, język.

Mi bardzo zależy na kontakcie właśnie dzieci z dziećmi z Ukrainy. Dzisiaj każdy z nas oglądał ten występ. Wszystkim na pewno podobało się od początku do końca, ale różnice między naszymi dziećmi, a naszymi są wielkie. Dzieci z Ukrainy od rana do wieczora mogą pracować, tańczyć, uczyć się. Są zawsze uśmiechnięte, radosne i wesołe i ja chciałabym, żeby nasze dzieci przejęły od nich tę postawę.

-Dobrze wam się dzisiaj śpiewało przed taką publicznością?

Tak

-A ty grasz na bandurze? Chodzisz do szkoły muzycznej?

Tak.

-Ciężki instrument ta bandura?

Tak trochę

-Ile strun ma bandura?

67

-Jak to wszystko opanować?

No z czasem, trzeba się uczyć, na początku trudno zrozumieć.

-Jak nazywają się te tańce, które wykonujecie?

Tańczymy ludowe tańce ukraińskie.

-Ile razy w tygodniu macie próby?

Różnie, dwa razy w tygodniu, a jak coś cięższego to częściej

-Macie różne stroje, jedni bardziej ludowe a wasze to takie trochę rusałki.

Tak, spróbowaliśmy pierwszy raz taki tanie. Zawsze ludowe, ludowe i chcieliśmy czegoś innego.

-Hopak, ciężko to zatańczyć?

Trochę tak, ale potrzeba cierpliwości, nauki i będzie dobrze, pojawią się nowe umiejętności.

[-]

Dobrze się śpiewało. Trochę może wziął nas stres, ale jakoś poszło. Nasza nauczycielka, która nas przygotowywała, wyjechała na Ukrainę na tydzień przed występem i my sami spotykaliśmy się i ćwiczyliśmy.

-A kto wam dobierał repertuar?

Szukaliśmy trochę w internecie, trochę posłuchaliśmy Hołos Krajiny i spodobały się nam i wybraliśmy sami.

-Niektóre z tych piosenek były popularne na Ukrainie.

Staramy się śpiewać starsze piosenki, o których ludzie już zapomnieli. Przypominamy je. Mają swoją, taką magię. Bardzo lubimy śpiewać.

[-]

-Były nie tylko koncerty, ale i spotkania i warsztaty. Co tu się działo?

Wczoraj o 10 zaczęliśmy takie warsztaty techniczne dla dzieci. Myśl była taka, żeby nasze dzieci nauczyły się czegoś od tych z Ukrainy i na odwrót. I wczoraj mięliśmy okazję. Były nasze dzieci, w większości z Giżycka, ale wszystkie dzieci z Ukrainy, które przyjechały i nasze dzieci z Mazur brały udział i wymieniali się doświadczeniami.

Z dziećmi uczyliśmy się robić bransoletki ukraińskie w różnych wariantach. Dzieci były bardzo zainteresowane i jak usiadły do zaplatania to nijak nie można było ich wygonić na odpoczynek. Od rana do wieczora. Zrobili mnóstwo różnych bransoletek i dla siebie i sióstr, mamy, babć tak były zainteresowane. Wiele trafiło na wystawę, ale wiele też zanieśli do domu, żeby podarować swoim krewnym.

-A jaki to był materiał?

Wstążki, a nawet zwyczajne sznurówki, które wykorzystujemy codziennie. Małe dekoracyjne ozdoby.

-To tradycyjna sztuka?

Tak, z tego co wykorzystywaliśmy tworzymy na Ukrainie elementy ukraińskiego kostiumu.

-I dla lokalnych to była nowość?

Tak, każdy nowy podchodził i pytał, gdzie czegoś takiego można się nauczyć.

(-)

9 maja 1945 roku to oficjalny dzień zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami. Wydawałoby się, że to największe święto i radość dla mieszkańców, na których ziemiach wojna zostawiła swój czarny ślad. Nagle okazało się, że dla mieszkańców niektórych regionów Ukrainy lata wojny nie były tak straszne, jak te powojenne. Tak stało się i na Jarosławszczyźnie skąd pochodzi bohater naszego dzisiejszego programu Włodzimierz Lipiński. Pan Włodzimierz to Ukrainiec, który mieszka w Olsztynie. Został przesiedlony do wsi pod Ornetą wskutek Akcji Wisła. Kiedy mówimy o Akcji Wisła okazuje się, że jej początek przyszedł wraz z końcem wojny. Akcja Wisła postępowała i nie dla wszystkich była karą, ale każda historia ma swój początek, więc od początku Włodzimierz Lipiński:

Gdzieś do 1945 roku nasza wieś Nienowicze w powiecie Jarosławskim była taka niezależna. Mieszkali tam prawie sami Ukraińcy, była samoobrona, która trzymała w rękach całą władzę. W 1945 roku wojsko zorganizowało najazd. Gdzieś 5 samochodów Wojska Polskiego przyjechało do wsi. Oczywiście ta samoobrona starała się ich przegnać, ale nie udało się, bo ich było zbyt wielu. I cały czas była taka akcja, że przychodzili to jedni, to drudzy i zdobywali wieś. W końcu wojska było wiele i oni zaczęli palić wieś. Doszło do tego, że w sobotę i niedzielę płonęła wieś ciągle, przychodzili szabrownicy i pod ich nadzorem zabierali co mogli. Najważniejsze to to, że we wsi było pastwisko wiejskie, na którym były krowy, konie, wszystko co kto miał i oni to zabrali. Kilka sztuk, zwykle koni, które uciekły to zostały i ci ludzie, którzy tam mieszkali to mieli, ale to na wieś liczącą 370 rodzin to były ze trzy, czy cztery przypadki. Nam także jednego konia nie zabrali.

-A jak spalili tę wieś? Oni przyjechali i po prostu podpalili?

Podpalali chaty, od jednej do drugiej.

-A gdzie mieszkańcy wsi byli w tej chwili?

Jak wojsko jechało to byli zorganizowani, samoobrona była, były jakieś dzwonki, baniaki, wiadomo było, że jadą i ludzie uciekali. Uciekali na pola. Mojego ojca złapali od razu, mama z bratem rozbiegli się, a ja z dwuletnią siostrą, miałem gdzieś 11 lat siedziałem w życie.

We dwójkę, z dwuletnią siostrą maleńki Władek chował się dwa dni, kiedy miejscowi obrońcy i atakujący odbijali wieś.

Karmiłem to dziecko przez dwa dni ziarenkami żyta, bo już były.

-I pan tak sam 11 letni chłopiec z dwuletnią dziewczyną?

Tak sam siedziałem z dwuletnią dziewczynką. No my tak, jak strzelali, schowaliśmy się i leżeliśmy. Dziewczynka zachowywała się dobrze, nie płakała i nas nie znaleźli. Niedaleko leżał ranny z naszej wsi, jak trochę wszystko ucichło to poszliśmy do niego i mu trochę pomagaliśmy, a krew mu leciała.

Te wspomnienia pozostawiły rany na sercu Włodzimierza Lipińskiego, który skończył już 80 lat, ale pamięta wszystko w najmniejszych szczegółach, a wspominając zalewa się łzami.

Jak w niedzielę wieczorem wojsko wyjechało ze wsi, a wieś jeszcze płonęła to ja wiedziałem, że 200-300 metrów są nasi ludzie…

-Co czuł wtedy taki chłopczyk. Ja myślę, że takie emocje pozostają na całe życie

Dlatego nie mogę o tym mówić, to dla mnie ciężkie. Ja nawet, jak moje dzieci pytają się, to nie chcę mówić bo po prostu nie mam jakby siły, to bardzo ciężkie

[-]

Jak wieś spalili. Ludzie wrócili wieczorem w niedzielę. Gdzieś 2/3 wsi spłonęło. Ci ludzie nie wiedzieli co robić, kopali ziemianki, robili sobie takie bunkry, schrony i w takim miejscach przezimowali. W strasznych warunkach. Nasza chata zachowała się tylko dlatego, że na podwórku i przy ogrodzie był bunkier… i zakopanych wiele rzeczy, bo wiadomo było, że coś będzie się dziać. Oni się tam dostali, rozkopali i nie podpalili chaty bo byłoby im gorąco. Wykopali i zabrali wszystko, ale nasza chata została. I w tej chacie chyba cztery czy pięć rodzin zimowało. Jak kto mógł na kupie. Ludzie zimowali w takich strasznych warunkach. Po pierwsze, wszystko im zabrali, reszta była zniszczona i co jakiś czas, dwa razy w tygodniu, przychodzili milicjanci, z pięciu, sześciu i wataha złodziei. Co jeszcze można było to zabierali. W marcu 1946 roku zaczęli wozić na Ukrainę. Z naszej wsi ludzi wyjeżdżali łatwo, bo nie mieli gdzie mieszkać, nie mieli jak żyć. Jechali chętnie. Także była taka sytuacja, że oni nie zmuszali i kto chciał, to zostawał. Została moja rodzina i kilkanaście rodzin innych pozostało. A jak wyjechali na Ukrainę to zaczęło się jeszcze gorzej. Zostało nas bardzo niewiele i wtedy zaczął się straszny okres. Nie ma co robić, nie ma czym się zająć, nie ma jak pracować w polu bo nie ma ani konia, ani krowy. Bieda.

(-)

W tłumaczeniu z języka polskiego na ukraiński nie radzę korzystać z tłumaczy on-line, bo to co stworzy wam google tylko rozśmiesza. Synonimy, homonimy i wieloznaczne słowa mogą sprawić kłopot. Więc nie leńmy się, do pracy.

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

Ukraińska dusza nie może istnieć bez muzyki. Współczesna ukraińska dusza potrzebuje muzyki szczególnej. Zna się na tym dobrze Roman Bodnar, więc oddajemy mu głos.

