Vinyl się skończył

Serial „Vinyl” wreszcie się skończył, co przyjąłem z prawdziwą ulgą, przypomnę Państwu, że liczyłem na ten serial i bardzo chciałem go obejrzeć, to niby był mój wymarzony serial, bo o muzyce rockowej w połączeniu z sensacją.

Serial o muzyce lat 70 tych – właśnie wtedy uczyłem się rocka, to produkcja Martina Scorsese i Micka Jaggera, zwłaszcza na niego liczyłem, jego wiedzę, doświadczenie, przecież to właśnie wtedy Stonesi nagrali kilka niezapomnianych płyt i fantastycznych piosenek. Lata 70-te to świetność: Led Zeppelin, Pink Floyd, Genesis i innych grup rodem z UK, to także narodziny punk rocka i disco, to były bardzo ciekawe czasy i miałem nadzieję, że spece od filmu i muzyki fajnie to wszystko pożenią. Guzik prawda, nie wyszło, serial jest słaby, chaotyczny i właściwie nie mam pojęcia o co w nim chodzi, czy o muzykę, czy o morderstwa i przekręty mafii, może o narkotyki, sex, politykę a może o fatalny design, który wtedy panował.

Zdaję sobie sprawę, że jest to tylko serial telewizyjny z historią muzyki rockowej w tle, ale zabrakło mi wizji, po co zrobiono „Vinyl”, czy po to by pokazać szef bankrutującej firmy płytowej pochłania kilogramy kokainy, czy też jest to opowieść o tym jak rodziły się nowe mody muzyczne: punk rock i disco a muzyka lat 60tych odchodziła do przeszłości. Nie znalazłem odpowiedzi, wiadomo, że będzie sezon drugi, może lepszy niż pierwszy.

Kolejny raz piszę o „Grze o Tron”, przed nami już szósty sezon, oczekiwany przez fanów i miłośników fantasy i alternatywnej historii. Będę oglądał ale tylko z przyzwyczajenia i dlatego, że mogę obejrzeć, bo przeczytałem wszystko co napisał G.R.R.Martin i chętnie porównam lekturę z serialem. Nie czekam na serial, bo nie oczekuję od producentów „Gry o Tron” czegoś niezwykłego, zaskakującego. Oczywiście widowisko będzie na wysokim, amerykańskim, telewizyjnym poziomie ale bez fajerwerków i zachwytów. Producenci „Gry o Tron” przyzwyczaili nas do odpowiedniej jakości swojej pracy ale raczej wyżej już nie podskoczą. Pojawiły się pogłoski sugerujące, że twórcy są już zmęczeni serialem i myślą o finalnym sezonie, chyba słusznie.

A ja przyznam się Państwu, że nie zamartwiam się tym, czy Jon Snow żyje czy nie.

Kinoman