Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 14 °C pogoda dziś
JUTRO: 20 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Ring polityczny o lokalnych referendach, ustawie regulującej wycinkę drzew i kontrowersyjnym spektaklu

Ring polityczny

Udział w audycji wzięli: poseł Janusz Cichoń – Platforma Obywatelska, Henryk Falkowski z Kukiz ‘15, Izabela Smolińska-Letza z .Nowoczesna i Radosław Król, wójt gminy Wydminy z Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Referenda lokalne

Mirosław Sochacki: W Gietrzwałdzie przeciwnicy obecnego wójta zebrali podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania wójta. W Dąbrównie choć zebrali podpisy – frekwencja okazała się zbyt niska i referendum okazało się nieskuteczne – poinformowała Grażyna Halkiewicz, przewodnicząca gminnej komisji ds. referendum. Do urno poszło 6 procent uprawnionych, zamiast minimum 35 procent. A przecież, gdy inicjatorzy odwołania wójta w Dąbrównie zbierali podpisy pod wnioskiem o referendum – zebrali ich 350! I zwróćmy uwagę, że lokalne referenda zwykle się tak kończą Ktoś je kiedyś nazwał kulejącym ogniwem demokracji… Na ile trafnie?

Radosław Król: Referenda pozwalają suwerenowi się wypowiedzieć. W sytuacja skrajnych osiąga się sukces, przypomnę Elbląg. W przypadku Gietrzwałdu jest sprawa prokuratorska, sprawa wójta trafiła do sądu. Szkoda mi młodego wójta, który dopiero co zaczął karierę, a już się zetknął z referendum.

Mirosław Sochacki: Wcześniej wójt był urzędnikiem w tym urzędzie i z tego tytułu ma zarzuty.

Janusz Cichoń: Nie majstrowałbym przy systemie referendów samorządowych, bo to jest dobre narzędzie. Dla tych co władze sprawują jest to pewien bat, jak miecz Damoklesa wisi nad nimi gniew wyborców. Jeśli oczekiwania wyborców odbiegają wyraźnie od realizacji to potrzebne jest referendum. Nawet w dużych miastach mieszkańcy potrafili się zmobilizować, jak w Olsztynie, gdy pojawiły się poważne zarzuty. To nie oznacza, że każde referendum musi się kończyć odwołaniem.

Janusz Cichoń

Mirosław Sochacki: W Olsztynie powodem referendum był skandal obyczajowy. Co takiego musi się wydarzyć, by referendum miało sens?

Izabela Smolińska-Letza: Referendum jest jedyną forma pokazania wójtowi i radzie niezadowolenia. Procedura jest skomplikowana, trzeba zebrać osobiście podpisy. Pracowałam 15 lat w biurze wyborczym i trochę tych referendów widziałam. Ludzie uważają, że już same zgłoszenie inicjatyw jest wyrażeniem niezadowolenia, mówią: „zobaczymy co z tym wójt zrobi?”.

Janusz Cichoń: To trochę żółta kartka dla wójta.

Radosław Król: Jeśli to są zarzuty jednostkowe grupy ludzi, np. że ktoś przegrał wybory, to wykorzystywanie do tego referendum oceniam źle.

Izabela Smolińska-Letza: Jest obowiązek przedstawienia zarzutów, trzeba je upublicznić i na tym etapie już jest ich weryfikacja.

Henryk Falkowski: Gietrzwałd w XIX wieku był symbolem walki o polskość, o język polski w epoce Kulturkampfu. Liberałowie ostro występowali przeciwko ruchowi polskiemu. Mamy teraz do czynienia z drugim etapem tej walki. Szkoda że to dzieje się wokół konfliktu w szkole. Jako Kukiz15 jesteśmy za dniem referendalnym, żeby w ciągu roku kalendarzowego był jeden dzień, w którym odbywałyby się wszelkie referenda lokalne i ogólnopolskie, pięknym wzorem jest tutaj Szwajcaria.

Janusz Cichoń: Ale tam nie ma rezerwowania dnia.

Henryk Falkowski: U nas nie ma zgromadzenia ludowego ani weta ludowego, więc nie można ograniczać tej jedynej formy jakiej mamy. Ważnym elementem demokracji lokalnej są okręgi jednomandatowe. Z przerażeniem usłyszałem wypowiedź prezesa Kaczyńskiego, że trzeba się z tego wycofać. Jeśli nawet z tych elementów JOW-ów partia rządząca chce się wycofać, to znaczy, że idziemy w kierunku systemu wodzowskiego. Samorządy wymyślono po to, żeby ograniczyć walkę polityczna. W samorządach mieszkańcy mieli się dogadywać w sprawach codziennych.