[muzyka Romana Bodnara]

(-)

Ostatnio na Warmii i Mazurach miało miejsce wiele ciekawych ukraińskich wydarzeń, a na każdy z nich byliśmy z wami. Więc równo za tydzień znów zbierzemy i pokażemy te najciekawsze, to czym żyją Ukraińcy w Polsce. Nad programem pracowali: Jarosława Chrunik, Sergiusz Petryczenko, Roman Bodnar i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia.(dw)

12.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W końcu jest piątkowy wieczór, a to oznacza, że przed nami weekend, ale wcześniej spotkanie w programie Od A do Z. W studiu Hanna Wasilewska. Witam i szczerze zapraszam.

(-)

Dzisiaj w programie usłyszycie, jak bartoszyckie uczennice ratowały dziewczynę, która spadła ze schodów. W jaki sposób społeczność międzynarodowa walczy z hejterami – ludźmi, którzy piszą obraźliwe komentarze w internecie i jaki budynek nazywamy basztą, a jaki wieżą. Zaczynamy!.

(-)

Hejterzy – kim są? Pojęcie hejter pochodzi od angielskiego „hater”, co w tłumaczeniu oznacza nienawiść i to już wiele wyjaśnia. Hejterzy to ludzie, dla których najważniejsze wartości w to nieprzyjaźń do nienawiści. W internecie korzystają właśnie z mowy nienawiści. Krytykują, oceniają i nawet obrażają innych. Takie zachowanie wywołuje oburzenie większości korzystających z internetu, rosną więc i próby walki z mową nienawiści. Istnieje nawet specjalna firma, która zajmuje się walką z hejterami. Przy realizacji wymiany młodzieżowej między Polską i Ukrainą był przeprowadzany projekt dotyczący walki z hejterami. Wrogość w internecie jest dziś obecna także z powodu pochodzenia. O międzynarodowym projekcie więcej opowie Olha Priadko, przedstawicielka Ukraińskiej Organizacji Młodzieżowej:

Dzień dobry wszystkim, nazywam się Olha, reprezentuję Ukraińską Organizację Młodzieżową. Projekt był realizowany wspólnie z Polską Organizacją Młodych Dziennikarzy Polis. Co łączy nasze organizacje. Zarówno jedna, jak i druga organizacja jest koordynatorem kampanii „No hate speech movement”. Kampania była stworzona i realizowana przez Radę Europy, by przeciwdziałać mowie nienawiści on-line. Chodziło o działanie przeciwko dyskryminacji, rasizmowi itd. Właśnie dlatego nasz projekt nazywał się „No hate speech movement – doświadczenie i perspektywy doświadczenia ogólnoeuropejskiej kampanii w Polsce i na Ukrainie”. Każdy z krajów ma swoje pewne doświadczenie, pewne podejście do tworzenia tej kampanii, dlatego celem naszego projektu była wymiana doświadczeń w związku z tym projektem, a także przygotowanie planów przyszłej współpracy. Oprócz tego chcę zaznaczyć, że wśród uczestników z Polski i Ukrainy byli doświadczeni aktywiści kampanii, a także ci, dla których ta kampania jest nowością i planują się do niej przyłączyć. Ten projekt i współpraca aktywistów z Polski i Ukrainy to wyjątkowo ważne.

Podczas realizacji projektu młodzież tradycyjnie poznała się i zaprzyjaźniła. Wśród ukraińskich uczestników znalazło się wielu etnicznych Polaków, a wśród polskich uczestników wielu etnicznych Ukraińców. Właśnie dlatego brak tłumaczenia nie był przeszkodą, a jedna z polskich uczestniczek zadziwiła resztę:

U nas w Żytomierzu jest wiele osób, które mają polskie korzenie, albo są Polakami, więc oczywistym było to, żeby zapoznać i Ukraińców i Polaków z tymi grupami. Właśnie polska grupa pomagała nam przy tłumaczeniu. W grupie polskiej także było kilka osób, które mają ukraińskie korzenie i znają język ukraiński i oni nam pomagali przy kontaktach. Była także dziewczyna, która chciała samodzielnie nauczyć się ukraińskiego kilka lat temu i na nas zrobiła wrażenie ta jej chęć do nauki języka ukraińskiego i ukraińskiej kultury i ona sama chciała jak najwięcej mówić po ukraińsku, żeby się uczyć.

Młodzież przyłącza się do takich projektów, żeby nawiązywać kontakty bez granic, więc najciekawsze zaczynało się już po realizacji zadań przypisanych do projektu.

Po każdym pełnym zajęć dniu spotykaliśmy się w nieformalnym środowisku i staraliśmy się prowadzić jakieś twórcze spotkania, tematyczną wymianę doświadczeń dotyczące polskiej i ukraińskiej kultury, odbywały się flesh moby, akcje artystyczne.

Rozmaitość form nauczania – toto co powoduje, że szkołą przyciąga uczniów. A jeszcze ciekawe konkursy i zmagania, to najlepsze motywacje. Tym bardziej, jeśli dzięki udziałowi w konkursie dziecko uczy się potrzebnych w życiu rzeczy. Zaintrygowałam? Wszystko opowiedzą moi koledzy z Bartoszyc.

Dzień dobry szanowni radiosłuchacze. W majowy czas witają was gimnazjalistki z ukraińskiej szkoły w Bartoszycach. Dzisiaj w naszej audycji usłyszycie o najnowszych wydarzenia z życia szkoły. Zapraszamy.

6 maja nasi uczniowie brali udział w regionalnych zawodach z pierwszej pomocy przedmedycznej i osiągnęli sukces, a dokładniej osiągnęli 3 miejsce w zawodach. Zadania nie były łatwe i choć dziewczęta były jednymi z najmłodszych uczestniczek, to udowodnili jury i kolegom, że ich wiedza i umiejętności medyczne są bardzo dobre i na wysokim poziomie. O wrażenia zapytaliśmy się naszej gimnazjalistki z drugiej klasy, Natalię Łatanyszyn. Posłuchajmy co nam powiedziała:

W tym roku było inaczej, niż w zeszłym. Musieliśmy się zmierzyć z trzema sytuacjami, w których musieliśmy pomagać ludziom. Podczas pierwszego zadania musieliśmy pomóc dziewczynie, która upadła ze schodów. To najtrudniejsze zadanie, bo dziewczyna miała wiele ran. Drugie i trzecie nie spowodowało specjalnych problemów. Na koniec musieliśmy napisać test. Każdy pisał go oddzielnie, a później punkty były sumowane dla całego zespołu. Początkowo nie spodziewaliśmy się, że staniemy na podium, ale kiedy usłyszeliśmy, że wywołują nas na podium, byliśmy bardzo zadowoleni. A jakie są wrażenie Kingi … naszej redakcyjnej koleżanki, która także jest zainteresowana sprawami medycznymi i może kiedyś zostanie lekarzem, posłuchajmy:

W PCK jestem już dwa lata. Co tydzień spotykamy się, żeby uczyć się ratować życie innych ludzi. To bardzo ważna umiejętność. Razem z dziewczętami prowadzimy kursy pierwszej pomocy i przypominamy zasady bezpieczeństwa. To bardzo fajne zajęcia, które są dla mnie bardzo korzystne. Jestem z nich bardzo zadowolona. W zeszłym roku nasz zespół miał wiele osiągnięć. Jako nowy zespół zajęliśmy trzecie miejsce w rejonowych zawodach z pierwszej pomocy. Nasza nauczycielka bardzo starała się przygotować nas jak najlepiej. Korzystaliśmy także z kursów pierwszej pomocy strażaków z Bartoszyc. Dzięki nim dowiedzieliśmy się wielu nowych rzeczy i powtórzyliśmy swoją wiedzę. Pamiętajmy, że wszyscy mamy obowiązek uczyć się, jak pomagać innym ludziom. Możemy żyć w bezpieczniejszym świecie.

A co o swoim zespole, który jest bardzo aktywny w szkolnym PCK powiedziała opiekunka pani Lena Melnyk, która nie ukrywa swojej radości i hołubi się uczniami, którzy co roku stają na podium.

Od 20 lat przygotowuję zespoły PCK na zawody. Moi członkowie z PCK uczą się o zdrowiu, ekologii i historii PCK. Co roku przygotowuję uczniów do zawodów z pomocy przedmedycznej, którzy zawsze stają na podium. Najbardziej cieszę się, kiedy widzę, że absolwenci naszej szkoły nadal biorą udział w takich konkursach.

A tymczasem przygotowujemy się do obchodów smutnej rocznicy Akcji Wisła. Nasi artyści przygotowują program, który zaprezentują po raz pierwszy na Regionalnym Jarmarku „Z malowanej skrzyni” w Kętrzynie. Posłuchajmy piosenki w wykonaniu zespołu Wodohraj, poświęconej 70 rocznicy wygnania Ukraińców z ziemi ojczystej. My żegnamy się i do usłyszenia.

(-)

Wiele słów z języka ukraińskiego ma bardzo podobne ekwiwalenty w języku rosyjskim albo polskim. I zaczynasz zastanawiać się, czy to słowo to nie rusycyzm albo polonizm. Takie wątpliwości wywołuje u mnie np. słowo „baszta”. Używane jest często, ale jest i „wieża”. Które słowo jest prawidłowym, ukraińskim?

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

Tym kończymy. W programie Od A do Z spotkamy się równo za tydzień. Z wami byłą Hanna Wasilewska. Bądźcie zdrowi.(dw)

11.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Na zegarach jest 18:10. Tradycyjnie w tym czasie witamy was po ukraińsku. W studiu Hanna Wasilewska. Humorystyczny czwartek zobowiązuje nastawić się pozytywnie, a powiemy do tego o nowym ukraińskim kinie. Słowem „nowe” określam film z 2016 roku, który nie tylko wszedł do kin, ale i zdobył wiele nagród na krajowych i międzynarodowych konkursach kinowych. Dzisiaj opowiem o „Gnieździe turkawki”. To dwugodzinna historia o ukraińskiej emigrantce we Włoszech. Zostańcie z nami jak zwykle. Będzie ciekawie.

