Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: -1 °C pogoda dziś
JUTRO: 8 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Bardzo kwaśna zupa

Dziś, jak co roku na początku października – kilka słów o nagrodzie „Nike”. Podczas minionego weekendu w jednej z miłych, nadmorskich restauracyjek na Mierzei Wiślanej zamówiliśmy zupę rybną. Wyglądała apetycznie, kolorowo jak w reklamie. Ale już pierwsza łyżka, która była moją łyżką ostatnią, okazała się szokiem. Kilka skrawków rybiego mięsa wrzucono na garść rozgotowanych mrożonek z dyskontu, a całość doprawiono chyba połową butelki octu. Jeszcze po paru dniach na samo wspomnienie sztywnieje mi język i czuję kwas w ustach. Pytają Państwo, jaki to ma związek z literacką nagrodą „Nike”? Niestety – ma. Kwas.

Nagrodę „Nike” stworzono osiemnaście lat temu z inicjatywy Henryki Bochniarz. Nazwa, choć kojarzy się z boginią zwycięstwa, pochodzi od zdrobnienia „Nika”, jakim znajomi nazywają inicjatorkę. W pierwszych latach nagroda cieszyła się ogromnym prestiżem. Jej poziom gwarantowali członkowie Jury – rozpoznawalne i znaczące postacie polskiej kultury: m.in. Maria Janion, Jan Błoński, Stefan Chwin, ks. Józef Tischner. Książki, spośród których nominowano tytuły do kolejnych etapów, były wybierane z rynku przez samych jurorów, a nie – jak obecnie – zgłaszane przez wydawnictwa w drodze skomplikowanych procedur i limitów. Wzorowa była też promocja medialna – emitowano radiowe i telewizyjne spoty, listy nominacji do „Nike” stanowiły wiadomości dnia. Niestety, po paru latach wszystko zaczęło się psuć. Marka została niby ta sama, solidna, atrakcyjna i pożądana, ale towar pod nią coraz bardziej kwaśniał. Po przejęciu „Nike” przez spółkę „Agora” nagroda zaczęła być postrzegana już nie jako „polski Nobel”, ale wyróżnienie „Gazety Wyborczej”, w którym szanse mają przede wszystkim pisarze lansowani przez środowisko tego dziennika. Próbowano zapobiec takiemu wizerunkowi poprzez przyznanie nagród Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi czy Marianowi Pilotowi, ale jednocześnie nominacjami i kolejnymi werdyktami wzbudzano coraz większe plotki i kontrowersje. Wreszcie w tym roku balon pękł, i to z wielkim hukiem. Znana pisarka i publicystka, zresztą niedawna jurorka „Nike”, publicznie oskarżyła swojego byłego przyjaciela, autora będącego mocnym kandydatem do tegorocznej nagrody, o wyłudzenie pieniędzy a także o związek miłosny z aktualnym sekretarzem Jury. Autor z kolei odpowiedział jej oskarżeniem o molestowanie i gwałt. Nie powiem „magiel”, bo to święte słowo postępowej inteligencji na początku minionego wieku walczącej z kołtunerią. Nie powiem „klepisko”, bo nawet na klepisku takie sprawy załatwia się w sposób bardziej elegancki. Zrobiło się tak „kwaśno”, tak „octowo”, jak nigdy dotąd w polskim życiu literackim po roku 1989.

Co może sobie pomyśleć szary czytelnik, tak jak Państwo i ja smakujący literaturę w zaciszu swojego domu, podziwiający literackie gwiazdy, respektujący artystyczne hierarchie, tworzone przez takie właśnie wyróżnienia? Kwas, kwas, i jeszcze raz kwas – że aż bolą zęby.

Oglądając telewizyjną retransmisję tegorocznej gali wręczenia nagrody „Nike”, przez szkło ekranu wyczuwało się gęstniejącą nad salą Biblioteki Uniwersyteckiej atmosferę konsternacji i zakłopotania. Nagrodę otrzymał Karol Modzelewski za autobiografię „Zajeździmy kobyłę historii. Wyznania poobijanego jeźdźca.”, choć widać było, że miał ją dostać ktoś inny.

Wyróżnienie Modzelewskiego to jedyny plus całej tej sytuacji. Laureat, znany działacz opozycji PRL, senator I kadencji, przedstawia nie tylko swój skomplikowany życiorys, ale – co najważniejsze – mechanizmy powodujące odejście od ortodoksyjnego komunizmu ku demokracji i myśleniu wolnościowemu. Modzelewski urodził się w Moskwie, języka polskiego nauczył się dopiero w wieku ośmiu lat. Był przybranym synem ministra spraw zagranicznych PRL za czasów Bieruta. W roku 1964 wraz z Jackiem Kuroniem został wyrzucony z partii, potem trzykrotnie trafiał do więzienia za próbę obalenia ustroju. W roku 1981 wchodził w skład Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność”. Jego życiorys, to osobiste doświadczanie procesu, który w szerszej skali objawił się w losach partii komunistycznych na Zachodzie Europy, a przedtem został opisany i niejako wyprorokowany w pismach prof. Leszka Kołakowskiego.

W ocenianiu literackich zjawisk najważniejszy jest jednak nasz własny gust, a nie arbitralne postanowienia. Nie wiem, jak w przyszłym roku podejdę do kolejnej edycji nagrody „Nike”, z jakim przekonaniem będę ją komentował. Na razie ciągle jeszcze czuję w ustach kwas po tej zupie.

Włodzimierz Kowalewski

(as)

 

Przeczytaj poprzedni wpis:
Elbląski Obszar Funkcjonalny dostanie ogromny zastrzyk pieniędzy

Kończą się konsultacje społeczne Elbląskiego Obszaru Funkcjonalnego. Dziś (15.10.) o 17 w Ratuszu Staromiejskim zaplanowane jest ostatnie z cyklu pięciu spotkań. Dotychczasowe były poświęcone transportowi, strategii...

Zamknij
RadioOlsztynTV