Henryk Falkowski

Mirosław Sochacki: Według wyliczeń Kancelarii Prezydenta koszt przeprowadzenia referendum, w przeliczeniu na jednego mieszkańca gminy uprawnionego do głosowania, wynosi średnio nieco ponad 2,5 zł, ale faktycznie waha się od ok. 50 groszy do ponad 15 złotych  w zależności od wielu czynników. Czy na taki dzień referendalny byłoby nas stać?

Radosław Król: To byłoby zaburzenie, bo samorządowiec zamiast skupić się na pracy będzie myślał o referendum. Ten system, który istnieje uważam za dobry, żeby zmobilizować ludzi trzeba zebrać podpisy i w sytuacjach trudnych można odwołać, ale zarazem nie prowokuje się do przedwyborczych akcji.

Henryk Falkowski: W ostatnim roku kadencji nie jest dobrze robić referenda, ale dzień referendalny obniżyłby nam koszty demokracji.

Janusz Cichoń: Mnie się pomysł podoba, to byłoby narzędzie w rękach władzy samorządowej, która miałaby możliwość skonsultowania, zapytania mieszkańców o ważne, kluczowe sprawy. Wójt miałby argument, że dobrze robi, bo z woli wyborców.

Izabela Smolińska-Letza: Lepiej, żeby konsultacje nie nazywać referendum, ale żeby konsultacje były organizowane cały czas. Żeby nie było pieniactwa muszą istnieć zasady i konieczność wykazania wysiłku. Celem referendum jest zmiana, a konsultacje niech zostaną konsultacjami.

Janusz Cichoń: Referendum byłoby zobowiązujące, gdy konsultacje nie są, warto ten pomysł rozważyć.

Burza po ustawie o wycince drzew

Mirosław Sochacki: W Sejmie posłowie spierali się o ustawę regulującą wycinkę drzew. Nowe regulacje zezwalają na taką wycinkę na prywatnych posesjach bez zezwoleń. Teraz zgody nie trzeba i gołym okiem można stwierdzić, że wielu niezwykle skwapliwie to wykorzystuje. Czy to nadużycia właścicieli posesji czy może mamy zbyt liberalne prawo?

Janusz Cichoń: Mamy do czynienia z lobbystycznym działaniem. Ta ustawa napędza kasę właścicielom nieruchomości w dużych miastach. Przeszkodą przed ich zagospodarowaniem były rosnące na nich drzewa, a taka działka w Warszawie ma wartość nawet kilkadziesiąt milionów złotych. To było sensowne rozwiązanie odnośnie terenów rolniczych, ale wprowadzenie go w całym kraju bez ograniczeń w takiej formie generuje poważne problemy społeczne i przyrodnicze. Należy tę ustawę zmienić.

Izabela Smolińska-Letza: Może zamiar nie był najgorszy, ale PiS jak zwykle zrobił na kolanie. Były uwagi do projektu ustawy, nie zostały uwzględnione. Nowoczesna wnosiła o odrzucenie w całości w II czytaniu. Za każdą ustawa idą duże pieniądze in plus lub in minus dla budżetu państwa.

Mirosław Sochacki: Sam zasadziłem drzewa na swojej działce i nie ma prawa decydować?

Izabela Smolińska-Letza: Tam jest szereg zapisów, które uniemożliwiają skontrolowanie wycinek a dają korzyści finansowe różnym grupom. To jest złe prawo. Nawet sam prezes PiS wycofuje swoje poparcie dla tej ustawy.

Radosław Król: Fatalna ustawa okradająca budżety gmin. Co to znaczy „działka prywatna”, dziś jest prywatna jutro może być sprzedana firmie. Wycinka z takiej działki drzew na terenach inwestycyjnych to był dochód do budżetu gminy. Rolnik z Marszałkowskiej kupuje nieruchomości parkowe ze starym drzewostanem i może dzisiaj wyciąć dęby o obwodach 2-3 metry. Jeśli ktoś chce wycinać drzewa, niech sobie kupi las. Proces wzrostu drzew to proces 30-40-letni. Ustawa właściwa jeśli chodzi o rolników. Ale teraz każdy tnie.