(-)

Może nie powinnam jechać do tych Włoch.

No co ty się boisz? Powinnaś im pokazać, że potrafisz pracować, że robotna jesteś.

[fragment w języku włoskim]

Do Włoch wyjechała jedna kobieta, a wróciła inna.

Ona pracuje we Włoszech, a on błądzi po wsi, zagląda do kieliszka i topi w nim tęsknotę.

Oni w tych Włoszech wiadomo co robią?

No a my tu…dawaj, za nas, mężczyzn.

Ich córka nauczyła się dorastać bez rodzicielskiej opieki.

A może powinna zrobić aborcję.

Poniżenie, którego doświadczają ukraińskie emigrantki zarobkowe jest w tym filmie na pierwszym planie. Akcent postawiony jest na zniszczeniu rodzinnego gniazda. Odległość między rodzinną Bukowiną i cudzą Genuą, odległość od rodziny, która staje się obca, a kiedy on nie ma na kogo czekać, kiedy ona nie ma do kogo wrócić.

[-]

Film pokazano w 10 miastach Ukrainy i skłonił widzów do dzielenia się swoimi bolesnymi historiami:

Ze łzami w oczach podeszła kobieta na Zaporożu, z córką – taką młodą, ładna 20 letnia dziewczyną i mówi. Jestem pani bardzo wdzięczna, bo kiedyś też miałam jechać na zarobek, ale zrezygnowałam. Długo wahałam się. Zrozumiałą, ile setek i tysięcy euro straciłam, ale ja wiem, że najważniejsze było moje dziecko.

Opowiada Rymma Zubina, która zagrała główną rolę ukraińskiej emigrantki zarobkowe. Trzeba podkreślić, że „Gnizado turkawki” to, przede wszystkim, wyszukana gra aktorska. Witalij Lineckyj zagrał w obrazie swoją ostatnią rolę, męża Rymmy. Przez przeboje z państwowym finansowaniem zdjęcia do filmu trwały trzy lata. Podczas jednej z takich wymuszonych przerw Lineckyj zmarł tragicznie i reżyser musiał zmienić scenariusz. Sam reżyser Taras Tkaczenko mówi, że obecność Witalija Lineckiego w jakiś sposób była odczuwana na planie filmowym do ostatniego klapsa. A to wszystko przez niezwykłą, rodzinną atmosferę.

To była rodzina, jakaś rodzina. Żyliśmy tym kinem 24 godziny. On był na planie nawet wtedy, kiedy nie było go na tym świecie. I nawet ta Absolutnie było to czuć.

To trochę straszne, że w jednym filmie będę przepasana czarną wstążką, a w drugim będę młoda i piękna. Ale to takie straszne, kiedy zrobiliśmy ten rekwizyt, mogiła w wieńcach i prawdziwe zdjęcie i tego nie grasz w tym momencie, aż przebija cię ten nastrój.

Film nagrywano w Wyżynci na Bukowszczyźnie i we włoskiej Genui. Organizacyjnie i finansowo pomagali sami emigranci zarobkowi we Włoszech i film zobaczyli jako jedni z pierwszych. „Gniazdo turkawki” zostało uznane za najlepszy film na tegorocznym festiwalu filmowym w Odessie.

Fantastyczny zespół aktorski, mistrzostwo reżysera, wybitna główna rola i to wszystko było w filmie „Gniazdo turkawki”, reżyser Taras Tkaczenko.

Taras Tkaczenko, pierwszy złoty diuk dzisiaj idzie do rąk reżysera Tarasa Tkaczenki za Gniazdo turkawki. Proszę

O czym jest ten film najlepiej opowie główna bohaterka obrazu:

W trzech zdaniach tej historii opowiedzieć nie można co ma czuć Ukrainiec. Nasza włoska strona trochę ujawniła ten sekret. Chcieli trochę dograć i zapraszali mnie na dodatkowe zdjęcia. Wydawało mi się, to moja myśl, że trochę nie tak pokazaliśmy włoskiego mężczyznę.

[fragment w języku włoskim]

Lina Bernadrica grała właśnie tę rodzinę, u której pracuję i ona zawsze mówiła – no jestem tu jedną Włoszką, czemu moja bohaterka jest taka negatywna, zmiękczmy ją trochę. Jak będą nastawiać się do Włochów.

To jedna z milionów historii ukraińskich emigrantów zarobkowych. Jest typowa i w tym jest sens pokazać, jak wygląda życie takiej rodziny. Może komuś ten film pomoże dokonać wyboru, nadzieję ma reżyser Taras Tkaczenko:

Nie można tego zatrzymać, mamy tego świadomość. Może ci, którzy teraz myślą o wyjeździe pomyślą co tam zyskają, a co stracą. Jeśli tak pomyślą, to znaczy, że coś osiągnęliśmy tym filmem.

Drugą bohaterkę, emigrantkę zarobkową w filmie „Gniazdo turkawki”, jaka podjęła już decyzję, żeby nie wracać do swojej rodziny gra Natalia Was’ko. W sprawie tego filmu ma szczególne zdanie:

Tu jest takie spokojne przejście od filmu do każdego z nas i tu znajduje się wyjście, które płynnie przechodzi z filmu do naszego życia i odwrotnie. Wymieniamy się receptami na to, jak przeżyć. W każdym człowieku w tym filmie, mimo wszystkich niepowodzeń, mimo całego chłamu, śmieci, grzechów jest jasne światło Boga. Panie wybacz mi jak i ja wybaczam, kiedy stajemy się nie ludźmi, a podobnymi do Boga, to narodziny boga w każdym i nadzieja, że życie będzie i będzie wszystko dobrze z nami.

Co to będzie? Chłopczyk.

Oglądajcie ukraińskie kino – aktualne i wieczne. O nowych filmach ukraińskich filmowców opowiemy obowiązkowo w kolejnych audycjach. Czasy niestety są takie, że nie sprzyjają komediom, ale humoru w kulturze ukraińskiej nie brakuje. Na przykład takiego:

(-)

[humoreska]

(-)

Dziękuję za uwagę. Mam nadzieję, że na końcu zmusiłam was do śmiechu i zapomnienia o niepowodzeniach. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Do usłyszenia jutro.(dw)

10.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was drodzy słuchacze. Kolejne 20 minut poświęcimy ukraińskim wydarzeniom muzycznym w naszym regionie, a także na Ukrainie. Więc zapraszam melomanów i fanów ukraińskiej muzyki bliżej do odbiorników. Szczerze zapraszam.

(-)

W zeszłą niedzielę w Giżycku widzowie zachwycali się talentem małych artystów z Polski i Ukrainy. Odbywało się tam święto twórczości dziecięcej. Dzieci z Punktów Nauczania Języka Ukraińskiego z Giżycka, Wydmin, Węgorzewa, Bań Mazurskich, Sobiechów, Budr i Więcek przygotowały program poświecony Ukrainie. W koncercie udział wzięły także polskie dzieci z przedszkola Bajka i młodzież z zespołu tanecznego Czar Par z Giżycka. Z Ukrainy przyjechał zespół taneczny Kałynońka z Dubna. Z organizatorką wydarzenia Katarzyną Polewczak, nauczycielką z Dubna Ludmiłą Czariną i uczestnikami święta rozmawiał Sergiusz Petryczanko:

Dzisiaj było bardzo dużo tych naszych dzieci. 8 punktów nauczania prezentowało się, a mamy ich 10. Spodziewaliśmy się 120 dzieci plus goście z przedszkola to było ich 24 i z Ukrainy 30.

-Ja myślę, że taki kontakt waszych dzieci z dziećmi z Ukrainy ma wielkie znaczenie dla tego, żeby mogły one rozwijać swoją kulturę, język.

– Mi bardzo zależy na kontakcie właśnie dzieci z dziećmi z Ukrainy. Dzisiaj każdy z nas oglądał ten występ. Wszystkim na pewno podobało się od początku do końca, ale różnice między naszymi dziećmi, a naszymi są wielkie. Dzieci z Ukrainy od rana do wieczora mogą pracować, tańczyć, uczyć się. Są zawsze uśmiechnięte, radosne i wesołe i ja chciałabym, żeby nasze dzieci przejęły od nich tę postawę.

-Dobrze wam się dzisiaj śpiewało przed taką publicznością?

– Tak

-A ty grasz na bandurze? Chodzisz do szkoły muzycznej?

– Tak.

-Ciężki instrument ta bandura?

– Tak trochę

-Ile strun ma bandura?

– 67

-Jak to wszystko opanować?

– No z czasem, trzeba się uczyć, na początku trudno zrozumieć.

-Jak nazywają się te tańce, które wykonujecie?

– Tańczymy ludowe tańce ukraińskie.

-Ile razy w tygodniu macie próby?

– Różnie, dwa razy w tygodniu, a jak coś cięższego to częściej

-Macie różne stroje, jedni bardziej ludowe a wasze to takie trochę rusałki.

– Tak, spróbowaliśmy pierwszy raz taki tanie. Zawsze ludowe, ludowe i chcieliśmy czegoś innego.

-Hopak, ciężko to zatańczyć?

– Trochę tak, ale potrzeba cierpliwości, nauki i będzie dobrze, pojawią się nowe umiejętności.

[-]

Dobrze się śpiewało. Trochę może wziął nas stres, ale jakoś poszło. Nasza nauczycielka, która nas przygotowywała, wyjechała na Ukrainę na tydzień przed występem i my sami spotykaliśmy się i ćwiczyliśmy.

-A kto wam dobierał repertuar?

Szukaliśmy trochę w internecie, trochę posłuchaliśmy Hołos Krajiny i spodobały się nam i wybraliśmy sami.

-Niektóre z tych piosenek były popularne na Ukrainie.

