Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 4 °C pogoda dziś
JUTRO: 8 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Świętoszek – recenzja Magdaleny Śleszyńskiej

Świętoszek. Fot. Łukasz Węglewski

To nie była łatwa premiera. Inaugurowano nowy sezon, będący sezonem jubileuszy – 70 lat działania sceny polskiej w Olsztynie, 90 lat istnienia olsztyńskiego teatru, 250 lat teatru publicznego w Polsce. To doskonały powód do świętowania. I do przemówień.

Zacznę więc od tego, że zazdroszczę tym, którzy zobaczą Świętoszka bez tej uroczystej pozłoty. Powiem najoględniej – w teatrze ze sceny powinni przemawiać ci, którzy rzeczywiście to potrafią.

Z góry wybaczam wszystkie wpadki tekstowe – kiedy już zakończyły się przemówienia, aktorzy potrzebowali sporo czasu, żeby odzyskać energię i żeby całość zaczęła po prostu dobrze brzmieć.

Niełatwy był los komedii Moliera. Walczono z nią, zakazywano wystawiania. Pojawiała się i znikała, objęta biskupią klątwą w przypadku samego nawet słuchania czytanego utworu. Budziła tak gorące emocje, bo obnażała największe słabości ówczesnej Francji – religijną obłudę i świętoszkowatość.

Posłuchaj recenzji Magdaleny Śleszyńskiej

00:00 / 00:00

Michał Kotański przeniósł akcję Tartuffe’a w nasze czasy. To coraz częstszy zabieg w teatrze przy wystawianiu klasyki, złośliwie chciałoby się szepnąć, że pozwala znacznie zaoszczędzić na kostiumach. Ale jest przecież i inne wytłumaczenie – kostium współczesny ma nam podpowiedzieć, że oglądamy oto coś, co może i napisano dawno temu, ale nie straciło na aktualności. Ja akurat wolę teatr w pełnym tego słowa znaczeniu kostiumowy, odniesienia do współczesnych wydarzeń i osób wolę znajdować sama, chociaż umiem zrozumieć, że niektórzy widzowie potrzebują bardziej oczywistych wskazówek.

Michał Kotański (reżyser sztuki Świętoszek). Fot. Łukasz Węglewski

Gdybym miała jednym przymiotnikiem określić olsztyńskiego Świętoszka, powiedziałabym – nierówny. Dobra scenografia, z olsztyńskim blokowiskiem w tle, przeciętne, a może nawet nijakie kostiumy. Fatalna oprawa muzyczna, bo chociaż muzyka sama w sobie niezła, to nie mająca najmniejszego sensu, nie pasująca do tekstu, scen, tempa akcji; nawet jeśli była wkomponowana w akcję według jakiegoś klucza, nie udało mi się tego klucza odgadnąć. Niektóre sceny fantastyczne, wręcz porywające, opracowane w każdym szczególe, z precyzją godną baletu, inne chaotyczne, przekrzyczane, jakby zabrakło czasu, a może pomysłu na doprecyzowanie, co autor – w tym przypadku reżyser – miał na myśli.

Artur Steranko (Orgon), Agnieszka Castellanos-Pawlak (Elmira), Katarzyna Kropidłowska (Flipota) i Hanna Wolicka (Pani Pernelle). Fot. Łukasz Węglewski

Tekst klasyczny broni się mimo współczesnego kostiumu, chociaż nie zawsze piękny molierowski wiersz w przekładzie Bogdana Korzeniowskiego, miał szansę zabrzmieć tak jak powinien. Ale tak jak mówiłam – z góry wybaczam wpadki tekstowe, wierząc, że kolejne spektakle, nie obarczone aż takim stresem, będą tylko lepsze.

Świętoszek – Agnieszka Giza (Marianna). Fot. Łukasz Węglewski

Po raz kolejny możemy się przekonać – jeżeli ktoś jeszcze pozostał nie przekonany – że aktorzy olsztyńskiego teatru stanowią dobry, zgrany zespół. Sprawdził się Artur Steranko w roli Orgona, świetnie wypadł tytułowy Świętoszek, czyli Marcin Tyrlik, doskonała jest w pierwszej scenie Hanna Wolicka, zabawni są Agnieszka Giza i Paweł Parczewski, czyli Marianna i Walery. Pozostali mają swoje lepsze i gorsze momenty, chociaż ze zdecydowaną przewagą tych lepszych. Bawią Dariusz Poleszak jako Kleant i Wojciech Rydzio – Damis, bawi i kusi Agnieszka Castellanos-Pawlak czyli Elmira, najbardziej współczesną postacią jest Doryna Mileny Gauer (i oczywiście Oficer Policji Jarosława Borodziuka), najbliższy molierowskiej konwencji jest pan Układny Mariana Czarkowskiego. I żal tylko kompletnie niewykorzystanej Katarzyny Kropidłowskiej grającej Flipotę.

Katarzyna Kropidłowska (Flipota) i Hanna Wolicka (Pani Pernelle). Fot. Łukasz Węglewski

Konstrukcja sztuk Moliera jest prosta – wartka akcja, sceny czysto komediowe przeplatane z tym poważniejszymi, aż wreszcie zakończenie, zaskakujące, ale obowiązkowo szczęśliwe.

Sztuka Moliera wg Michała Kotańskiego ma zakończenie… zaskakujące, chociaż dyskusyjne jest to, czy szczęśliwe. Pomysł na to, by akcja działa się współcześnie, znajduje swoje uzasadnienie w puencie tak dosłownej, że aż żenującej. Nie, widz nie może mieć wątpliwości, kim okazuje się być Tartuffe, kiedy ujawnia swoje prawdziwe oblicze. Nie, widz nie może mieć wątpliwości, w jaką postać wciela się Jarosław Borodziuk w ostatnim, wieńczącym dzieło monologu. Takie to … proste.

Wojciech Rydzio (Damis) i Dariusz Poleszak (Kleant). Fot. Łukasz Węglewski

A szkoda. Bo może zamiast – proszę wybaczyć kolokwializm – dokręcać śrubę, lepiej byłoby zostawić niewielką przestrzeń dla widza? Bo widz, wyjątkowy chociażby dlatego, że wolał przyjść do teatru niż przełączać kanały w telewizorze, potrafi myśleć. I warto w niego uwierzyć.

Molier ŚWIĘTOSZEK

przekład: Bohdan Korzeniewski
reżyseria: Michał Kotański
scenografia: Tomasz Brzeziński
kostiumy: Anna Chadaj
muzyka: Marcin Mirowski
reżyseria świateł: Damian Pawella

obsada:
Milena Gauer – Doryna
Agnieszka Giza – Marianna
Katarzyna Kropidłowska – Flipota
Agnieszka Castellanos–Pawlak – Elmira
Hanna Wolicka – Pani Pernelle
Jarosław Borodziuk – Oficer Policji
Marian Czarkowski – Pan Układny
Paweł Parczewski – Walery
Dariusz Poleszak – Kleant
Wojciech Rydzio – Damis
Artur Steranko – Orgon
Marcin Tyrlik – Świętoszek/Tartuffe

Świętoszek. Fot. Łukasz Węglewski

 

(mslesz/bsc)

Więcej w recenzja
Dziwka z Ohio – recenzja Magdaleny Śleszyńskiej

Co prawda do końca sezonu zostało jeszcze kilka tygodni, ale już dzisiaj mogę powiedzieć, że to był bardzo dobry sezon w teatrze Jaracza. Obyło się bez...

Zamknij
RadioOlsztynTV