Radosław Król

Henryk Falkowski: Ta ustawa jest sposobem na załatwienie wielu spraw, które przez lata nie można było załatwić. Przegłosowano ją w Sali Kolumnowej. Więc to wskazuje, że tam musiał być silny lobbing. W zasadzie ustawa poszła w dobrym kierunku. Właściciel na poziomie gminy powinien decydować, co się na jego działce dzieje. Mamy kabaret o 20 wieczorem minister Szyszko w TVP zachwala ustawę a rano prezes Kaczyński krytykuje. Mówimy o smogu i wycinamy drzewa w mieście. Minister Szyszko jest do dymisji.

Mirosław Sochacki: Prawo i Sprawiedliwość zapowiada zmianę przepisów, które parlamentarna większość uchwaliła 16 grudnia.
Janusz Cichoń: Zaproponowaliśmy powrót do poprzedniej ustawy, ale zostało to odrzucone.

Henryk Falkowski: Trzeba jeszcze dać czas na wycięcie jeszcze trochę drzew.

Między sacrum a profanum

Mirosław Sochacki: Jest wszczęte śledztwo w sprawie spektaklu „Klątwa”, wystawionego w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Prokurator Łukasz Łapczyński powiedział, że podstawą wszczęcia dochodzenia były ogólnodostępne, wyemitowane w mediach fragmenty spektaklu „Klątwa”, publikacje prasowe na ten temat, a także zapowiedzi wielu osób złożenia zawiadomienia podejrzenia o popełnieniu przestępstwa. Co może bulwersować w spektaklu? Sceny znieważania krzyża, seksu oralnego z figurą papieża, groźba zabójstwa Jarosława Kaczyńskiego. Pytanie o granice sztuki na przykładzie spektaklu „Klątwa” zdaje się być zasadne.

Henryk Falkowski: Kultura wyprzedza politykę o kilkanaście lat. Zobaczyłem w telewizji fragmenty tego spektaklu i widzę, że kultura idzie w kierunku lewackiego totalitaryzmu. Następuje atak na symbole i imponderabilia polskości. To nie dotyczy tylko Teatru Powszechnego, ale i naszego Teatru im. Jaracza w Olsztynie, w którym wystawiono sztukę „On wrócił”. Przedstawiono w nim Hitlera, jako śmieszną postać. Artysta ma prawo do większej swobody w dziedzinie sztuki, ale reżyser Agnieszka Holland podczas odbierania nagrody za swój film „Pokot” w Berlinie powiedziała, że ziemie zachodnie i północne nie zrosły się z Polską. W Niemczech to bardzo nagłośniono. Stefan Jaracz przed wojną założył prywatny teatr i sobie poradził. Jeśli ktoś chce takie sztuki wystawiać, nich tego nie robi za pieniądze Polaków.

Izabela Smolińska-Letza: Nie widziałam sztuki. Co do zasady uważam, że trzeba mocno oddzielić sfere sztuki od polityki, tymczasem polityka zasysa sztukę

Mirosław Sochacki: Czy tu nie ma problemu granicy między sacrum a profanum?

Izabela Smolińska-Letza: Nikt nie zmusza do kupowania biletu na ten spektakl. Moje uczucia religijne obrażają ONR-owcy, i co, mam ich podawać do sądu?

Izabela Smolińska-Letza

Janusz Cichoń: To temat zastępczy. Zamiast mówić o sukcesie polskiej kinematografii na festiwalu w Berlinie naszej reżyserki Agnieszki Holland, która dostała nagrodę za film „Pokot”, skupiamy się na „Klątwie. Być może te granice zostały przekroczone, ale pamiętajmy o prawie artysty do wywoływania emocji. Bilety na ten spektakl są wyprzedane. Czy mamy przywrócić cenzurę?

Mirosław Sochacki: To może takie spektakle poradziłyby sobie bez pieniędzy podatników?

Izabela Smolińska-Letza: Trudno sobie wyobrazić teatr bez mecenatu państwa i samorządu.

Mirosław Sochacki: Burza wokół spektaklu Teatru Powszechnego w Warszawie „Klątwa” nie cichnie. W jego obronie stanęli organizatorzy jednego z najważniejszych europejskich festiwali teatralnych Malta Festival w Poznaniu. Olivier Frljić będzie jednym z kuratorów tegorocznych edycji poznańskiego wydarzenia.


Posłuchaj audycji.

00:00 / 00:00

(as)

Przeczytaj poprzedni wpis:
60 procent nastolatków w Unii Europejskiej uczy się co najmniej dwóch języków obcych. Zobacz jak jest w Polsce.

Prawie 60 procent nastolatków ze szkół ponadpodstawowych w Unii Europejskiej uczy się co najmniej dwóch języków obcych. Z danych opublikowanych przez Eurostat wynika, że polscy uczniowie...

Zamknij
RadioOlsztynTV