Staramy się śpiewać starsze piosenki, o których ludzie już zapomnieli. Przypominamy je. Mają swoją, taką magię. Bardzo lubimy śpiewać.

[-]

-Były nie tylko koncerty, ale i spotkania i warsztaty. Co tu się działo?

Wczoraj o 10 zaczęliśmy takie warsztaty techniczne dla dzieci. Myśl była taka, żeby nasze dzieci nauczyły się czegoś od tych z Ukrainy i na odwrót. I wczoraj mięliśmy okazję. Były nasze dzieci, w większości z Giżycka, ale wszystkie dzieci z Ukrainy, które przyjechały i nasze dzieci z Mazur brały udział i wymieniali się doświadczeniami.

Z dziećmi uczyliśmy się robić bransoletki ukraińskie w różnych wariantach. Dzieci były bardzo zainteresowane i jak usiadły do zaplatania to nijak nie można było ich wygonić na odpoczynek. Od rana do wieczora. Zrobili mnóstwo różnych bransoletek i dla siebie i sióstr, mamy, babć tak były zainteresowane. Wiele trafiło na wystawę, ale wiele też zanieśli do domu, żeby podarować swoim krewnym.

-A jaki to był materiał?

Wstążki, a nawet zwyczajne sznurówki, które wykorzystujemy codziennie. Małe dekoracyjne ozdoby.

-To tradycyjna sztuka?

Tak, z tego co wykorzystywaliśmy tworzymy na Ukrainie elementy ukraińskiego kostiumu.

-I dla lokalnych to była nowość?

Tak, każdy nowy podchodził i pytał, gdzie czegoś takiego można się nauczyć.

(-)

Hołos krajiny” i Eurowizja 2017 – to dwa najpopularniejsze muzyczne konkursy. Nowe piosenki, które brzmią ze sceny tych projektów telewizyjnych, stają się potem prawdziwymi hitami, a stare, dawno zapomniane muzyczne szlagiery otrzymują nowe życie. Sprzeczki dotyczące potrzeby muzycznego show, kiedy na Ukrainie panuje wojna, w końcu ucichły, a i goście już są w domu, więc warto ich godnie przyjąć. A ile to wszystko kosztowało, mieszkańcy Ukrainy policzą z czasem. 7 maja w marińskim parku w Kijowie rozłożono czerwony dywan dla uczestników Eurowizji 2017. 42 kraje Europy i Australia nie bały się i przyjechały do ukraińskiej stolicy na otwarcie konkursu piosenki. Kijowianom poszczęściło się i mięli tego dnia ładną pogodę, więc i święto się udało.

[-]

Przywitać gwiazdy na czerwonym dywanie przyszła Nastia Bahińska – mała gwiazdka dziecięcego show „Hołos”, która zaśpiewała hymn Ukrainy podczas Eurowizji 2017.

Trzeba obejrzeć nasz kraj, bo jest bardzo różnorodny, piękny, wielki i tu wiele ciekawego i pięknego.

Niektóre gwiazdy najbardziej polubiły ukraińską kuchnię. Na przykład szwedzki wykonawca Robin Kengston zachwycał się barszczem

Barszcz jest smaczny

Tegoroczni uczestnicy Eurowizji z Ukrainy to zespół Ortowald, który też przeszedł po czerwonym dywanie i przywitał swoich fanów. A do tego kijowian ucieszyły zmiany w wyglądzie stolicy – nowiuteńki asfalt, chodniki wyłożone płytkami, kwiaty na klombach. Jest sens zapraszać Europejczyków do innych niemniej ciekawych ukraińskich miast.

Każdy zwykły obywatel Ukrainy, który zapłacił podatki z własnej kieszeni będzie chciał wiedzieć na co wydano 30 milionów dolarów. Właśnie tyle kosztowała organizacja jednego z najdroższych na świecie konkursów piosenki. Ale czy warto było to robić? Będziemy o tym mówić.

Na koniec tylko muzyka. Dziękujemy Jamali za wielką, bez wątpienia, chwałę dla Ukrainy przyjmującej u siebie w gościach całą Europę. Posłuchajmy jednej z kompozycji ukraińskiej Tatarki. A ja żegnam się z wami do jutra. Program przygotowali: Sergiusz Petryczenko i Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia. (dw)

09.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

Witam was w wieczornej audycji ukraińskiej. Wtorek jak zawsze to historyczny program, więc zapraszam zainteresowanych. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dobry wieczór.

Dzisiaj jest 9 maja. Dla większości Rosjan i wielu Ukraińców to nadal Dzień Zwycięstwa ze łzami w oczach. Zwycięstwa zdobytego 44 milionami ludzkich żyć. Po tym zwycięstwie, takim oczekiwanym, na kraje które zostały pod radzieckim uciskiem czekała kolejna wojna dużo dłuższa i niekiedy straszniejsza. Powojenne deportacje milionów ludzi w całej Europie i bezprawie, bandytyzm wielokrotnie zwiększyły liczbę ofiar II wojny światowej. Więc dziś cofniemy się do 1945 roku z panem Włodzimierzem Lipińskim, który wtedy, w wieku 11 lat przeżył najstraszniejsze momenty swojego życia. I nic w tym dziwnego, że wojna dla niego zaczęła się po 9 maja. O wojnie w lasach Chłodnego Jaru także dzisiaj posłuchamy. Zostańcie z nami.

(-)

9 maja 1945 roku to oficjalny dzień zwycięstwa nad faszystowskimi Niemcami. Wydawałoby się, że to największe święto i radość dla mieszkańców, na których ziemiach wojna zostawiła swój czarny ślad. Nagle okazało się, że dla mieszkańców niektórych regionów Ukrainy lata wojny nie były tak straszne, jak te powojenne. Tak stało się i na Jarosławszczyźnie skąd pochodzi bohater naszego dzisiejszego programu Włodzimierz Lipiński. Pan Włodzimierz to Ukrainiec, który mieszka w Olsztynie. Został przesiedlony do wsi pod Ornetą wskutek Akcji Wisła. Kiedy mówimy o Akcji Wisła okazuje się, że jej początek przyszedł wraz z końcem wojny. Akcja Wisła postępowała i nie dla wszystkich była karą, ale każda historia ma swój początek, więc od początku Włodzimierz Lipiński:

Gdzieś do 1945 roku nasza wieś Nienowicze w powiecie Jarosławskim była taka niezależna. Mieszkali tam prawie sami Ukraińcy, była samoobrona, która trzymała w rękach całą władzę. W 1945 roku wojsko zorganizowało najazd. Gdzieś 5 samochodów Wojska Polskiego przyjechało do wsi. Oczywiście ta samoobrona starała się ich przegnać, ale nie udało się, bo ich było zbyt wielu. I cały czas była taka akcja, że przychodzili to jedni, to drudzy i zdobywali wieś. W końcu wojska było wiele i oni zaczęli palić wieś. Doszło do tego, że w sobotę i niedzielę płonęła wieś ciągle, przychodzili szabrownicy i pod ich nadzorem zabierali co mogli. Najważniejsze to to, że we wsi było pastwisko wiejskie, na którym były krowy, konie, wszystko co kto miał i oni to zabrali. Kilka sztuk, zwykle koni, które uciekły to zostały i ci ludzie, którzy tam mieszkali to mieli, ale to na wieś liczącą 370 rodzin to były ze trzy, czy cztery przypadki. Nam także jednego konia nie zabrali.

-A jak spalili tę wieś? Oni przyjechali i po prostu podpalili?

Podpalali chaty, od jednej do drugiej.

-A gdzie mieszkańcy wsi byli w tej chwili?

Jak wojsko jechało to byli zorganizowani, samoobrona była, były jakieś dzwonki, baniaki, wiadomo było, że jadą i ludzie uciekali. Uciekali na pola. Mojego ojca złapali od razu, mama z bratem rozbiegli się, a ja z dwuletnią siostrą, miałem gdzieś 11 lat siedziałem w życie.

We dwójkę, z dwuletnią siostrą maleńki Władek chował się dwa dni, kiedy miejscowi obrońcy i atakujący odbijali wieś.

Karmiłem to dziecko przez dwa dni ziarenkami żyta, bo już były.

-I pan tak sam 11 letni chłopiec z dwuletnią dziewczyną?

Tak sam siedziałem z dwuletnią dziewczynką. No my tak, jak strzelali, schowaliśmy się i leżeliśmy. Dziewczynka zachowywała się dobrze, nie płakała i nas nie znaleźli. Niedaleko leżał ranny z naszej wsi, jak trochę wszystko ucichło to poszliśmy do niego i mu trochę pomagaliśmy, a krew mu leciała.

Te wspomnienia pozostawiły rany na sercu Włodzimierza Lipińskiego, który skończył już 80 lat, ale pamięta wszystko w najmniejszych szczegółach, a wspominając zalewa się łzami.

