„W ubiegłym roku zebraliśmy 9 ton śmieci. To koszt 100 tys. zł”
Są kamery, czujki, zakazy, a mimo to w lasach wciąż znajdujemy góry śmieci, które zagrażają zwierzętom. W 2018 roku prawie 9 ton śmieci uprzątnęli leśnicy z terenów Nadleśnictwa Olsztyn.
Mirosław Borsuk, komendant Straży Leśnej w Nadleśnictwie Olsztyn był gościem Bliższych spotkań.
I. Malewska: Bywa różnie. Nie wszystko, co ze sobą przynosimy, później ze sobą zabieramy?
M. Borsuk: Bywa różnie, tak jak Pani powiedziała. Po prostu ludzie nie potrafią się zachować, nie wszyscy oczywiście. Ci, którzy coś przywożą na polanę, żeby skonsumować, posiedzieć sobie w pięknym słońcu po prostu nie potrafią czasami tego ze sobą zabrać. Zostawiają to pod wiatą.
I. Malewska: Zszokowały nas ostatnio zdjęcia wrzucone na Waszym Facebooku. Na początku nie dowierzaliśmy.
M. Świniarski: Wyglądało to tak, jakby śmieciarka przyjechała i cały zbiór ze wszystkich śmietników po prostu wyrzuciła do tej wiaty. To niewiarygodna góra śmieci.
M. Borsuk: Dokładnie tak. Ludzie mają duże samochody, duże bagażniki, przywożą dużo jedzenia, które jest zapakowane w duże opakowania. Później po prostu to zostawiają, bo po co zabierać to do bagażnika, odwozić do miasta i wyrzucać do śmietnika. Najlepiej zostawić na Polanie Kielarskiej, gdzie pracownicy lasu to posprzątają. W zeszłym roku sprzątnęliśmy tego prawie 9 ton z lasów, z tego z samej Polany Kielarskiej ponad 3 tony. Koszt sprzątania to 100 tysięcy złotych.
M. Świniarski: Proszę powiedzieć, co dzieje się ze zwierzętami, to są dopiero dramaty i tragedie.
M. Borsuk: Turyści grillują potrawy, gdzie skapuje tłuszcz, który zwabia zwierzęta. Ludzie zapakowują odpady w reklamówki i je zostawiają. Potem okazuje się, że w nocy przychodzi na tę polanę wataha dzików, która po prostu to rozgarnia i zjada te opakowania, plastik. Zwierzęta ciągają te śmieci. Rano przychodzi następny turysta i widzi ogromny bałagan. Zgadzam się tym, że tak nie powinno być, ale czasami niestety tak jest.
Posłuchaj całej rozmowy