Strona główna Radio Olsztyn
Posłuchaj
Pogoda
Olsztyn
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 4 °C pogoda jutro
Logowanie
 

Wujek Ziuniek na długie zimowe wieczory

Wśród pięciu tytułów nominowanych w tym roku do „Literackiego Wawrzynu Warmii i Mazur” znalazłem książkę bardzo szczególną – powieść Zbigniewa Waszkielewicza pt. „Wujek Ziuniek na długie zimowe wieczory”. Autor, wbrew modzie panującej wśród pisarzy o mniej znanych nazwiskach, nie prezentuje na skrzydełku wyczerpującego życiorysu ani katalogu własnych dokonań artystycznych. Ze wstępu i posłowia wynika jedynie, że urodził się w Sędkach niedaleko Ełku, potem długo przebywał na emigracji i jako człowiek dojrzały wrócił na mazurską wieś. Nie byłem zbyt ciekawy, nie grzebałem w internecie, uszanowałem tę powściągliwość. Zresztą, łączy się ona w jakiś sposób z koncepcją powieści – Autor przemawia przez narratora, który z perspektywy małego chłopca, Zbyszka Bohdziewicza, przezywanego „Piegusem”, opowiada o świecie swojego dzieciństwa w końcu lat 50-tych ubiegłego wieku. Wszystko więc jasne.

Ten świat to kraina na wschód od Ełku, wokół wsi Sędki i Leda, nad jeziorem Selmet Wielki. Zaludniają ją postacie barwne, niekiedy tragiczne, ciężko doświadczone latami wojny, pełne przez to życiowej mądrości, ale też witalności i siły. Osiadły tam przesiedlone spod Grodna, w ramach tak zwanej – niefortunne słowo – „repatriacji”, rodziny Jurkiewiczów, Bohdziewiczów, Maluszczyków z dalszymi krewnymi i powinowatymi. To nie jest tradycyjna wieś polska ze swoją chłopską mentalnością, obyczajami, ludowymi przyśpiewkami. To przeniesiony na Mazury kresowy zaścianek, taki jak w „Nad Niemnem” Orzeszkowej, pełen osobowości skrojonych na miarę szlacheckich bohaterów „Pamiątek Soplicy” Henryka Rzewuskiego.

Prym pośród nich wiedzie „wujek Ziuniek” Jurkiewicz, były partyzant o pseudonimie „Dłużyca”, cieśla i filozof, autorytet dla wszystkich, prawdziwy przywódca klanu. To on, przedwojenny społecznik, zakłada najpierw w Sędkach socjalistyczną spółdzielnię produkcyjną czyli kołchoz, a potem, widząc jak naiwne wyobrażenia mijają się z rzeczywistością, rozwiązuje ją i trafia do więzienia. Potem wraz ze szwagrami zwycięża w prywatnej wojnie, którą prowadzą przeciw ludziom z PGR-u w Ledzie – w czasie zabawy zwala na nich specjalnie podpiłowany sufit, dla wrażenia i strachu podpala stodołę. Wzbudza respekt, pędząc wśród pól na potężnym, czarnym motocyklu „iż” jak książę na rumaku pełnej krwi. Tymże radzieckim pojazdem rusza do Białegostoku, aby groźbą i szantażem wymusić na pułkowniku SB Furtyce zaniechanie zemsty na swoim dawnym podwładnym z oddziału partyzanckiego. Nieobce mu są wdzięki kobiet, sute, mocno kropione biesiady, muzyka i zabawa. Nieobce też refleksje, pełne racji, choć niekoniecznie odkrywcze:

(…) bo my, mali ludzie, dajemy się zaplątać w jakieś idee, którymi cynicznie żonglują wielcy tego świata, uruchamiają przy tym młyny, które mielą ludzi na drobną kaszkę.

 

Inne postacie są także kolorowe, stworzone z inwencją i talentem. Bronek, ojciec małego Zbyszka „Piegusa” – wspaniały znawca koni, wuj Lutek – wytwórca najlepszego pod mazurskim niebem bimbru, ciocia Klima – zielarka, ukrywany przez klan Jurkiewiczów Olek Bargieł – tajemniczy człowiek o mrocznej przeszłości. Ale równie ciekawi są tzw. „ostańcy”, czyli Mazurzy i Niemcy, którzy z rozmaitych powodów nie uciekli przed sowiecką ofensywą i zostali na swoich gospodarstwach.

To Wilhelm Rogowski, znakomity pszczelarz, producent miodu, woskowych świec i propolisu. Człowiek mrukliwy, zamknięty, słabo mówiący po polsku, ale darzony szacunkiem za swoje umiejętności. To również piękna Troute Kleiner i jej rodzeństwo, sieroty po bogatym gospodarzu z minionych czasów. Wszyscy oni nie byli traktowani jako obcy. Wrośli w nową społeczność, stali się „swoimi” dla egzotycznych przybyszy ze wschodu, mimo że jedni i drudzy wyemigrują kiedyś ze swej małej ojczyzny, zostawiając puste domy i niepotrzebne lampy naftowe.

Każdy bohater tej powieści to osobna, wciągająca historia. Każdy rozdział to moralitet, co zwiastują nawet tytuły w formie sentencji i porzekadeł, np.:

Bój się, bój, chłopie, ja też się boję, to i pożyjemy jeszcze trochę

Łatwiej dratwą przerębel zacerować, niż do miłości zagonić.

Lepiej biczem las karczować, niż sól z oka wyjąć.

Niewiele w naszej współczesnej literaturze klasycznej prozy – do przeżycia i przemyślenia, odniesienia do siebie. Zatem polecam Państwu:

Zbigniew Waszkielewicz, Wujek Ziuniek na długie zimowe wieczory

Przeczytaj poprzedni wpis:
Stomil wygrał z Sandecją i opuścił strefę spadkową

Po 234 dniach przebywania w strefie spadkowej, piłkarze Stomilu - dzięki wygranej 2:0 z Sandecją w Nowym Sączu - wreszcie są powyżej przysłowiowej "kreski". Głównymi aktorami...

Zamknij
RadioOlsztynTV