Jak w niedzielę wieczorem wojsko wyjechało ze wsi, a wieś jeszcze płonęła to ja wiedziałem, że 200-300 metrów są nasi ludzie…

-Co czuł wtedy taki chłopczyk. Ja myślę, że takie emocje pozostają na całe życie

Dlatego nie mogę o tym mówić, to dla mnie ciężkie. Ja nawet, jak moje dzieci pytają się, to nie chcę mówić bo po prostu nie mam jakby siły, to bardzo ciężkie

[-]

Jak wieś spalili. Ludzie wrócili wieczorem w niedzielę. Gdzieś 2/3 wsi spłonęło. Ci ludzie nie wiedzieli co robić, kopali ziemianki, robili sobie takie bunkry, schrony i w takim miejscach przezimowali. W strasznych warunkach. Nasza chata zachowała się tylko dlatego, że na podwórku i przy ogrodzie był bunkier… i zakopanych wiele rzeczy, bo wiadomo było, że coś będzie się dziać. Oni się tam dostali, rozkopali i nie podpalili chaty bo byłoby im gorąco. Wykopali i zabrali wszystko, ale nasza chata została. I w tej chacie chyba cztery czy pięć rodzin zimowało. Jak kto mógł na kupie. Ludzie zimowali w takich strasznych warunkach. Po pierwsze, wszystko im zabrali, reszta była zniszczona i co jakiś czas, dwa razy w tygodniu, przychodzili milicjanci, z pięciu, sześciu i wataha złodziei. Co jeszcze można było to zabierali. W marcu 1946 roku zaczęli wozić na Ukrainę. Z naszej wsi ludzi wyjeżdżali łatwo, bo nie mieli gdzie mieszkać, nie mieli jak żyć. Jechali chętnie. Także była taka sytuacja, że oni nie zmuszali i kto chciał, to zostawał. Została moja rodzina i kilkanaście rodzin innych pozostało. A jak wyjechali na Ukrainę to zaczęło się jeszcze gorzej. Zostało nas bardzo niewiele i wtedy zaczął się straszny okres. Nie ma co robić, nie ma czym się zająć, nie ma jak pracować w polu bo nie ma ani konia, ani krowy. Bieda.

Jak dalej radziła sobie rodzina Lipińskich i jak ciężarna matka Włodzimierza z trójką dzieci zdołała pieszo przemierzyć ogromne odległości usłyszycie w kolejnej części wspomnień. Czas na ciąg dalszy innej historii. Chłodny Jar.

(-)

Podczas omawiania planu kolejnych operacji doszło do sprzeczki. Większość z Błakytnym i Derkaczem uważała, że połączona grupa powinna przejść w zajęty przez powstańców powiat czerkaski i wtedy będzie wiadomo co dalej. Czornyj Woron, starszy stepowej dywizji Żytkewycz postawili sprawę na ostrzu noża – dalsze istnienie naszego związku trzeba rozpatrzyć od razu. Cała Ukrainy w tym czasie to mnóstwo drobnych frontów walczących z czerwonymi. Bolszewicy zmuszeni są do trzymania na tych frontach rozproszonych wiele oddziałów, więcej niż na polskim i wrangelowskim. A przez rozproszenie powstańcy nie mają decydującego wpływu na wydarzenia. Największą wadą ukraińskiego powstańca jest to, że jest on przywiązany do swojej wsi i woli kręcić się wokół niej. Mając takie silne powstańcze siły musimy sobie postawić pewien cel. Połączyć się z ukraińskim wojskiem i bez przystanku iść na front niszcząc wrogie tyły. To utrzyma kozactwo w duchu walki. Nie będą mieli czasu tęsknić za domem i oglądać się za nim. Oderwawszy się od swojej wsi, chłop będzie trzymać się swojego oddziału. Taki marsz pozwoli uzupełnić zapasy broni i do tego bolszewicy nie dadzą rady skoncentrować przeciw nam większych sił, co zrobią jeśli zostaniemy w jednym miejscu i będziemy patrzeć co dalej. Za naszą opozycję dostało nam się od naczelników. Mówią, że u nas zawsze tak – ojca dzieci uczą robić. Wiemy co trzeba robić Trzeba rozejrzeć się, przemyśleć i wtedy decydować. Narada skończyła się stwierdzeniem, że trzeba się ze wszystkim przespać.

(-)

Dziękuję za uwagę. Jutro o 18:10 zapraszam na program muzyczny. Opowiemy o dziecięcym festiwalu w Giżycku i pierwszych jaskółkach Eurowizji 2017, która odbywa się w Kijowie. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia.(dw)

06.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest sobota 6 maja. Wydarzeniem, które łączy i sprzyja ruchowi na przód ukraińskie media określają uroczystości związane z 70. rocznic Akcji Wisła. Będziemy o niej mówić dzisiaj. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

W ostatni weekend w Przemyślu miały miejsce uroczystości związane z 70 leciem Akcji Wisła. Były na nich obecne wnuki Ukraińców deportowanych w 1947 roku. Do Polski przyjechała wielka ukraińska delegacja. W jej składzie znaleźli się politycy, działacze kultury i działacze społeczni. Starali się znaleźć drogę porozumienia w sprawach przeszłości i wspólnej przyszłości. By budować dalsze stosunki potrzebne jest wspólne spojrzenie i zrozumienie historii. Wspominano Akcję Wisła tydzień temu.

Akcja Wisła to przymusowe przesiedlenie 150 tysięcy Ukraińców z ich ziem rodzinnych na zachód i północ przez polski reżim komunistyczny w 1947 roku. Tysiące ludzi, którzy stawiali opór uwięziono w obozach koncentracyjnych, setki rozstrzelano.

Kiedy czyta się badania ukraińskiego IPN o Akcji Wisła…

Mykoła Kniażyckyj wiceprzewodniczący ukraińsko-polskiej grupy Rady Najwyższej Ukrainy.

…to planował ją, powiem nie Polak, a Ukrainiec o nazwisku Sawczenko. W Kijowie, który pisał listy do Berii. A potem podłączył się pod to polski rząd komunistyczny, bo ci, którzy nie znali wartości ludzkiego życia byli w tym czasie wśród każdego narodu.

Znaczna część Ukraińców, która mieszka aktualnie w Polsce potrzebuje uwagi, opieki i wsparcia.

Oksana Jurynec – wiceprzewodnicząca ukraińsko-polskiej grupy Rady Najwyższej Ukrainy.

Myślę, że oni wiele zrobili dla tego, żebyśmy mieli adwokatów Polaków w Europarlamencie. I właśnie ci Ukraińcy dzisiaj tu mają, powiedzmy niełatwy okres, ale my wiemy, że trzecia strona nie śpi i nasz północny sąsiad będzie robić wszystko, żeby nas skłócić. Nie możemy unikać relacji, możliwoscia bycia razem za każdym razem.

Uroczystości w Przemyślu rozpoczęły się od nabożeństwa jednocześnie w dwóch świątyniach za ofiary operacji Wisła. W cerkwi prawosławnej i soborze greckokatolickim.

Uroczystości trwały w Przemyślu trzy dni. Pierwsze dwa poświęcone były panelom dyskusyjnym, tematycznemu kinu dokumentalnemu i występom naukowców.

Pomysł jest taki, żeby we wszystkich miastach i miejscowościach, gdzie żyją Ukraińcy odbywały się albo naukowe konferencje, albo wystawy, albo koncerty.

Piotr Tyma – przewodniczący ZUwP

Złożyliśmy podanie do MSWiA we wrześniu i w grudniu dowiedzieliśmy się, że żadnego dofinansowania ze strony państwa nie będzie. Po raz pierwszy od 1989 roku i był to dla nas poważny problem i wyzwanie. I z pomocą przyszli nam polscy przyjaciele.

W najważniejszy dzień uroczystości przyjechali tu nie tylko historycy. Wspomnieć Akcję Wisła przyjechali politycy, dziennikarze, dyplomaci i działacze społeczni z obu krajów.

Niewiele mówimy o Akcji Wisła. Na Ukrainie mówimy mało. Nawet w tym roku, tę okrągłą, smutną rocznicę wspominać będziemy w parlamencie na koniec maja. Zrobimy to obowiązkowo. Tak wielu ludzi zginęło w XX wieku, że to symbol XX wieku na naszej ziemi.

Przed nami bardzo bogate w wydarzenia i obchody życie ukraińskie i ukraińsko-polskie.

Andrij Deszczyca – ambasador Ukrainy w Polsce.

Jestem przekonany, że z takimi ludźmi i takim nastawieniem żadne prowokacje nie wpłyną na pogorszenie polsko-ukraińskich stosunków. Nas nie można podzielić.

Obchody odbywają się nie tylko w domu narodowym – tradycyjnym miejscu spotkać ukraińskiej mniejszości. Na brzegu Sanu goście i mieszkańcy miasta mogli zobaczyć ekspozycję z tradycyjnego ubioru i rzeczami deportowanych rodzin, a Ukraińska młodzież Przemyśla przygotowała emocjonalne przedstawienie – własne spojrzenie na smutne wydarzenia historyczne.

[fragment przedstawienia po polsku]

Obecni na wydarzeniu przedstawiciele intelektualnej elity obu krajów mówi: podobne akcje to świetny moment do myślenia o wspólnej przyszłości. Do tego wzywa deputowany Rady Najwyższej Ukrainy Mykoła Kniażyckyj:

Myślę, że historia która nas dzieli łączy nas najbardziej, dlatego że Polacy i Ukraińcy najbardziej w Europie cierpieli od totalitaryzmy w ogóle. Dlatego mamy wyciągnąć z tego wnioski. Dojść do tego, że strategicznie jesteśmy i będziemy sojusznikami, głównie w tych wartościach, które nas łączą.

Historia nie ma takiego dowodu w Europie, a być może i na świecie, żeby bazując na niej można było iść naprzód.

Izabela Chruslińska dziennikarka i działacz społeczny:

Nie trzeba o niej zapominać, trzeba ją badać, ale nie można budować relacji między krajami dzisiaj na tragicznej przeszłości.

(-)

Skończył się nasz czas antenowy, więc stawiamy kropkę. Zapraszam was w poniedziałek do śledzenia wiadomości razem z nami. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego i do usłyszenia.(dw)

05.05.2017 – godz. 18.10 (opis do dźwięku)

W programie Od A do Z wita was Hanna Wasilewska. Dobry wieczór drodzy przyjaciele.

Być może magia liczb ma coś do powiedzenia, bo mój dzień był naprawdę cudowny. Więc niezależnie na koniec tygodnia pracy mam cudowny nastrój wielką chęć opowiedzenia wam co ciekawszych rzeczy. Na przykład jak w Ełku Ukraińcy nabierali doświadczenia z ekoturystyki i czemu ważna jest wymiana młodzieży między Polską i Ukrainą. Będzie i trochę smutno bo nasi górowscy korespondenci pożegnają się nie tylko ze szkolnym życiem, ale i z ciekawą pracą dziennikarza radiowego. Dzisiaj pożegnają się z wami, ale na początku opowiedzą o swoich życiowych planach. A my będziemy uczyć się dalej. Lekcja języka ukraińskiego czeka.

(-)

Jeszcze w 2015 roku rząd Polski i gabinet ministrów Ukrainy podpisał porozumienie w sprawie polsko-ukraińskiej wymiany młodzieży. Projekt rozwinął się już w 2016 roku i ucieszył swoimi wynikami obie strony. Bardzo zadowolony ze współpracy i kreatywności uczestników projektu był Ołeksandr Jarema – szef Ukraińsko-Polskiej Rady Wymiany Młodzieży. Ukraina otworzyła jeszcze jedną płaszczyznę dyplomatyczną i dobry sposób na walkę z rosyjską propagandą – stwierdził:

Dla to bardzo ważne, żeby stosunki między polską i ukraińską młodzieżą były lepsze, żeby tworzyły się nowe projekty, nowe idee. Bardzo ważne, żeby taki format tej dyplomacji, jak widziałem w zeszłym roku, kiedy jedna z grup wymiany przyjeżdżała do nas do ministerstwa, kiedy ludzie jacy byli po raz pierwszy na Ukrainie odkrywali wiele nowego o tym kraju. To dobra możliwość do walki z uprzedzeniami i stereotypami, które często wynikają z rosyjskiej propagandy w różnych krajach zachodu. Na to przeznacza się ogromne pieniądze. Oczywiście jeden z takich elementów walki z tą propagandą to wymiana młodzieży różnych krajów.

O jednej z takich wymian mówiłam tydzień temu. Wtedy chodziło o ukraińskie cmentarze w Polsce i na Ukrainie. Dzisiaj chodzi o nasz region, b właśnie Warmia i Mazury to najjaskrawszy przykład rozwoju tzw. zielonej turystyki. Ukraiński projekt pod nazwą „Ukrańsko-polska szkoła chodu. Zielona turystyka dla dialogu” otworzył młodzieży z żytomierszczyzny nowe horyzonty. O swojej inicjatywie opowiedziała szefowa młodzieżowej organizacji „Suczasnyj format” z Żytomierza Żanna Sołowjowa:

Dla nas realizacja takiego projektu stałą się ciągiem dalszym poprzedniego i dała nam do zrozumienia, że my na żytomierszczyźnie możemy i powinniśmy rozwijać turystykę, ale dała także do zrozumienia naszym partnerom w Polsce, że ich kierunek na mazurach, czyli kierunek zielonej turystyki może być od osiągnięcia nie tylko w sezonie, ale i zimą.

Projekt rzeczywiście był realizowany zimą i z powodu warunków atmosferycznych wymagał pewnych poprawek, ale na cel nie miało to żadnego wpływu. O czym ten projekt?

Mówimy o ukraińsko-polskiej współpracy, o stosunkach, o tolerancji i czy trzeba to realizować tylko przez jakieś spotkania. I pomyśleliśmy, że dawniej ludzie wyjeżdżali, z gitarą, gdzieś. I przyszła taka myśl, że taki instrument jak turystyka może być czymś jednającym i pomoże rozwijać ten dialog, o którym wszyscy mówią, o pomocy, wspólnego zrozumienia itd. Rozpoczęliśmy pracę z naszymi polskimi partnerami. U nich ten kierunek też bardzo się rozwija.

Więc z kim udało się zejść i czym zaskoczyły Mazury opowiada Żanna Sołowjowa.

Nasi partnerzy to związek rozwoju lokalnego produktu Wiatraki Mazur z Ełku. Mieliśmy wiele spotkań. I my jako pierwsi widzieliśmy ich wideo o Ełku, o promocji miasta. U nas w Żytomierzu właśnie w tym roku stanęła sprawa rozwoju turystycznego i mowa jest o stworzeniu żytomierskiego centrum turystyczno-informacyjnego i dlatego ciekawie było zobaczyć jak to wygląda w Ełku. Jeździliśmy do gospodarstwa agroturystycznego i gospodarz jest pilotem i z każdym z nas latał specjalnie nad mazurskimi jeziorami.

O swoich przygodach w Ełku mieszkańcy Żytomierza nagrali krótki film, którym sprawozdawali z realizacji projektu już po powrocie na Ukrainę. Teraz czekają na rewizytę:

Teraz chcielibyśmy mieć możliwość zaproszenia naszych polskich kolegów, żeby odwiedzili żytmierszczyznę. Już są pewne ustalenia i od początku roku szukamy możliwości. Też mamy co pokazać w swoim obwodzi. Można zjeździć Polesie i bardzo wiele miejsc. Korzystając z okazji zapraszam wszystkich na żytomierszczyznę. No to jasne, że infrastruktura drogowa wymaga wiele wkładu, ale to dodaje Ukrainie pewnego uroku.

Mam nadzieję, że to nie przeraża polskiej młodzieży i nie zepsuje uroku miejscowych perełek, których nie brakuje. Tam rok właśnie się zaczyna, zaraz lato – najpiękniejszy czas do ciekawych inicjatyw i kreatywnych pomysłów. A dla tegorocznych maturzystów to lato jest decydujące. Jak przygotowują się do pokonania swojego Rubikonu opowiedzą samo. Oddaję głos moim górowskim kolegom:

Dzień dobry szanowni radiosłuchacze, dzisiaj opowiemy wam o ostatnich wydarzeniach z życia naszej szkoły. W tym roku trzecioklasiści kończą szkołę i od 4 maja zaczynają pisać matury. Porozmawiamy z nimi, dowiemy się o ich planach i posłuchamy ich rad dla przyszłych maturzystów.

-Cześć, jak się nazywasz i z jakiej jesteś klasy.

-Nazywam się Diana i uczę się w 3A.

-Zaraz zacznie się maj i matury. Jakieś emocje przed maturami?

-Obawy są, szczególnie przed maturą z polskiego. Został tylko tydzień i strach jest.

-Co ty możesz poradzić przyszłym maturzystom?

-Czytać i słuchać się nauczycieli, oni zawsze starają się pomóc.

-Co planujesz po szkole? Jeśli iść na uczelnię to na jakie kierunek?

-Chciałabym wrócić na Ukrainę, tam pójść na architekturę na uniwersytecie.

-Dziękuję, wszystkiego dobrego. Cześć, jak się nazywasz i z jakiej jesteś klasy?

-Dmytro. 3A

-Zaraz maj i matury, jakieś obawy przed maturą?

-W ogóle się nie martwię. Jestem pewny siebie i jestem przekonany, że wszystko zdam dobrze.

-Co ty możesz poradzić przyszłym maturzystom?

-Żeby planowali swój czas, czas na odpoczynek i naukę.

-Co planujesz robić po szkole?

-Co planujesz po szkole? Jeśli iść na uczelnię to na jakie kierunek?

-Najprędzej wybiorę kierunek inżynierski, powiązany z techniką, mechaniką.

-Dziękuję, wszystkiego dobrego. Cześć, jak się nazywasz i z jakiej jesteś klasy?

-Cześć, Ałona, 3A

-Zaraz maj, matury. Jakieś emocje z tym związane? Przyjemne, nieprzyjemne?

-Obawy są, bo od wyników matury zależy twoja przyszłość?

-Co ty możesz poradzić przyszłym maturzystom?

-Radzę zacząć uczyć się na początku 3 klasy, bo właśnie wtedy trzeba zaczynać.

-Co planujesz po szkole? Jeśli iść na uczelnię to na jakie kierunek?

-Chcę iść na Uniwersytet Warszawski, ale jeszcze nie wybrałam kierunku, ale mam kilka pomysłów.

-Dziękuję, wszystkiego dobrego. Cześć, jak się nazywasz i z jakiej jesteś klasy?

-Ludmiła, klasa 3B.

-Zaraz maj, matury. Jakieś emocje z tym związane, obawy?

-Jasne, że są obawy jak u każdego maturzysty, żeby dobrze zdać maturę.

-Co ty możesz poradzić przyszłym maturzystom?

-Żeby już zaczęli się uczyć i nie obijali się.

-Co planujesz po szkole? Jeśli iść na uczelnię to na jakie kierunek?

-Chcę iść na stosunki międzynarodowe na uniwersytecie.

-Dziękuję, wszystkiego dobrego.

Składamy życzenia wszystkim radiosłuchaczom. Dzisiaj nagrywamy naszą ostatnią audycję. Szczerze mówiąc te cztery lata pracy nie były nam obojętne. Długo będziemy pamiętać naszą sumienną pracę, warsztaty i lata w radiu. Otrzymawszy doświadczenie z pewnością kroczymy w przyszłość. W ciągu tych czterech lat z wami byli: Ludmiła Marusiak, Bohdana (..) i Mariana. Wszystkiego dobrego. Szczęścia. W przyszłym roki zespół naszego programu ulegnie zmianie, bo my odchodzimy ze szkoły. Z wami byli Ihor Iwoniak – od samego początku naszej audycji był odpowiedzialny za część techniczną i ja Zachar Na(c)hił – prowadzący przez ostatnie trzy lata. Udział w tym projekcie był bardzo przyjemny i absorbujący. Mamy nadzieję, że przyjemnie się nas słuchało. Na pożegnanie chcemy zaprosić was od naszej szkoły, szczególnie na różne uroczystości, żebyście mogli dzielić z naszą szkołą, powiem nawet – rodziną, wszelkie chwile. Na dzisiaj to wszystko. Szczęścia.

(-)

Zostało mi tylko podziękować za ciekawą współpracę i życzyć sukcesów na egzaminach, których będzie jeszcze wiele i to nie tylko w murach uczelni. Ale to zupełnie inna historia i nie mamy na nią czasu, bo za chwilę dzwonek na lekcję.

(-)

[lekcja języka ukraińskiego]

(-)

Na dzisiaj to wszystko. W programie Od A do Z spotkamy się równo za tydzień. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Powodzenia na egzaminach i miłego weekendu. Do usłyszenia. (dw)

05.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Piąty dzień tygodnia piątego miesiąca. Spodziewam się, że ten cudowny zbieg cyfr przyniesie nam dobre wiadomości i wiele przyjemnych momentów. Ale teraz podsumujemy wydarzenia z Ukrainy i naszego regionu. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry.

(-)

Nauczyciele języka ukraińskiego z województwa warmińsko-mazurskiego i pomorskiego odwiedzili Lwów. W sobotę 6 maja parafia greckokatolicka w Morągu obchodzić będzie swoje 25-lecie i 70 rocznicę Akcji Wisła. Petro Poroszenko złożył życzenia Andrzejowi Dudzie z okazji dnia Konstytucji 3 maja, przy okazji w rozmowie telefonicznej wspomniał o Akcji Wisła. W Kijowie odbyła się patriotyczna akademia z okazji Święta Konstytucji 3 Maja. O tym powiemy właśnie teraz.

(-)

29 kwietnia 2017 roku w ramach międzynarodowego projektu internetowego „My Ukraińcy – ja i ty” we Lwowie miało miejsce spotkanie z nauczycielami języka ukraińskiego z województwa warmińsko-mazurskiego i pomorskiego. Koordynatorka i autorka projektu Ołena Kremniowa zaprezentowała projekt i jego rozwój. Po wymianie prezentów w bibliotece lwowskiej pojawiły się baby pruskie – symbol województwa warmińsko-mazurskiego. Natomias mniejszość ukraińska w Polsce otrzymała od autorki książek dla dzieci Marii Ponomarenko książki pisarki z Żytomierza. Z nią samą i jej książkami uczestnicy projektu z Polski już poznali się na Skype. Miłym i przydatnym prezentem dla polskich gości były książki Taisji Hajdukewycz – pisarki ze Stryja. Piotr Tabaka – współautor i partner projektu wręczył podziękowanie lwowskiej bibliotece obwodowej i uczestnikom projektu z Żytomierza, Marhaneca, Tarnopola, Konstantynówka, Sokala, Stryja. Podziękowania za udział w projekcie i wsparcie ukraińskiej tożsamości za granicami Ukrainy. Biblioteka otrzymała unikalne wydanie Kubusia Puchatka po łemkowsku. Tłumaczenia dokonali nauczyciele języka ukraińskiego w Polsce. Jedyny egzemplarz książki po łemkowsku stał się okazją do badania gwary łemkowskiej przez małych czytelników. Właśnie w taki sposób można zachować język i tożsamość – podkreśla dyrektor biblioteki we Lwowie Larysa Luhowa:

Dziecku będzie wesoło, będzie to dla niej interesujące. Dociekliwe dziecko może położyć przed sobą Kubusia Puchatka w oryginale i po ukraińsku i porównywać, badać. Ludzie, którzy chcą zachować swój język, powinni kierować się ku dzieciom, przez książki dla nich, przez to co je interesuje.

W ramach projektu odbyły się: rozmowa z pisarzem i badaczem wielkiego głodu Osmyrem Mahurą na temat „Wojna informacyjna – skutki i obrona”; warsztaty z Olhą Banach – wykładowcą z Lwowskiego Obwodowego Instytutu Pedagogiki; spotkania z żołnierzami ATO Ołehem Szewciwem i Ihorem Kaczmarem, a także wiele dyskusji, przyjacielskich rozmów i planów przyszłej współpracy.

(-)

Parafia Św. Jury w Morągu zaprasza na obchody 25 lecia istnienia i 70 rocznicę Akcji Wisła. Wydarzenie odbędzie się w sobotę 6 maja. Uroczystość rozpocznie się modlitwą do Bogarodzicy o 10:30, a już o 11 liturgię odprawi arcybiskup i metropolita przemysko-warszawski Jewhen Popowycz. Po wszystkim gości ucieszą mali Ukraińcy z morąskich „Jiżaczków” i gwiazdy olsztyńskiego „Suziriaczka”. Po zakończeniu koncertu organizatorzy obiecują poczęstunek dla wszystkich gości.

(-)

Prezydent Ukrainy przekazał pozdrowienia z okazji święta Konstytucji 3 Maja. Petro Poroszenko rozmawiał przez telefon z Andrzejem Dudą. Prezydenci poruszyli też temat niedawnej rocznicy akcji „Wisła” oraz ukraińskich i polskich miejsc pamięci w Polsce.

(-)
W Kijowie odbyła się patriotyczna akademia z okazji Święta Konstytucji 3 Maja. Wzięły w niej udział dzieci z rodzin o polskich korzeniach uczęszczające na lekcje języka polskiego i polskiej kultury. Najmłodsi deklamowali wiersze i śpiewali patriotyczne pieśni. Na uroczystości był kijowski korespondent Polskiego Radia Paweł Buszko.

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Ostatni ruch pędzla na informacyjnym dziele zrobimy jutro. Dzisiaj była to ostatnia informacja, więc dziękuję wam za uwagę, ale nie żegnam się. Spotkamy się wieczorem w programie Od A do Z. Z wami była Hanna Wasilewska. Usłyszymy się na falach Polskiego Radia Olsztyn. (dw)

04.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest czwartek 4 maja. Pierwszy dzień pracy po dwóch dniach wolnego. Dziękujemy, że jesteście z nami i obiecujemy opowiedzieć wam o najważniejszych i najciekawszych wydarzeniach. Z wami jest Hanna Wasilewska. Dzień dobry. (-)

Prawdziwe święto twórczości dziecięcej odbędzie się podczas Dni Kultury Ukraińskiej od 6 do 8 maja w Giżycku. Pamięć o Akcji Wisła powinna łączyć Polaków i Ukraińców. To wspólne odrzucenie komunistycznej przemocy – uważa historyk Grzegorz Motyka. Żałobne dni w Odessie – minęła trzecia rocznica walk między proukraińskimi i separatystycznymi siłami na południu Ukrainy.

(-)

W tym tygodniu w Giżycku odbędą się dni ukraińskiej kultury. Święto dziecięcej twórczości, które trwać będzie od 6 do 8 maja, zorganizowane jest przez miejski oddział ZUwP. W sobotę instruktorzy z Giżycka i ukraińskiego Dubna przeprowadzą warsztaty dla dzieci pod nazwą „Dzieci dzieciom”. Wspólny pokaz twórczych umiejętności dzieciaków z Polski i Ukrainy będzie kontynuowana na statku, który przepłynie po mazurskich jeziorach z młodymi pasażerami na pokładzie. Niedzielny program urozmaici występ dzieci z Punktów Nauczania Języka Ukraińskiego w regionie mazurskim, a także występ zespołu tanecznego „Czar par” z Giżycka i „Kalinońki” z Dubna. Nie zabraknie i gier, zabaw i konkursów i integralnych spotkań zarówno dla dzieci i wychowawców – nauczycieli języka ukraińskiego. Tańcami ukraińskimi w wykonaniu zespołu Kalyniońki z Dubna będzie można cieszyć się także w poniedziałek 8 maja. Pokażą do czego zdolni są uczniowie Giżyckiego Punktu Nauczania Języka Ukraińskiego. Więc do rozpoczęcia sezonu ukraińskiej kultury zaprasza Giżycko od 6 do 8 maja. Przybądźcie koniecznie.

(-)

Pamięć o Akcji Wisła powinna łączyć Polaków i Ukraińców. To wspólne odrzucenie komunistycznej przemocy – powiedział dyrektor Instytutu Nauk Politycznych PAN, historyk Grzegorz Motyka, podczas konferencji dotyczącej znaczenia Akcji Wisła. Konferencja obyła się pod koniec kwietnia w Warszawie. Podczas konferencji historycznej „Operacja Wisła w 1947 rok, wydarzenia, kontekst, współczesna kwalifikacja”, która odbyła się w przeddzień 70 rocznicy tragicznych wydarzeń, uczestnicy dyskutowali na temat przymusowego wysiedlenia Ukraińców i Łemków w 1947 roku, o losie mniejszości narodowych w okresie stalinizmu, a także o współczesnej ocenie akcji i polsko-ukraińskich stosunkach. Jak podkreślił dyrektor Instytut Studiów Politycznych PAN – organizatora konferencji – akcja „Wisła” była jedną z „największych akcji represyjnych polskiego etapu stalinizmu. Do dziś wywołuje wiele dyskusji i emocji tyleż historycznych, co na temat tego, jak ma wyglądać kształt współczesnego nowoczesnego państwa europejskiego”.

Teraz, kiedy akcja ‚Wisła’ przez ten krótki moment rocznicowy zaczyna cieszyć się zainteresowaniem mediów, dużo osób zadaje pytania – co Polaków i Ukraińców dzieli, jeżeli chodzi oakcję ‚Wisła’? Uważam, że pamięć tej akcji powinna nas łączyć, nie dzielić. Powinno nas łączyć wspólne odrzucenie komunistycznej przemocy” – podkreślił Grzegorz Motyka.

(-)

W Odessie na Ukrainie odbyły się uroczystości związane z trzecią rocznicą zamieszek. Doszło wówczas do starć między zwolennikami Rosji a proukraińskimi działaczami i kibicami piłkarskimi. W starciach zginęło wówczas 48 osób, a ponad 200 zostało rannych. Ukraińskie władze obawiały się, że rocznica wydarzeń może stać się okazją do prowokacji ze strony prorosyjskich sił.
O szczegółach z Kijowa – Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

(-)

Był utalentowanym poetą i dosyć sprzeczną osobistością. 30 kwietnia w wieku 82 lat zmarł Borys Olinyk – znany głównie jako twórca pieśni „Pro matir”. Jeszcze w latach 80. jak jeden z pierwszych mówił o odpowiedzialności władz radzieckich za głód na Ukrainie, a także rozpowszechnił sprawę Czarnobyla. Jego poezja była romantyczna, a sam do ostatnich dni był komunistą, chociaż został wykluczony z partii komunistycznej. W 1964 roku Borsys Olijnyk poznał Iwana Dracza. Teraz kolega wspomina poetę jako dobrego człowieka. Dawniej spotykali się częściej, tylko ostatnio omijali trudne tematy polityczne.

Młody i wczesny. Był obrońcom języka ukraińskiego. Zawsze mówił o Wielkim Głodzie 1933 roku, zawsze bronił Ukrainy i był z nami dotąd, aż nie pojawiło się pytanie – z kim jest. Z partią komunistyczną czy z ruchem.

Borys Olijnyk do końca swoich dni nie uznawał rozpadu Związku Radzieckiego. Choć za życia uratował nie jednego pisarza przed represjami politycznymi. Był zgłaszany do Nagrody Nobla.

[-]

Właśnie dzięki jego najważniejszemu wierszowi o matce Miłą Nitycz została znaną śpiewaczką, ale poznać autora nie zdążyła.

Do głębi duszy jestem przejęta tym talentem, jego głębią duszy i poglądów, bo człowiek, który pisze takie piosenki nie może być zły.

Iwan Dracz i inni pożegnali się wczoraj z kolegą – prawosławnym komunistą i poetą-romantykiem.

To, że był lewicowcem to jasne i że był wierzącym też jest jasne. Kiedy takie niemożliwe rzeczy do połączenia łączą się – oto i Borys Olijnyk.

Takie były dzisiejsze ukraińskie wiadomości. Jakie będą jutro, dowiecie się równo za dobę na falach Polskiego Radia Olsztyn. Z wami była Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Bywajcie.(dw)

03.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest środa 3 maja. W studiu Hanna Wasilewska. Składam szczere życzenia wszystkim obywatelom Polski z okazji dnia Konstytucji. Dla mnie i obywateli Ukrainy ten dzień to normalny dzień pracy więc przechodzimy do rzeczy. Opowiem o ostatnich ukraińskich nowinach. Ale tradycyjnego muzycznego początku nikt nie skasował, więc wrócę do was za kilka minut.

(-)

W Górowie pożegnali się z maturzystami. ZUwP opublikował oświadczenie w sprawie rozebrania ukraińskiego pomnika w Hruszowicach niedaleko Przemyśla. Ponad 200 dzieci z miastecka Dołbysz na Żytomierszczyźnie uczęszcza na lekcje polskiego w miejscowej szkole. O tym powiem już za chwilę.

(-)

W zeszły piątek w Zespole Szkół z ukraińskim językiem nauczania a w Górowie Iławeckim uroczyście pożegnano się z uczniami trzecich klas liceum, którzy już przygotowują się do egzaminów maturalnych. Z tegorocznymi maturzystami żegnali się nauczyciele, rodzice i młodzi przyjaciele. Każdy absolwent otrzymał pamiątkowy dyplom i wysłuchał wielu dobrych słów. Uczniowie i wychowawca Olga Bzdel podzielili się emocjami z Sergiuszem Petryczenką:

Wnieść sztandar szkoły. Do hymnu szkoły.

Jeszcze raz dziękuję za to, że uczyliście się w tej szkole. Za waszą odwagę. Że ktoś przyjechał z daleka, to wymaga prawdziwej odwagi. Chcemy wam za to podziękować i zostawić wam na pamiątkę…żeby każdy z was się wpisał w tę księgę. Zapraszamy na 50 lecie szkoły.

-Nie szkoda rozstawać się ze szkołą?

-Szkoda, jestem tu 5 lat. Dużo wspomnień, smutno zostawiać.

-Jakie plany na przyszłość?

-Uniwersytet, uczyć się i rozwijać.

-Ja chcę iść na medycynę w Polsce. Jeśli mi się to uda, to będę szczęśliwa.

-Jesteś gotowa do matury?

-Tak, ale i tak trzeba się jeszcze przygotowywać.

Maturzystom życzymy sukcesów, a przyszłych uczniów zapraszamy do szkoły w Górowie Iławeckim na dni otwarte 27 i 28 maja.

(-)

Związek Ukraińców w Polsce opublikował oświadczenie w związku z rozbiórką ukraińskiego pomnika we wsi Hruszowice:

Najwyższy czas, żeby rząd polski oraz podległe mu służby ochrony porządku i zapewnienia bezpieczeństwa państwa podjęły stanowcze działania. Ze szczególnie pilnym apelem zwracamy się do Pani Premier Beaty Szydło, by potraktowała tę sprawę jako priorytetową dla zapewnienia spokoju publicznego w państwie.

Do polskiej opinii publicznej zwracamy się z wezwaniem o nieuleganie antyukraińskim prowokacjom oraz przeciwstawienia się profanowaniu mogił, sianiu nienawiści na tle narodowym, a także poniżaniu godności współobywateli innej niż polska narodowości.” – podkreślono w oświadczeniu ZUwP.

26 kwietnia doszło do kolejnej antyukraińskiej prowokacji w województwie Podkarpackim. Rozebrano pozostałości ukraińskiego pomnika we wsi Hruszowice w gminie Stubno. Dwa lata temu to miejsce pamięci zostało zbezczeszczone przez nieznanych sprawców. Obecna akcja została przeprowadzona przez grupę aktywistów. Wziął w niej udział wójt gminy Stubno, a patronowała jej partia polityczna „Ruch Narodowy”.

(-)

Ich przodkowie rozmawiali po polsku, oni uczą się tego języka na nowo. Ponad 200 dzieci z miastecka Dołbysz na Żytomierszczyźnie uczęszcza na lekcje polskiego w miejscowej szkole. W przyswajaniu wiedzy pomagają pomoce naukowe przysyłane na Ukrainę z Polski. O szczegółach z Kijowa Paweł Buszko

[korespondencja w języku polskim]

(-)

To wszystko w naszym bloku informacyjnym. Za dobę zapraszam na kolejne wydanie ukraińskich informacji. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Wszystkiego dobrego. Do usłyszenia.(dw)

01.05.2017 – godz. 10.50 (opis do dźwięku)

Witam was w ukraińskim programie informacyjnym. Dzisiaj jest poniedziałek 1 maja. W studiu Hanna Wasilewska. W zeszły weekend Ukraińcy Warmii i Mazur uczcili pamięć ofiar Akcji Wisła przy okazji 70. rocznicy tej tragedii. Wczoraj uroczyste obchody z udziałem licznej ukraińskiej delegacji odbyły się w Przemyślu. Zjechali tam Ukraińcy z całej Polski. W greckokatolickich cerkwiach na Warmii i Mazurach i wszystkich cerkwiach Ukrainy modlono się za tych, którzy zginęli w czasie Akcji Wisłą i tych, którzy pozostali na ziemiach opuszczonych. Niestety, w te żałobne dni doszło do incydentu, który wywołał falę oburzenia na Ukrainie. Chodzi o zniszczenie pomnika żołnierzy UPA w w Hruszowicach. O szczegółach powiemy za parę minut. Zostańcie z nami.

(-)

Pamięć o Akcji Wisła powinna pogodzić Ukraińców i Polaków – napisał Petro Poroszenko przy okazji 70. rocznicy masowych wysiedleń Ukraińców przez polską władzę komunistyczną. Prezydent Ukrainy podkreślił, że to jedna z najtragiczniejszych kart ukraińskiej historii. 28 kwietnia 1947 roku polska władza komunistyczna rozpoczęła deportację blisko 140 tysięcy Ukraińców z południowego wschodu na tzw. ziemie odzyskane. O szczegółach Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Na Ukrainie aktywnie komentowane jest rozebranie pomnika postawionego ku czci 14 żołnierzy UPA w Hruszowicach niedaleko Przemyśla. Ukraińskie MSZ wystosowało oficjalne pismo, w którym wyraziło głębokie oburzenie z powodu incydentu. Według Mariany Becy rzeczniczki MSZ Ukrainy, strona ukraińska określa incydent jako prowokację:

MSZ Ukrainy kategorycznie potępia kolejną prowokację w Hruszowicach niedaleko Przemyśla. Uważamy, że to prowokacja w przeddzień Akcji Wisła. Możliwą przyczyna jest chęć odwrócenia uwagi od tej akcji. Będziemy się w tej sprawie konsultować z polską stroną w najbliższym czasie. I spodziewamy się właściwego i obiektywnego zbadania tych akcji.

Swoje zdanie w tej sprawie zabrał także szef ukraińskiego IPNu. Dalej Paweł Buszko:

[korespondencja w języku polskim]

Według polskiej strony pomnik w Hruszowicach został postawiony nielegalnie. Został rozebrany przez aktywistów polskich organizacji nacjonalistycznych, za zgodą wójta.

Taka reakcja polskiej władzy wobec wandalizmu doprowadziła do burzy na Ukrainie. Szef ukraińskiego IPNu Wołodymyr Wiatrowycz nazwał legalnym wandalizm w Polsce. Na razie IPN Ukrainy wstrzymuje legalizację polskich miejsc pamięci. Chce także zakazać budowy nowych polskich pomników na terenie Ukrainy.

[korespondencja w języku polskim]

To koniec naszego bloku informacyjnego. Dziękuję za uwagę. Program przygotowała i poprowadziła Hanna Wasilewska. Następnego wydania ukraińskich wiadomości słuchajcie jutro o 10:50. Wszystkiego dobrego.(dw)

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Psie piękności z całego świata zjechały do Dobrego Miasta na Krajową Wystawę Psów Rasowych

Tym razem w Dobrym Mieście wystawiało się prawie 700 czworonogów z Polski, Rosji, Ukrainy, Białorusi, Norwegii, Niemiec a nawet z Filipin. Jury musiało ocenić ponad 160...

Zamknij
RadioOlsztynTV